Afryka. Inwestować, a nie pouczać

UE chce konkurować z Chinami na kontynencie afrykańskim. Zaoferowała miliardy euro inwestycji bez konsultacji z lokalnymi partnerami.

Publikacja: 02.01.2022 18:06

Jednym z najważniejszych partnerów Chin w Afryce jest Nigeria. Na zdjęciu: China Town w Lagos, najwi

Jednym z najważniejszych partnerów Chin w Afryce jest Nigeria. Na zdjęciu: China Town w Lagos, największym mieście kraju

Foto: AFP, PIUS UTOMI EKPEI

W latach 2021–2027 Unia Europejska chce zainwestować nawet 300 mld euro w krajach rozwijających się w ramach inicjatywy „Brama na świat". To pomysł na konkurowanie przede wszystkim z Chinami, które od lat nie tylko zarabiają, ale też wzmacniają swoją pozycję geopolityczną poprzez ofertę gospodarczą dla krajów, których rozwój wymaga inwestycji w infrastrukturę.

Jednym z takich miejsc, gdzie UE chce stawić czoło Chinom, jest Afryka. Chińskie inwestycje dobrze się tam zadomowiły, od przynajmniej dwóch dekad Pekin pożycza pieniądze na budowę portów, dróg, mostów czy kolei. Od 2000 do 2018 roku było to 148 mld USD, kolejne 60 mld euro już uzgodniono na najbliższe lata.

– Chińczycy zbudowali port w Lekki na południu Nigerii. To pierwszy głębokomorski port w tym kraju. Im też zawdzięczamy linię szybkiej kolei z Ibadanu do Lagos. Bez portu nie ma rozwoju eksportu i importu. Bez sprawnych kolei nie ma szans na przewożenie choćby produktów rolnych z głębi kraju – mówi „Rzeczpospolitej" Ovigwe Eguegu, nigeryjski ekspert z organizacji Development Reimagined.

Innym bardzo ważnym partnerem Chin na kontynencie jest Etiopia, kraj, którego produkt krajowy brutto od dziesięciu lat rośnie w zawrotnym tempie blisko 10 proc. rocznie. Chińczycy sfinansowali połączenie kolejowe z Addis Adeby do Dżibuti, budują elektrownie wodne, w czasach Covid-19 pożyczyli pieniądze na centrum zapobiegania chorobom, inwestują w etiopskie uniwersytety.

– Za chińskie pieniądze powstało w Etiopii 70 tys. km dróg – mówi Costantinos Berhutesfa Costantinos, etiopski profesor i autor książek o Afryce, obecnie w Unii Afrykańskiej szefuje organowi zapobiegania korupcji. Według niego Chiny dokonują gigantycznej dyplomatycznej pracy, a w zamian mogą liczyć na poparcie 54 państw Afryki na forum ONZ.

Spóźniona Unia

– UE nie ma wyboru, musi wspierać te kraje i gospodarki. Musimy tam być. To nasze sąsiedztwo, a do tego źródło migracji. Chiny istotnie inwestowały w ciągu ostatnich 20 lat, musimy temu sprostać i zaangażować się bardziej agresywnie – uważa Fabrice Pothier z Rasmussen Global.

On i wielu innych zachodnich ekspertów uważa, że ogłoszona kilka tygodni temu inicjatywa „Brama na świat" jest spóźniona, ale absolutnie konieczna. Pytanie jednak, czy propozycja przedstawiona przez Brukselę może faktycznie zmienić układ sił w Afryce. Wcześniej próbowała zaistnieć w Afryce z inną inicjatywą nazwaną Global Connectivity. Tamta jednak nie wypaliła. – Byłem sceptyczny odnośnie do Global Connectivity, bo stawiała zbyt wiele wymagań. O ile Chińczycy przychodzą do Afryki z książeczką czekową, o tyle Europejczycy z książeczką zasad. Ale „Brama na świat" jest inna, może to zmienić — uważa Pothier.

Czytaj więcej

Rozmowa Putin- Xi: Wspólne interesy czy już sojusz

Tym, co ma odróżniać inicjatywę europejską od chińskich inwestycji, w tym od projektu Pasa i Drogi, ma być przejrzystość zasad i zarządzanie z udziałem lokalnych partnerów. To oni będą decydowali, jakie projekty realizować, tyle że muszą się one wpasować w europejskie priorytety, w tym przede wszystkim Zielony Ład i cyfryzację. Jako przykład Komisja Europejska wymienia inwestycje w wodór, który ma być paliwem przyszłości. Czy podwodne kable łączące cyfrowo np. Afrykę z Europą.

Nie rozumiemy, czego chcecie

Mimo inwestycji chińskich Afryka ciągle potrzebuje pieniędzy, ofertę europejską powinna więc przywitać z otwartymi rękami. Tak się jednak nie stało. Panuje raczej zaskoczenie i podejrzliwość, bo nikt się z Afrykanami w tej sprawie nie konsultował. – Gdy na Forum Współpracy Afrykańsko-Chińskiej (FOCAC) przygotowywano wspólną deklarację o współpracy i inwestycjach na najbliższe lata, to była ona poprzedzona wieloma konsultacjami. Z UE nie było żadnych konsultacji, na żadnym poziomie, nawet z ambasadorami państw afrykańskich przy UE. My nie rozumiemy, czego Unia chce – mówi Ovigwe Eguegu. Afryce na pewno przydałyby się dodatkowe pieniądze. – Potrzebny jest rodzaj planu Marshalla do Afryki. To też wielka okazja polityczna dla Europy, to przecież ważne głosy w ONZ. UE i USA powinny dać przeciwwagę dla Chin – mówi Costantinos Berhutesfa Costantinos. Większość państw Afryki jest francusko- lub angielskojęzyczna, nie ma zatem barier językowych. – Afryka to ogromna szansa gospodarcza dla Europy. Ma wszystko: wodę, ląd, surowce, w tym tak ważne dla dla nowoczesnych technologii jak lit czy kobalt. Ma gigantyczny potencjał energetyki wodnej i odnawialnej – słonecznej, wiatrowej. To jest szansa dla Europy – przekonuje etiopski profesor.

Europa musi jednak wyjść z roli mentora i przyjąć rolę inwestora. Bruksela argumentuje, że chińskie inwestycje są niekorzystne dla Afryki, bo często pożyczki są tak skonstruowane, że potem państwa nie mogą ich spłacić i infrastruktura przechodzi w ręce Chińczyków. Eksperci, nie tylko z Afryki, argumentują jednak, że to już przeszłość. I choć owszem, zdarzają się nietrafione inwestycje, to jednak same Chiny zauważyły, że to szkodzi ich wizerunkowi, i są teraz bardziej ostrożne. A i państwa afrykańskie już mają większe doświadczenie w inwestowaniu. Chiny są teraz bardziej elastyczne w swojej polityce pożyczkowej, w planach na przyszłość mowa jest też o zielonych inwestycjach. Europa nie ma tu więc patentu na wyłączność.

„Brama na świat" jest szansą, bo po raz pierwszy mówi do Afrykanów językiem biznesu. Do tej pory UE skupiała się na pomocy rozwojowej oraz transferach dla rządów za powstrzymanie migracji. – Europa daje pieniądze rządom na zatrzymanie imigrantów, a powinno się dać pieniądze na rozwój gospodarczy. Bo jak młodzi ludzie nie pracują, to kreują konflikty lub migrują – argumentuje Costantinos Berhutesfa Costantinos.

Europejskie atuty

Jeśli faktycznie w nowej inicjatywie uda się odblokować finansowanie infrastruktury, to Europa może uzyskać wpływy w Afryce. A jednocześnie przynieść oczekiwane przez wielu: ekspertyzę zachodnich firm, standardy dotyczące zarządzania, walki z korupcją itp. Tego nie robią Chińczycy, których interesują wyłącznie aspekty finansowe. Co prawda teoretycznie w negocjacjach słuchają Afrykanów, ale ich doświadczenie i siła przetargowa jest nieporównanie większa niż lokalnych rządów, nie są to więc negocjacje równych z równymi.

– UE natomiast zawsze robi wrażenie, że wie lepiej, co jest dobre dla Afryki. Chce zrobić dobrze i czasem przesadza, w związku z czym Afrykanie mają poczucie, że nie ma równego traktowania, że nie ma konsultacji – mówi Gwamaka Kifukwe, ekspert Chin z think tanku ECFR. Będzie musiała przełamać tę nieufność, którą widać w społeczeństwach Afryki.

Z badań Afrobarometru przeprowadzonych w 2020 roku w 18 państwach Afryki wynika, że w większości z nich wpływy chińskie, zarówno gospodarcze, jak i polityczne, są ocenianie jako pozytywne przez większość społeczeństwa. Ale tylko 2 proc. uważa, że młode pokolenie powinno się uczyć chińskiego. Poza oczywiście dominującym angielskim – 71 proc., znaczący odsetek, 14 proc., uważa, że powinien to być francuski. Szansa dla Europy ciągle więc jest.

W latach 2021–2027 Unia Europejska chce zainwestować nawet 300 mld euro w krajach rozwijających się w ramach inicjatywy „Brama na świat". To pomysł na konkurowanie przede wszystkim z Chinami, które od lat nie tylko zarabiają, ale też wzmacniają swoją pozycję geopolityczną poprzez ofertę gospodarczą dla krajów, których rozwój wymaga inwestycji w infrastrukturę.

Jednym z takich miejsc, gdzie UE chce stawić czoło Chinom, jest Afryka. Chińskie inwestycje dobrze się tam zadomowiły, od przynajmniej dwóch dekad Pekin pożycza pieniądze na budowę portów, dróg, mostów czy kolei. Od 2000 do 2018 roku było to 148 mld USD, kolejne 60 mld euro już uzgodniono na najbliższe lata.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo
Polityka
Dlaczego Donald Trump jest syjonistą? „Za wsparciem USA dla Izraela stoi lobby, ale nie żydowskie”
Polityka
Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Beniamina Netanjahu
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus prosto ze szczytu G20 trafił do szpitala