Ten tydzień to szansa dla Mateusza Morawieckiego na przywrócenie zaufania do Polski na arenie unijnej po wyroku Trybunału Konstytucyjnego kwestionującego prymat prawa unijnego. We wtorek premier po raz pierwszy, na własną prośbę, przemawiał w Parlamencie Europejskim w debacie na temat praworządności w Polsce. W czwartek spotka się z przywódcami innych państw UE na Radzie Europejskiej. A w międzyczasie ma szansę na bezpośrednią rozmową z Ursulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej, która ma w swoich rękach klucz do kasy z pieniędzmi na odbudowę gospodarki po pandemii.
Nie wiadomo, jak Morawiecki chce ją przekonać do tego, żeby odblokowała polski Krajowy Plan Obudowy, co da zielone światło dla zaliczki w wysokości 4,7 mld euro. Strategia, którą przedstawił w PE, opiera się na sprowadzaniu wyroku TK do obiektywnego sporu o pryncypia, w którym Polska nie jest pierwszym krajem wyrażającym wątpliwości odnośnie do kompetencji Trybunału Sprawiedliwości UE. – Jeśli instytucje przekraczają swoje kompetencje, państwo musi mieć narzędzia, żeby zareagować – powiedział Morawiecki. Zapewniał, że Polska z Unii nie wychodzi. I że zamierza respektować wyroki TSUE. Ale nie te, które uzna za wykraczające poza zakres kompetencji powierzonych unijnymi traktatami.
Co będzie na szczycie
Taka retoryka nie wydaje się jednak mieć szans powodzenia w relacjach z tymi, którzy o pieniądzach dla Polski decydują. – Mam głębokie obawy. Ten wyrok kwestionuje podstawy UE, stanowi bezpośrednie wyzwanie dla wspólnego porządku prawnego – mówiła Ursula von der Leyen. Było to jej pierwsze wystąpienie od czasu wydania wyroku przez TK i – jak na zazwyczaj wyważoną Niemkę – dość zdecydowane. – Trybunał Konstytucyjny państwa członkowskiego stawia pod znakiem zapytania pewne artykuły traktatu. To trafia nas w samo serce, takiej sytuacji nie było do tej pory. TK przykłada siekierę do korzeni jedności europejskiej – mówiła.
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki podczas wtorkowej debaty w PE kilkakrotnie proszony był o to, „by już zakończył". I chodziło nie tylko o jego wystąpienie, które trwało zbyt długo.
Debata w Strasburgu z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego miała burzliwy przebieg. – Prokurator stanu wojennego Piotrowicz to pana kolega dzisiaj. Na nich się pan opiera. Mówi pan do mnie do członka antykomunistycznych struktur, Radia Solidarność, NZS i zarzuca pan, że jesteśmy po złej stronie – mówił w swoim przemówieniu europoseł PO Andrzej Halicki.