Dwa tygodnie temu w uroczystym apelu telewizyjnym Emmanuel Macron zaapelował do swoich rywali o „konstruktywne podejście”. Jego ugrupowanie wyszło z wyborów parlamentarnych mocno osłabione. Z 245 deputowanymi, daleko mu było do samodzielnej większości w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym.
Planom głowy państwa zdawało się sprzyjać rozbicie już u progu nowej kadencji lewicowej koalicji NUPES zbudowanej przez radykała Jeana-Luca Melenchona, która ze 131 parlamentarzystami mogła być główną siłą opozycyjną kraju. Socjaliści i Zieloni uznali jednak, że mają niewiele wspólnego z politykiem, który chce wyprowadzić kraj z NATO i przekreślić traktaty europejskie.
Do współpracy z Macronem nie okazali się też skłonni gaullistowscy Republikanie
To jednak nie wystarczyło, aby zdecydowali się oni na sojusz z Ensemble. Macron, który zawdzięcza karierę polityczną byłemu prezydentowi (i liderowi Partii Socjalistycznej) François Hollande’owi, odciął się wraz z objęciem urzędu prezydenckiego w 2017 r. od swojego patrona. Ten wystawił ma za to teraz rachunek.
Zieloni nie chcieli z kolei być kojarzeni z politykiem, dla którego poparcie systematycznie maleje (w pierwszej turze wyborów parlamentarnych Ensemble otrzymało 25 proc. głosów). Czerpiąc natchnienie z sąsiednich Niemiec, mają oni nadzieję, że i ich czeka kiedyś samodzielną wielka kariera polityczna.