Ukraina. Wolodymyr Zelenski czyli czy komik będzie prezydentem

Wiele wskazuje na to, że zwycięzcą wyborów prezydenckich na Ukrainie okaże się popularny komik. Ale więcej w tym jest powodów do niepokoju niż śmiechu. (Przypominamy tekst z marca)

Aktualizacja: 21.04.2019 10:09 Publikacja: 21.04.2019 00:01

Ukraina. Wolodymyr Zelenski czyli czy komik będzie prezydentem

Foto: AFP, Sergei Supinsky

Z początku wyglądało to na żart, jednak socjologia – w tym wypadku – raczej nie kłamie. W przededniu zaplanowanych na 31 marca wyborów największe szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich na Ukrainie ma Wołodymyr Zelenski. Popularny komik w przedwyborczych sondażach nadal bowiem pozostaje na fali wznoszącej – we wszystkich badaniach opinii publicznej opublikowanych przed wyborczym weekendem pozostaje on liderem wyścigu o najwyższy urząd w państwie i cieszy się popularnością ok. 24 proc. wyborców. Za jego plecami – w teorii – śmiertelny bój o wejście do drugiej tury toczą ze sobą obecny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko (ok. 17 proc. poparcia) oraz była premier Julia Tymoszenko (ok. 19 proc.), która swój awans na drugą lokatę zawdzięcza wybuchowi skandalu związanego z korupcją w ukraińskim sektorze zbrojeniowym (uderzył on w prezydenckie środowisko, które zaangażowane było w wielomilionowy handel kontrabandą sprzętu wojskowego z... Rosji). Jednak niezależnie od tego, kto z tej dwójki wejdzie do drugiej tury, w ich sztabach korki od szampana nie powinny wystrzelić. Wszystkie badania pokazują bowiem, że w bezpośrednim starciu z Zelenskim ani Poroszenko, ani Tymoszenko nie mają szans. Tak więc zgodnie z sondażami następnym ukraińskim prezydentem powinien zostać showman i celebryta, który od 20 lat bawi Ukraińców nie tylko polityczną satyrą czy ckliwymi piosenkami o sytuacji w kraju, ale również wieloma niskich lotów seksistowskimi żartami.

Istota tych wyborów sprowadza się jednak do tego, że w ich przypadku nie ma żadnych pewników, a zmiennych jest tak dużo, że praktycznie nikt na Ukrainie nie podejmuje się przewidywać wyniku.

Zdaniem politologów i obserwatorów życia politycznego podstawowym problemem dla Zelenskiego jest to, że większość z osób deklarujących poparcie dla jego kandydatury to ludzie młodzi, często tacy, dla których najbliższe wybory byłyby pierwszymi. Tymczasem z dotychczasowych doświadczeń wynika, że młodzi do urn chodzą niechętnie. Składają się na to rozczarowanie klasą polityczną i brak wiary w moc oddanego głosu.

Właśnie dlatego sztab popularnego komika niemal od początku stawia na mobilizację młodego elektoratu m.in. poprzez informowanie o tym, jak można oddać głos, będąc poza miejscem swojego zameldowania (specjalnie dla studentów, których większość uczy się poza rodzinnym miastem). Drugim elementem tej strategii jest próba stworzenia jak najszerszej społeczności obserwatorów najbliższych wyborów z ramienia sztabu Zelenskiego, by zapobiec ewentualnym fałszerstwom.

Czy na pewno jest gotowy?

Jednym z najważniejszych pytań, na które nadal mało kto zna odpowiedź nad Dnieprem, jest to, jak dalece poważnie należy w ogóle traktować kandydaturę Zelenskiego. Czy naprawdę chce zostać prezydentem? Historia zna przypadki, gdy gwiazdy kabaretu podejmowały próbę zaistnienia w polityce – z różnym skutkiem i z różnych pobudek. Podczas francuskich wyborów prezydenckich w 1981 r. dużą popularnością cieszyła się kandydatura komika Coluche'a. Dzięki swoim kontrowersyjnym wypowiedziom uderzającym w polityczny establishment oraz wsparciu pisma „Charlie Hebdo" w pewnym momencie cieszył się nawet kilkunastoprocentowym poparciem. Jednak jak sam zaznaczał, jego start był jedynie zgrywą (w swym programie wyborczym proponował „zniesienie polityki" oraz wstawienie dotychczasowych polityków do galerii figur woskowych). Chciał ośmieszyć francuską politykę, która w jego opinii przemieniła się w show.

– Najlepszy kandydat to ten, który najlepiej wypada w telewizji. Ludzie nie głosują na prezydenta, tylko na to, co widzą w telewizji – mówił wówczas Coluche. Zrezygnował z udziału w wyborach na miesiąc przed głosowaniem.

Są jednak również przypadki, gdy komik osiąga poważny polityczny cel. Za przykład może posłużyć działalność włoskiego kabareciarza Beppe Grilla, który na fali popularności zdobytej poprzez piętnowanie polityków zamieszanych w skandale korupcyjne postanowił założyć w 2009 r. swoje polityczne ugrupowanie. Dzisiaj Ruch Pięciu Gwiazd wchodzi w skład koalicji rządzącej Włochami oraz dysponuje największą liczbą parlamentarzystów w Izbie Deputowanych (222 na 660), senatorów (107 na 320), działaczki tego ugrupowania są zaś burmistrzami Rzymu i Turynu.

A co chce osiągnąć Zelenski? Zdaniem wielu jego start w wyborach prezydenckich obliczony był przede wszystkim na rozwinięcie projektu politycznego Sługa Narodu. Kampania wyborcza miała stworzyć podwaliny pod jesienne wybory parlamentarne, w których partia o takiej nazwie ma zamiar wystartować. Deklaratywnie Zelenski chciałby przyczynić się – poprzez swoje ugrupowanie – do wpuszczenia jak największej liczby nieskażonych polityką ludzi do parlamentu, a tym samym odnowić elitę polityczną.

Taki plan miał i ma rację bytu, jednak chyba nawet ku zaskoczeniu samego Zelenskiego jego popularność przekroczyła oczekiwania wszystkich i prezydentura stała się realnym celem do osiągnięcia. Odpowiadając niejako na głosy krytyków i wątpiących, sam komik postanowił w ostatnich tygodniach przed wyborami opublikować film, w którym, wyłaniając się z cienia, stwierdza, że „jest gotowy". Czy aby na pewno?

Kandydat z YouTube'a

Wątpliwości jest sporo. Sam Zelenski postanowił prowadzić swoją kampanię w sposób znacznie bardziej charakterystyczny dla współczesnych projektów medialnych i samej polityki w niej jest bardzo mało. Główną platformą komunikacji z wyborcami jest jego kanał w serwisie YouTube oraz konta w mediach społecznościowych (Facebook, Telegram, Instagram). Większość z umieszczanych tam treści to specjalnie przygotowane i zmontowane filmiki ze spotkań z ekspertami, na których Zelenski znacznie częściej występuje w roli słuchacza, aniżeli oratora. Gdy pojawiła się konieczność przedstawienia jakiegoś programu wyborczego, stwierdził, że napiszą go jego wyborcy. Na jego apel o wysyłanie swoich sugestii względem tego, co i jak powinno się zmienić na Ukrainie (opublikowanym na Instagramie i Facebooku), odpowiedziało ponad 100 tys. osób. Na bazie ich propozycji zespół ekspercki skupiony wokół kandydata zaczął opracowywać nową strategię dla kraju.

Wszystko to prezentuje się nowocześnie i odróżnia go od pozostałych kandydatów, którzy działają w klasyczny sposób, stawiając na kampanię billboardową, liczne wystąpienia medialne i spotkania z wyborcami. Decyzja Zelenskiego o takim prowadzeniu kampanii była wynikiem chęci odcięcia się od starych polityków, jak i świadomości, że w starciu z nimi wyjdzie jego brak politycznego obycia. W efekcie jego sztab dba o to, aby przez większość czasu pozostawał odcięty od pytań dociekliwych dziennikarzy – do tej pory ukazało się ledwie kilka większych rozmów z nim jako kandydatem.

Tym samym to, co komik-kandydat serwuje swoim wyborcom, to starannie przygotowany wizerunek i w pełni kontrolowany przez jego sztab przekaz. Jak w rzeczywistości może prezentować się Zelenski jako mąż stanu, można jednak się przekonać m.in. z materiałów, które wyciekły z jego spotkania z przedstawicielami świata biznesu. Jego kilkuminutowa tyrada o jednoosobowych firmach sprowadziła się do ciągu niezbyt logicznie ze sobą powiązanych zdań i okrągłych fraz, w których ciężko było dostrzec jakikolwiek sens. Podobne niepokojące wrażenie wywołała jego rozmowa z zagranicznymi dziennikarzami opublikowana na tydzień przed pierwszą turą wyborów. Z ponadpółtoragodzinnego spotkania sztab wyciął i zmontował półgodzinny filmik, gdzie i tak jak na dłoni widać, że Zelenski przede wszystkim operuje okrągłymi zdaniami typu: „musimy przywrócić ukraińską kontrolę nad Krymem i Donbasem", „trzeba doprowadzić do zawieszenia ognia", „Ukraina musi się rozwijać i modernizować". Gdy przychodzi do konkretów, to ich braknie.

Podobne zgrabne frazy Zelenski potrafi wypowiedzieć na każdy temat (wyższe pensje dla nauczycieli; godne życie w kraju; młodzi muszą mieć warunki, by zostać na Ukrainie). Jest niejako wyrazicielem ukraińskich marzeń, ale mało wskazuje na to, by sam miał pomysł, jak do ich ziszczenia doprowadzić.

To, co dodatkowo zwraca uwagę – a także utrudnia ocenę, jak dalece na serio prowadzona jest jego kampania – to fakt, że aż do ostatnich tygodni komik wciąż był pochłonięty swoją dotychczasową pracą. Kończył zdjęcia do trzeciego sezonu „Sługi narodu" (serialu, w którym odgrywał rolę zwykłego nauczyciela niespodziewanie uczynionego prezydentem) i występował ze swoim kabaretem Kwartał 95 w ramach tournée po miastach Ukrainy. Warto przy tym zaznaczyć, że w swoich wystąpieniach nie stroni od politycznych żartów tak z samego siebie, jak i ze swoich kontrkandydatów. Jego spotkania z wyborcami niejako odbywają się jako część występów z nowym show.

Czy Ukraińcy zobaczą więcej Zelenskiego-polityka, jeżeli wejdzie do drugiej tury? Trudno powiedzieć. Na razie jego kampania bardziej przypomina lekkostrawne reality show ku pokrzepieniu ukraińskiego ducha. I wygląda na to, że jest to na razie najskuteczniejszy sposób na podbicie serc milionów wyborców.

Głos rozczarowanych

Kampania Zelenskiego, choć innowacyjna i nietypowa, a także wycyzelowana pod kątem eksponowania atutów i skrywania minusów kandydata, nie byłaby tak skuteczna, gdyby nie fakt, że za komikiem stoi popularność budowana przez ponad 20 lat funkcjonowania w ukraińskim (i nie tylko) showbiznesie. Największa i nawet najlepiej przeprowadzona w internetowych mediach społecznościowych kampania nie mogłaby przecież wykreować lidera wyborczego wyścigu w kraju, gdzie nadal dla ponad 70 proc. mieszkańców głównym źródłem informacji pozostaje telewizja (tylko co czwarty jako takie źródło wskazuje internet). Tymczasem Zelenskiego na ekranach telewizorów jest pełno od lat – występuje nie tylko ze swoją grupą kabaretową, ale również prowadzi liczne inne programy telewizyjne, gra w komediach romantycznych, rozkręcił ogromną firmę produkcyjną, która jest jednym z największych tego typu przedsiębiorstw rozrywkowych na Ukrainie. Co ważne, wypuszcza ona popularne produkcje na cały postsowiecki rynek medialny.

Jest to o tyle istotne, że siłą rzeczy Zelenski – aby zrobić karierę – musiał funkcjonować w pewnym wspólnym obszarze kulturowym razem z Rosją czy Białorusią. To bowiem właśnie przebicie się na rynek rosyjski przez lata stanowiło odpowiednik biletu do raju dla artystów z Ukrainy – i poniekąd nadal stanowi. Produkowanie filmów, seriali i piosenek po rosyjsku dawało (i daje) szansę na zarobienie znacznie większych pieniędzy i znacznie większą karierę. Rosyjskojęzyczny Zelenski nie był w tym wyjątkowy i przez lata zachowywał dobre relacje z rosyjskimi światem showbiznesu.

Choć w większości artykułów na temat komika-kandydata podkreślana jest waga serialu „Sługa narodu", w którym wykreował postać prezydenta z ludu, niejako będącego emanacją marzeń milionów Ukraińców, to nie mniejsze znaczenie dla jego politycznej kariery ma inna produkcja telewizyjna. Serial „Swaty", który współtworzył i produkował przez lata Zelenski, można nazwać odpowiednikiem polskiego „Rancza". Jego bohaterami są członkowie prostej i typowej rodziny mieszkającej w jakiejś bliżej nieokreślonej postsowieckiej przestrzeni (równie dobrze może być to Ukraina, co Rosja czy Białoruś), którzy przeżywają przygody silnie osadzone w życiu codziennym każdego mieszkańca krajów dawnego ZSRR. Serial wypełniają wspólne dla wszystkich tych państw problemy, święta, kontekst kulturowy czy rytuały. Nic więc dziwnego, że zdobył on olbrzymią popularność nie tylko na Ukrainie, ale też w Rosji i na Białorusi. I to właśnie zamieszanie wokół niego po raz pierwszy skłoniło Zelenskiego do aktywniejszego zaangażowania publicznego.

Przez lata lider grupy Kwartał 95 unikał bowiem komentowania spraw publicznych, ograniczał się do pojedynczych opinii. Za jego polityczny komentarz służyły skecze, które pisał z kolegami, a nie wystąpienia z trybun Majdanu. Zmieniło się to w listopadzie 2017 r., gdy Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zakazała wjazdu na teren Ukrainy rosyjskiemu aktorowi, który grał główną rolę w „Swatach". Zakaz ten przyczynił się do zakończenia produkcji serialu i to właśnie wówczas Zelenski opublikował internetowy filmik, który szybko rozprzestrzenił się po sieci (ciekawe podobieństwo do początku serialu „Sługa narodu", gdzie właśnie taki internetowy viral daje prezydenturę głównemu bohaterowi). W żywy sposób krytykował w nim władze za to, że zamiast zająć się poważnymi problemami, zakazują produkcji rosyjskojęzycznego serialu, który dał pracę setkom ludzi i podbił serca milionów.

Wystąpienie to było ważnym głosem dla milionów rosyjskojęzycznych Ukraińców z południa i wschodu kraju, którzy – choć są patriotami – mają inne podejście do swojego państwa i inaczej widzą kierunki jego rozwoju. Dla nich pewna wspólnota kulturowa z Rosją jest faktem, to właśnie tam jeździli zarabiać pieniądze, tam mają część swoich rodzin. Czy Rosja jest agresorem? Jest. Czy musimy odzyskać Donbas i Krym? Musimy. Ale też nie możemy o swoich związkach z Rosją zapominać, one istniały i są faktem. Tymczasem w nowej Ukrainie – w ich optyce – nawet zwykły serial komediowy, który nie był osadzony w propatriotycznym dyskursie, musiał zostać zakazany. A zakaz ten, tak jak dekomunizacja ulic czy miast, był ich zdaniem działaniem zastępczym, przykrywającym brak walki z korupcją.

Zelenski wyraził ich poglądy i uczucia. I to właśnie dla tego typu ludzi – prócz tych rozczarowanych brakiem zmian – stał się głównym kandydatem do przejęcia prezydentury z rąk Petra Poroszenki. Komik, który chce lepszej Ukrainy, niezależnej od Rosji, ale z Rosją potrafiącej się porozumieć. Kabareciarz, który stał się alternatywą dla wielu osób rozczarowanych politykami dawnej Partii Regionów, a także idealnym kandydatem w pomajdanowej Ukrainie – łączącym dążenia zachodniej i centralnej części kraju do odnowy klasy politycznej, jak i gwarantującym wysłuchanie głosu wielu milionów rosyjskojęzycznych Ukraińców z południa i wschodu kraju. Stąd m.in. jego propozycja, by kwestię wejścia do Unii Europejskiej i NATO poprzedziło ogólnokrajowe referendum. Stąd jego wola rozpoczęcia rozmów z Rosją w nowym formacie. A takie podejście do spraw międzynarodowych może być bardzo niebezpieczne dla Ukrainy. Jednak na razie wszystko wskazuje na to, że wiele milionów wyborców i tak jest gotowych uwierzyć w obraz, który wykreował przed nimi popularny komik.

Zwłaszcza że polityczni oponenci Zelenskiego pozostają w defensywie. Petro Poroszenko, choć najbardziej konkretny ze wszystkich kandydatów, wciąż musi płacić za grzechy swego środowiska. Skandale korupcyjne raz po raz uderzają w ludzi z jego otoczenia. Co nie zmienia faktu, że to właśnie on ma największe szanse stanąć do pojedynku z Zelenskim w drugiej turze. Julia Tymoszenko swoją pozycję zawdzięcza tylko dobrze działającym lokalnym ośrodkom partii, które sprawnie organizują jej kampanię – sama liderka Batkiwszczyny nie ma do zaoferowania nic prócz swego wizerunku „opiekunki narodu". Nikt nie ma też wątpliwości, że zarówno Poroszenko, jak i Tymoszenko chcą utrzymać status quo.

Dzień klauna

Nad Dnieprem rośnie niepokój, że główni kandydaci starego systemu posuną się do kupowania głosów i machinacji wyborczych. Ale czy Zelenski na pewno jest kandydatem nowego rodzaju? Wiele głosów wskazuje na jego powiązania z oligarchą Ihorem Kołomojskim. Obydwaj zaprzeczają swojej współpracy, ale ukraińska polityka zna już niejeden taki przypadek. W jakim stopniu wówczas samodzielny będzie prezydent – jeśli komik wygra wybory?

W jednym z nielicznych wywiadów na początku kampanii Zelenski stwierdził, że 1 kwietnia (dzień po głosowaniu) jest idealną datą dla ogłoszenia zwycięstwa klauna – jak sam potrafi siebie nazwać. Jednak patrząc na to, w jakim miejscu znajduje się Ukraina, z jakimi problemami musi się mierzyć i kto ma szansę objąć najwyższy urząd w państwie, powodów do śmiechu nie widać.

Autor jest ekspertem ds. Ukrainy, w latach 2014–2018 był analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Z początku wyglądało to na żart, jednak socjologia – w tym wypadku – raczej nie kłamie. W przededniu zaplanowanych na 31 marca wyborów największe szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich na Ukrainie ma Wołodymyr Zelenski. Popularny komik w przedwyborczych sondażach nadal bowiem pozostaje na fali wznoszącej – we wszystkich badaniach opinii publicznej opublikowanych przed wyborczym weekendem pozostaje on liderem wyścigu o najwyższy urząd w państwie i cieszy się popularnością ok. 24 proc. wyborców. Za jego plecami – w teorii – śmiertelny bój o wejście do drugiej tury toczą ze sobą obecny prezydent Ukrainy Petro Poroszenko (ok. 17 proc. poparcia) oraz była premier Julia Tymoszenko (ok. 19 proc.), która swój awans na drugą lokatę zawdzięcza wybuchowi skandalu związanego z korupcją w ukraińskim sektorze zbrojeniowym (uderzył on w prezydenckie środowisko, które zaangażowane było w wielomilionowy handel kontrabandą sprzętu wojskowego z... Rosji). Jednak niezależnie od tego, kto z tej dwójki wejdzie do drugiej tury, w ich sztabach korki od szampana nie powinny wystrzelić. Wszystkie badania pokazują bowiem, że w bezpośrednim starciu z Zelenskim ani Poroszenko, ani Tymoszenko nie mają szans. Tak więc zgodnie z sondażami następnym ukraińskim prezydentem powinien zostać showman i celebryta, który od 20 lat bawi Ukraińców nie tylko polityczną satyrą czy ckliwymi piosenkami o sytuacji w kraju, ale również wieloma niskich lotów seksistowskimi żartami.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Ursula von der Leyen udzieliła pierwszej pomocy pasażerowi samolotu
Polityka
Kandydat Donalda Trumpa na sekretarza obrony był oskarżony o napaść seksualną
Polityka
Trump ma nową kandydatkę na prokuratora generalnego. Broniła go przed impeachmentem
Polityka
Wskazany przez Trumpa kandydat na prokuratora generalnego rezygnuje
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Polityka
Anna Słojewska: Europejski nurt skręca w prawo