Jerzy Haszczyński z Kijowa: Wojna, nowa wersja

Czy Putin uznał niepodległość separatystycznych tworów w Donbasie po to, by przez ich terytorium rozpocząć wielką inwazję na Ukrainę? - zastanawiają się w Kijowie.

Publikacja: 22.02.2022 09:16

Jerzy Haszczyński z Kijowa: Wojna, nowa wersja

Foto: Alexey NIKOLSKY / Sputnik / AFP

Na razie władze ukraińskie nie wprowadzają stanu wojennego, ale prorządowe media od wtorku rano wspominają o takiej możliwości. 

Nikt nie ma wątpliwości, że nagłe ogłoszenie przez Putina, że tzw. ludowe republiki na wschodniej Ukrainie, doniecka i ługańska, są niepodległe, to nowy sposób na zaostrzenie sytuacji i zwiększenie nacisku na Kijów. 

W nocy do narodu wystąpił prezydent Wołodymyr Zełenski. - Ukraina jednoznacznie uznaje ostatnie działania Federacji Rosyjskiej za naruszenie suwerenności i integralności terytorialnej naszego państwa. Cała odpowiedzialność za konsekwencje tych decyzji spoczywa na kierownictwie politycznym Rosji – podkreślił prezydent w przemówieniu, które mogło wywołać ciarki na plecach. 

Dodał, że w ten sposób Moskwa najprawdopodobniej wycofała się jednostronnie z porozumień mińskich i uznała za niepotrzebny format negocjacyjny normandzkiej czwórki. 

Czytaj więcej

Zełenski do Ukraińców: Nie mamy czasu na lekcje historii

O tym, jak zareagować na działania Moskwy, będą dyskutować ukraińscy deputowani. Rada Najwyższa właśnie rozpoczyna obrady.  

Megasankcje już?

Ukraińcy wsłuchują się w reakcje świata. Media wymieniają kolejne państwa, które potępiły uznanie przez Rosję separatystycznych republik i podkreślały zasadę nienaruszalności granic. Padają pytania, czy to jest ten moment, w którym Zachód wprowadzi obiecywane megasankcje. Czy uzna to za rozpoczęcie inwazji, która miała wywołać nałożenie dotkliwych sankcji? Czy też będzie się wstrzymywał, podkreślając, że to jeszcze nie jest przekroczenie ostatniej czerwonej linii. Zwłaszcza, że tereny uznanych przez Putina za niepodległe republik i tak były od ośmiu lat poza kontrolą Kijowa. 

Jawna obecność wojskowa

W poniedziałek wieczorem Putin podpisał przywódcami separatystycznych republik umowę o „przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy”, wysyłając do pomocy wojska. Rosyjscy żołnierze wcześniej od 2014 roku wspierali rosyjskich separatystów nieoficjalnie. Teraz są tam już oficjalnie. Ale czy po to, by ruszyć zaraz dalej na zachód czy też będą próbowali sprowokować Ukraińców na linii rozgraniczenia w Donbasie? - eksperci i politycy ukraińscy występujący w mediach, nie mają pewności.

Czytaj więcej

Rosja uznała niepodległość samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej

Na razie oficjalne mówi się o śmierci dwóch ukraińskich wojskowych w tamtym regionie.

Skomplikowany stosunek do Ukrainy

Moskwa i separatyści używają nazw Doniecka i Ługańska Republika Ludowa (odpowiednie rosyjskie skróty: DNR i ŁNR) Na Ukrainie mówi się teraz „fake’owe republiki” albo używa określenie ORDŁO (ukraiński skrót od „niektóre rejony obwodów donieckiego i ługańskiego”, separatyści mają pod kontrolę mniej więcej połowę obu obwodów wschodniej Ukrainy).

W tym regionie, po obu stronach linii rozgraniczenia czy też inaczej mówiąc frontu, wiele razy badania prowadził znany psycholog profesor Wadym Wasiutynski z kijowskiego Instytutu Psychologii Społecznej i Politycznej. 

- Stosunek do Ukrainy jest tam skomplikowany, i w przeciwieństwie do innych regionów nie jest związany z językiem. Tam język nie ma znaczenia, posługujący się literackim ukraińskim mogą mówić z nienawiścią o Ukrainie, a ci, co znają tylko rosyjski, wygłaszać w tym języku miłość do Ukrainy. Do przemysłowego Donbasu zjeżdżała w czasach sowieckich młodzież z całego ZSRR. Potomkowie tych, co przybyli z innych regionów Ukrainy zazwyczaj dobrze odnoszą się do Ukrainy, ci z korzeniami w Rosji - odwrotnie. Ta zależność pozostała - mówi „Rzeczpospolitej” prof. Wasiutynski. 

Z jego badań z roku 2016 wynikało, że w leżącym przy froncie, po stronie kontrolowanej przez Kijów, Mariupolu (porcie nad Morzem Azowskim), dominował „umiarkowany ukraiński patriotyzm”, a jednocześnie niechęć do władz centralnych, oskarżanych o wszystkie zaniedbania. 

W 2018 roku badał mieszkańców, którzy poruszają się po obu stronach linii rozgraniczenia. - Młodzież nie jeździ, pytani emeryci chcieliby cofnąć wydarzenia, by było tak, jak wcześniej.

Pojawia się pytanie, czy Rosjanie mogą liczyć na poparcie miejscowej ludności w części Donbasu, która jest pod kontrolą Kijowa?

- Na podstawie danych socjologów i moich szacuję, że dwie trzecie opowiadała się tam za tym, by było jak przed rokiem 2014, obwody doniecki i ługański w całości na takich zasadach, jak inne. Część była za autonomią, czyli tym czego dotychczas chciał Putin. Niewielka grupa chciała pozostawić separatystów samych sobie, oddzielić się od nich. Garstka była za niezależnością Donbasu. Ale może bali się mówić badaczowi, który przyjechał z Kijowa - dodaje profesor.

Czytaj więcej

Co piąty Ukrainiec chce Putina. „Oni chcieliby być Rosjanami”

Na razie władze ukraińskie nie wprowadzają stanu wojennego, ale prorządowe media od wtorku rano wspominają o takiej możliwości. 

Nikt nie ma wątpliwości, że nagłe ogłoszenie przez Putina, że tzw. ludowe republiki na wschodniej Ukrainie, doniecka i ługańska, są niepodległe, to nowy sposób na zaostrzenie sytuacji i zwiększenie nacisku na Kijów. 

Pozostało 93% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala