Rada Europejska wybrała w 2004 r. na siedzibę Frontexu Warszawę na fali entuzjazmu do ledwo co przeprowadzonego poszerzenia Unii na Wschód. Samo powstanie nowej instytucji wynikało jednak z czegoś innego: masowego napływu imigrantów na Wyspy Kanaryjskie dwa lata wcześniej. Kraje bogatej Północy, do których dociera większość nielegalnych imigrantów, chciały w ten sposób uzyskać kontrolę nad ochroną granic zewnętrznych Unii.
Początkowo był to jednak niewiele więcej niż symbol. Jeszcze w 2014 r. budżet agencji zamykał się skromną kwotą 100 mln euro. Świeżo po utworzeniu wspólnej waluty w większości unijnych stolic nie było chęci do pozbywania się kompetencji w kolejnym kluczowym dla suwerenności obszarze: ochrony granic.
Wszystko zmienił kryzys migracyjny z 2015 r. Co prawda Angela Merkel zdołała powstrzymać falę przyjezdnych, zawierając wątpliwy z punktu widzenia etycznego układ z autorytarnym reżimem prezydenta Turcji Recepa Erdogana, jednak potrzeba było dużo więcej, aby uspokoić unijną opinię publiczną. Skoro lansowany przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera plan obowiązkowego podziału uchodźców spełzł na niczym, pozostało wzmocnienie Frontexu.
Budżet agencji już w 2020 r. poszybował więc do 400 mln euro, zaś na lata 2022–2029 zamknie się już całkiem pokaźną kwotą 5,6 mld euro. Agencja, która do tej pory posiłkowała się funkcjonariuszami oddelegowanymi przez państwa UE, teraz uzyskała prawo do bezpośredniego rekrutowania personelu. Dziś to ok. 600 osób i dodatkowo ok. 2 tys. pracowników oddelegowanych. Do 2027 r. ta pierwsza kategoria ma urosnąć do 3 tys., a druga – 7 tys. To znacząca siła, choć trzeba pamiętać, że i wówczas będzie to mniej niż 10 proc. łącznej liczby zatrudnionych w narodowych korpusach straży granicznej. Ludzie agencji służą już teraz w wielu krajach Unii (Rumunii, Bułgarii, Litwie, Łotwie), ale też w pozostających poza Wspólnotą (Albanii, Czarnogórze i Serbii, a nawet Nigrze i Senegalu).
Czytaj więcej
Komisja Europejska zdecydowanie odrzuca próby instrumentalizacji ludzi dla celów politycznych - powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Adalbert Jahnz, komentując sytuację na granicy polsko-białoruskiej. .