W czwartek prezes PiS Jarosław Kaczyński przemawiał w Chojnicach (woj. pomorskie). Jego wystąpienie przerwał mężczyzna, który pytał, dlaczego na spotkanie nie wpuszczono lokalnych mediów, a wydarzenie zabezpiecza "400 policjantów".
Były premier odpowiedział, by nie przerywać spotkania i pozwolić mu mówić. Dodał, że walka polityczna w Polsce jest ostra, ponieważ "tu niewątpliwie interweniują także siły zewnętrzne". Kaczyński dodał, że "ta interwencja jest także realizowana poprzez ludzi, którzy bardziej sobie cenią pewne państwa na zewnątrz, a szczególnie Niemcy, niż Polskę".
Kaczyński mówił w Chojnicach, że tacy ludzie są zaangażowani w to, degradować Polskę "poprzez właśnie tę metodę prowadzenia walki politycznej".- Żeby wprowadzać do życia publicznego przemoc, rzucanie kamieniami, przepraszam, że tak mówię, ale po prostu zwykłe chamstwo; żeby sprowadzać nasze społeczeństwo do poziomu lumpenproletariatu. To jest cel tych ludzi. Osiem gwiazdek. To słowo na "w", które było tak słyszane w pewnym momencie i ciągle jest słyszane. Otóż to jest właśnie tego rodzaju akcja: Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa, bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie. Będziemy mieli silne państwo! I zniszczymy tych ludzi - powiedział prezes PiS.
Czytaj więcej
Dlaczego na spotkanie z prezesem PiS w Chojnicach nie wpuszczono lokalnych mediów, a wydarzenie zabezpiecza „400 policjantów” - pytał mężczyzna, który przerwał wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego. - My musimy być pod tą ochroną z tego względu, że mamy prawo do spokojnych spotkań. My Tuska spotkań nie zakłócamy, my nie organizujemy awanturników i różnego rodzaju lumpów, żeby doprowadzali właśnie do tego rodzaju sytuacji - odpowiedział prezes PiS.
Kogo miał na myśli Jarosław Kaczyński mówiąc "zniszczymy tych ludzi"? - o to zapytany w piątek w Polsat News został nowy rzecznik PiS Rafał Bochenek.