Nie, prokurator wywodzi, że ujawniłem informacje w trakcie posiedzenia, na którym rozpatrywałem zażalenie pokrzywdzonych od decyzji prokuratora o umorzeniu śledztwa ws. głosowania w Sali Kolumnowej. Po pierwsze, posiedzenie było jawne, a po drugie, uzasadniając moje orzeczenie, podałem informacje z postępowania przygotowawczego. Argumenty prokuratura są absurdalne, ponieważ kodeks postępowania karnego daje mi takie uprawnienie, abym mógł przeprowadzić posiedzenie sądu w sposób jawny. Jeśli posiedzenie jest jawne, to mogą w nim wziąć udział publiczność i media. Przed podjęciem tej decyzji zapytałem stron, jaki jest ich stosunek do kwestii jawności tego posiedzenia. Pani prokurator, która była na sali, nie oponowała i nawet wnosiła, żeby było ono jawne. Sąd, uzasadniając orzeczenie, nie może dopuścić się przestępstwa z art. 241 kodeksu karnego. Sąd musi – w ustnych motywach swojego rozstrzygnięcia – wskazać dowody, które przemawiały za tym rozstrzygnięciem. Dowody w tego typu postępowaniach są gromadzone na etapie postępowania prokuratorskiego. To jest na tyle oczywiste, że nawet w podręcznikach do procedury karnej jasno wskazuje się, że nie jest możliwe, by sąd mógł dopuścić się przestępstwa z art. 241 kodeksu karnego. Z uzasadnień tzw. Izby Dyscyplinarnej wynika, że to, co się działo wówczas na sali sądowej, w żaden sposób nie pokrzyżowało dalszych działań prokuratury, bo nakazałem kontynuować śledztwo. Prokuratorzy, którzy byli słuchani w charakterze świadków, powiedzieli wprost, że to nie pokrzyżowało im w żaden sposób śledztwa.
Jest pan przygotowany na to, że mogą po pana przyjść o 6 rano?
Jestem przygotowany, ale już nie żyję w takim napięciu jak kilka miesięcy temu, kiedy wydawało mi się to bardzo realne. Prokuratura wystąpiła do tzw. Izby Dyscyplinarnej o wyrażenie zgody na moje zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie na przesłuchanie, ale Izba Dyscyplinarna jej nie wyraziła. Wtedy rzeczywiście żyłem w napięciu, czy dzwonek o 6 rano oznacza to, że policja przyszła mnie zatrzymać, czy może listonosz ma pilną przesyłkę. Izba Dyscyplinarna nie wyraziła zgody na moje zatrzymanie w kwietniu zeszłego roku. Wtedy prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję i od maja zeszłego roku to zażalenie leży nierozpoznane. Zażalenie zostało prawdopodobnie przekazane – razem z likwidacją Izby Dyscyplinarnej – do Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Przez ten czas próbowałem – przy pomocy adwokatów działających pro bono – walczyć na różnych forach o moje prawa. Składałem zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, ale oczywiście ze świadomością, że prokuratura nie jest dziś instytucją niezależną. Uważam, że trzeba to robić, bo rękopisy nie płoną. Walczyłem także przed ETPC, ta walka trwa.
Co dalej? Przez kolejne lata będzie pan zawieszony?
Wierzę, że nie. Staram się nie leżeć i nie patrzeć w sufit, tylko działać. Walczymy i mogę zapewnić, że energii mi nie brakuje. Póki jest wsparcie obywateli i ich zrozumienie, że rządy prawa to jest coś, co dotyczy nie tylko prawników, ale nas wszystkich, dopóty nie można zrezygnować z walki. Mam teraz więcej czasu, co przekłada się na to, że mam więcej sposobności, by angażować się w różne inicjatywy obywatelskie. Jeżdżę np. z Tour de Konstytucja. Iustitia także ma własny pomysł, czyli „rządy prawa wspólna sprawa". W czasie roku akademickiego prowadzę zajęcia ze studentami i aplikantami. Co ciekawe, gdy pan Radzik był jeszcze prezesem sądu okręgowego, próbował mi bezprawnie zakazać działalności edukacyjno-dydaktycznej. Podałem go do sądu i w sierpniu będzie pierwszy termin w tej sprawie. Cały czas walczę i staram się nie pogrążać w marazmie.