Przewodniczący składu orzekającego Lord Reed wskazał, że los prowincji należy do obszarów „zarezerwowanych” dla rządu w Westminster i nie wchodzi w skład prerogatyw władz regionalnych, bo ewentualne pójście Szkocji własną drogą miałoby konsekwencje dla całego królestwa. Dlatego szkocka pierwsza minister Nicola Sturgeon będzie musiała uzyskać zgodę premiera Rishiego Sunaka przed zorganizowaniem głosowania w tej sprawie. Ten zaś, podobnie jak wcześniej Theresa May i Boris Johnson (Liz Truss była za krótko na stanowisku, aby móc się wypowiedzieć), takiej zgody stanowczo odmawia.
To logika, która w 2017 r. przyświecała premierowi Mariano Rajoyowi. Uznał on za nielegalne pseudoreferendum zorganizowane przez katalońskich nacjonalistów, wskazując na zapisy hiszpańskiej konstytucji z 1978 r. Mówi ona, że każda z 17 wspólnot autonomicznych może ogłosić niepodległość, ale pod warunkiem, że wcześniej tak orzeknie w referendum cały naród, a nie tylko mieszkańcy danego terytorium. U początków demokracji nigdzie taki zapis nie uzyskał większego poparcia niż w Katalonii, bo w zamian władze regionalne uzyskały największe kompetencje w Europie, być może z wyjątkiem Niemiec.
Przykład Quebecu
Lord Reed odrzucił argument, że prawo do niepodległości jest niezbywalnym przywilejem każdego demokratycznego społeczeństwa. Wskazał, że odnosi się to tylko do kolonii oraz ludności prześladowanej. Szkoci nie znajdują się w takiej sytuacji i mają możliwość wyrażania swoich postulatów poprzez tak parlament w Londynie, jak i Edynburgu (Holyrood). Zdaniem Lorda Reeda w podobnym duchu postępowała Kanada wobec secesjonistów z Quebecu.
Czytaj więcej
Sytuacja gospodarcza Wielkiej Brytanii jest zła, a ludzie w dzisiejszych czasach reagują emocjonalnie. Twarde „nie” Londynu dla referendum może więc napędzić nowych zwolenników szkockiej niepodległości.
O opinię w sprawie możliwości rozpisania przez szkocki parlament referendum wystąpiła Dorothy Bain, najwyższa rangą sędzia w Edynburgu. Nie chciała podzielić losu katalońskich nacjonalistów, którzy z powodu oskarżeń o zdradę stanu musieli albo zbiec z kraju, albo zostali skazani na wieloletnie więzienie.