Sąd uwzględnił wniosek obrońców i zobowiązał prokuraturę do przekazania całości podsłuchanych rozmów – to najważniejsze ustalenie ze środowej rozprawy w procesie prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego i byłego szefa Klubu PSL Jana Burego. Są oskarżeni o nadużycie władzy przy obsadzaniu stanowisk w Izbie.
Sprawa wyszła na jaw w 2015 roku, a głównym dowodem są rozmowy Kwiatkowskiego z Burym, które podsłuchali śledczy. – Ty sobie szykuj kandydata na wicedyrektora – miał mówić prezes NIK do ludowca. Kwiatkowski miał też instruować kandydata na szefa delegatury łódzkiej, jak powinien odpowiadać na pytania w konkursie.
Pocięte cytaty?
Problem w tym, że od początku Kwiatkowski twierdził, że prokuratura potraktowała cytaty z jego rozmów wybiórczo, a w całości brzmią zupełnie inaczej. Zdaniem prezesa w rozmowie z kandydatem w Łodzi nie zdradzał szczegółowych pytań, lecz ograniczył się do informacji ogólnie dostępnych w regulaminie. Równie ogólnikowa miała być rozmowa z Burym.
Dlatego w środę na sali sądowej prezes NIK odtrąbił sukces. – To pozwoli na sprawiedliwy proces – powiedział. A obrońca Kwiatkowskiego mec. Mikołaj Pietrzak zauważał, że nagrania prokuratury nie są nawet „przekazane na oryginalnym nośniku".
Decyzja sądu jest złą wiadomością dla PiS. Bo w partii rządzącej ruszyły już przymiarki do odbicia Izby, czyli ostatniej ważnej instytucji będącej w rękach polityka kojarzonego z PO.