Najnowszy taki wyczyn należy do nikaraguańskiego lewicowego dyktatora Daniela Ortegi. W zeszłym tygodniu zgodził się wypuścić 222 więźniów politycznych na emigrację do USA. Nim Waszyngton zdążył wyrazić zadowolenie z tego „humanitarnego gestu”, parlament w Managui na polecenie dyktatora odebrał im wszystkim obywatelstwo Nikaragui.
Opozycyjni politycy, aktywiści społeczni, studenci, a nawet księża znaleźli się nagle w Stanach Zjednoczonych na statusie bezpaństwowców. Na razie Hiszpania zaoferowała im swoje obywatelstwo.
W Nikaragui cały czas trwa fala represji po manifestacjach w 2018 roku przeciw Ortedze. Same demonstracje zostały stłumione siłą. Kilkadziesiąt tysięcy osób uciekło za granicę (głównie również do USA). Ale policja polityczna cały czas wyłapuje tych, których uważa za przywódców zamieszek.
Czytaj więcej
Paszport argentyński pozwala podróżować m.in. do UE. Tysiące Rosjan próbują go zdobyć. Najbogatsi jednak jadą do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Sam Ortega nazwał ich „zdrajcami narodu” i oskarżył o to, że „brali pieniądze z zagranicy”, by obalić jego rządy – standardowe oskarżenia dyktatorów na całym świecie pod adresem opozycji. W przypadku Managui stały się jednak formalną podstawą do odebrania opozycjonistom obywatelstwa. Miejscowy parlament musi jednak jeszcze przegłosować zmiany w konstytucji, by stało się to możliwe. Ale na pewno to zrobi.