„Naliczyłem już 40 porwanych. (...) To są ci ludzie, wśród których wyrosłem, którzy wychowali mnie. (...) Nie wiem, dlaczego ich porwano, żadnych żądań nie przedstawiono. Nie rozumiem, dlaczego wzięto ich jako zakładników" – napisał na Instagramie Abukakar Jangułajew, prawnik kaukaskiej filii rosyjskiego Komitetu Przeciw Torturom.
Porwania krewnych bliższych i dalszych nie mniej niż pięciu blogerów, aktywistów i emigrantów zaczęły się jak na komendę 22 grudnia. Pierwszy poinformował o nich mieszkający w Szwecji Tumso Abdurachmanow. Jego teściową i szwagierkę złapano aż w rosyjskim Astrachaniu i odwieziono do Czeczenii.
Czytaj więcej
Ramzan Kadyrow, wykorzystując służby specjalne, poluje na wróżki, jasnowidzów i uzdrowicieli. Motywowana względami religijnymi rozprawa z nieczystymi mocami ma wzmocnić jego pozycję w Czeczenii i poza nią.
Samego Abdurachmanowa próbowano zabić w Szwecji już w lutym 2020 roku. Nocą przybysz z Czeczenii wdarł się do jego domu i zaczął go tłuc młotkiem. Napadnięty obezwładnił go jednak. W styczniu 2021 szwedzki sąd skazał napastnika na dziesięć lat więzienia. Prokurator na procesie podkreślał, że ślady prowadzą do Groznego, a przestępca był związany z czeczeńskimi władzami. Dlatego uznano, że przyczyną napadu było krytykowanie w internecie czeczeńskiego watażki przez Abdurachmanowa.
Jednak krewni emigranta – bez wątpienia pod naciskiem władz – wyrzekli się go i publicznie oświadczyli, że jeśli ktoś go zabije, to nie wywoła to tradycyjnej, krwawej zemsty rodowej z ich strony. Nie uchroniło ich to jednak przed porwaniem. Wcześniej zażądano od nich, by „powstrzymali Abdurachmanowa".