W poniedziałek zakończył się proces rejestracji chętnych do udziału w prawyborach, które określą wspólnych kandydatów sześciu ugrupowań zarówno na posłów, jak i na premiera – rywali Fideszu. W tym pierwszym przypadku należało zgromadzić 400 podpisów poparcia, w drugim – 20 tys.
Między 18 a 26 września każdy Węgier, który w dniu wyborów będzie miał co najmniej 18 lat, uzyska możliwość głosowania przez internet na swojego faworyta. Gdy idzie o kandydatów do parlamentu, sprawa zakończy się na jednej turze. W przypadku ubiegających się o urząd szefa rządu, trzech polityków z najlepszymi notowaniami przejdzie do drugiej tury prawyborów w październiku, która będzie rozstrzygająca.
Co trzeci niezdecydowany
Najnowsze sondaże dają Zjednoczonej Opozycji (47 proc.) niemal równe poparcie, co Fideszowi (49 proc.). Marton Gergely, wydawca jednego z ostatnich niezależnych tygodników na Węgrzech HVG i były zastępca redaktora naczelnego „Népszabadság", największego dziennika opozycyjnego wobec Orbána, zanim w 2016 r. nie został on zamknięty przez sojuszników premiera, mówi jednak w rozmowie z „Rzeczpospolitą", że podobnie jak w przypadku brexitu czy wyboru Donalda Trumpa, te prognozy są obarczone wysokim ryzykiem.
– To będzie bardzo wyrównane starcie, ledwie kilka punktów procentowych zdecyduje o zwycięstwie. Zjednoczoną Opozycję tworzą niezwykle różne ugrupowania, od nacjonalistycznego Jobbiku po socjaldemokratów i Zielonych. Nie wiemy więc, czy wyborcy dadzą koalicji premię za jedność i otrzyma ona więcej niż suma sześciu ugrupowań, które wchodzą w jej skład, czy też odwrotnie, poparcie będzie mniejsze, bo w okręgu, gdzie opozycję reprezentuje kandydat konserwatywny, wyborcy o lewicowych poglądach wstrzymają się z oddaniem na niego głosu i odwrotnie.
Wciąż aż jedna trzecia Węgrów nie zdecydowała, na kogo odda za siedem miesięcy głos.