30 lat temu w Kopenhadze przywódcy ówczesnej „12” przyjęli kryteria, wedle których mają być oceniane kraje, które chcą dołączyć do zjednoczonej Europy. Dzielą się one na trzy grupy. Po pierwsze, chodzi o budowę silnych instytucji, które zapewnią utrzymanie demokracji, rządów prawa i praw człowieka. Po wtóre, o zdolność do wypełnienia obowiązków członka UE, w tym wspierania celów politycznych, gospodarczych i monetarnych Wspólnoty. Wreszcie, o rozwinięcie na tyle konkurencyjnej gospodarki, że będzie funkcjonować w ramach jednolitego rynku.
Duńczycy najwyraźniej mają wątpliwości, czy Polska wypełnia pierwsze z tych kryteriów, a być może i drugie. W tym tygodniu szef duńskiej dyplomacji Lars Løkke Rasmussen zorganizował w stolicy królestwa konferencję, która miała ocenić, jak udało się wprowadzić w życie założenia sprzed trzech dekad. Przedstawiciele władz Polski, Węgier i Bułgarii, państw, które mają z tym najwięcej trudności, nie zostali jednak zaproszeni.
Czytaj więcej
Dania popiera członkostwo Ukrainy, Mołdawii, Gruzji i państw Bałkanów Zachodnich w Unii Europejskiej, ale "okoliczności geopolityczne" nie usprawiedliwiają pomijania reform - powiedział "Financial Times" szef MSZ Danii Lars Løkke Rasmussen.
Rasmussen przyznał też, że doświadczenia z wcześniejszymi poszerzeniami Unii muszą zostać wykorzystane do kolejnych akcesji, zaczynając od Ukrainy.
– Jeśli nie zakończy się procesu reform przed wejściem do Unii, istnieje ryzyko, że później zostanie on spowolniony. Wtedy Wspólnota nie będzie eksportować stabilności, ale importować niestabilność – mówił „Financial Times” Duńczyk, odnosząc się do możliwości stosowania taryfy ulgowej wobec Ukrainy i Mołdawii oraz sześciu państw zachodnich Bałkanów.