Wierni poddani Karola III mówią o niefortunnym zbiegu wielu fatalnych okoliczności. Jednym z nich są zmiany demograficzne. W 2001 r. protestanci stanowili większość mieszkańców prowincji (53,1 proc.), jednak spis ludności przeprowadzony dziesięć lat później już szacował tę grupę na 48,4 proc., a ten z ubiegłego roku – na 43,5 proc. W tym czasie społeczność katolicka dynamicznie rosła: z 43,8 proc. w 2001 r. i 45,1 proc. w 2011 do 45,7 proc. w 2022 r. Zeszłoroczny spis po raz pierwszy pokazał więc, że jest ona większa od protestanckiej. To efekt szybszego przyrostu naturalnego, ale też znaczącej imigracji z Europy Środkowej, przede wszystkim z Polski.
Jednak porażka Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP), która popierała w 2016 r. wyjście kraju z Unii, to też rezultat ogromnego zawodu brexitem. Irlandia Północna już wcześniej była najbiedniejszą częścią Zjednoczonego Królestwa. Teraz jednak odcięta od Unii może w ogóle zostać zmarginalizowana.
Kontrola i blokada
Unionistom nie pomogła także bezwzględna postawa wobec kompromisu z Brukselą. DUP poczuł się oszukany przez Borisa Johnsona, który twierdził, że tzw. protokół irlandzki nie zagrozi przynależności prowincji do Zjednoczonego Królestwa. Okazało się inaczej: drobiazgowe kontrole towarów przychodzących z reszty Wielkiej Brytanii de facto pchnęły Ulster ku Republice Irlandii.
Jednak w lutym premier Rishi Sunak zawarł z Ursulą von der Leyen „Ramy Windsorskie”: umowę, która radykalnie ogranicza wspomnianą kontrolę towarów wjeżdżających do Irlandii Północnej z reszty królestwa. Jednocześnie Unia zgodziła się, aby Ulster pozostał częścią jednolitego rynku, a kontroli na granicy z Republiką Irlandii nie było. Mimo to lider DUP Jeffrey Donaldson wciąż blokuje prace rządu regionalnego. Domaga się, aby Irlandia Północna nie była częścią jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE. Uważa, że to krok ku oddzieleniu się prowincji od reszty królestwa.