W listopadzie będzie już wiadomo. Trend sondażowy jest niezmienny i wskazuje na partię Jarosława Kaczyńskiego jako zwycięzcę przyszłych wyborów parlamentarnych. Opozycja liczy, że przez ponad dziewięć i pół miesiąca szala może przechylić się na jej korzyść, w najgorszym wypadku PiS wygra, ale nie będzie mieć większości parlamentarnej niezbędnej do rządzenia. Problem w tym, że to nadmiernie optymistyczny scenariusz.
– Mamy realną szansę na utrzymanie władzy – mówił pod koniec grudnia prezes PiS w rozmowie z „Gazetą Polską”. I ma rację. Kaczyński diagnozował wcześniej, że dla jego partii zabójcza może być mroźna zima i rosnąca inflacja. Zbliżamy się do połowy stycznia i zima większości Polaków nie dobiła, a tym bardziej PiS-u. Węgla raczej w Polsce nie brakuje. Nieznacznie spada też inflacja i prognozy ekonomistów są tu również korzystne dla rządzących. Jeśli mimo drożyzny i rekordowej inflacji nie doszło do protestów społecznych, to już do nich nie dojdzie. A na pewno nie na masową skalę. Czynniki najbardziej zagrażające prolongacie rządów PiS są coraz mniej groźne dla partii.
Czytaj więcej
Pakt Senacki może być impulsem dla opozycji w Sejmie na 2023 r.
W Polsce wybory się przegrywa, nie wygrywa. W PiS widoczna jest większa determinacja, żeby pozostać przy władzy, niż u opozycji, żeby ją przejąć. Opozycja nie odrobiła zadania domowego. Wciąż jest poróżniona i nie potrafi grać wspólnie do bramki tego samego przeciwnika. Nie pokazuje Polakom, że dzięki zmianie władzy będzie się im żyło lepiej. Przekaz negatywny to za mało, tym bardziej że PiS udało się impregnować część społeczeństwa na afery. Polacy głosują portfelami. W większości też są zmęczeni skrajnościami. Prezes to wie, dlatego teraz nie idzie po bandzie w tematach światopoglądowych. Na tle Solidarnej Polski czy środowiska Kai Godek PiS wypada jako ugrupowanie umiarkowane. Gdy partia Zbigniewa Ziobry dostała politycznego kociokwiku po sylwestrze w TVP, bo muzycy Black Eyed Peas wyszli na scenę w tęczowych opaskach, solidaryzując się ze społecznością LGBT, Mateusz Morawiecki mówił o PiS: „Jesteśmy partią pełną tolerancji, zrozumienia dla różnych środowisk. Nie będziemy cenzurowali ekspresji artystycznej”. Z kolei bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego europoseł Joachim Brudziński podkreślił, że „PiS jest partią pełną wolności. Szanujemy każdego człowieka, nieważne są dla nas jego poglądy, wyznanie religijne, orientacja seksualna. Cóż mi do tego, kto kogo kocha i jak kocha” – zapewniał.
„Prawica z ludzką twarzą” – stara taktyka PiS przed wyborami. Prezes potrafił nawet komunistom wybaczać winy, żeby przekonać do siebie starszy elektorat SLD. Podobnie wygląda sytuacja z zaostrzeniem prawa aborcyjnego. To nie PiS chce karać za informowanie o tym, gdzie można zrobić aborcję, tylko Godek. Ostre nacjonalistyczne i antyukraińskie nastroje? To też teraz nie w PiS, ale w Konfederacji ze wskazaniem na frakcję Grzegorza Brauna. PiS pozycjonuje się jako jedyna odpowiedzialna prawica, która wychodzi do centrum. Kurs antyunijny? Przed wyborami będą starać się o środki z KPO, żeby pokazać się jako partia prounijna. Skrajne krawędzie będą spiłowywane. Jeśli opozycja przyjmie tok rozumowania Bogusława Grabowskiego, byłego doradcy Donalda Tuska i członka RPP, który chce dzisiaj wszystko prywatyzować, zabrać część programów socjalnych i wprowadzać euro, mimo w większości niesprzyjających nastrojów społecznych, to PiS może liczyć na samodzielną większość. Grabowski z nieba spadł Kaczyńskiemu!