„Ile środków finansowych zostało przekazanych przez państwo polskie w latach 2016–2017 oraz w pierwszym kwartale 2018 roku na Kościół katolicki i instytucje Kościołowi katolickiemu podległe oraz na Pana Tadeusza Rydzyka i na fundacje należące do Kościoła katolickiego?" – to pytanie, które w swojej krótkiej interpelacji poselskiej stawia premierowi Piotr Misiło z PO-KO. Na odpowiedź czeka ponad rok i prawdopodobnie się nie doczeka. Z końcem kadencji Sejmu kończy się też bieg interpelacji poselskich.
Instytucja interpelacji jest uregulowana w Konstytucji RP. Wynika z niej, że premier i ministrowie mają 21 dni na odpowiedź. Co dzieje się w momencie zmiany kadencji, ustawa zasadnicza nie przewiduje. Jednak urzędnicy od lat posługują się interpretacją, że ustaje wówczas obowiązek odpowiedzi.
Powód? Twierdzą, że interpelacja jest związana z wykonywaniem przez posła mandatu, który zanika z końcem kadencji. Poza tym interpelacje kierowane są do rządu, a ten z pierwszym dniem posiedzenia nowego Sejmu składa dymisję, a trudno, by nowa Rada Ministrów odpowiadała za poprzedników.
Taka interpretacja wydaje się być dobrą wiadomością dla PiS. Rząd miesiącami zwleka bowiem z odpowiedziami na niewygodne pytania.
By się o tym przekonać, wystarczy przejrzeć zakładkę „brak odpowiedzi na interpelacje" na stronie internetowej Sejmu. Liczy ponad 270 pozycji, a z niektórymi odpowiedziami rząd zwleka od półtora roku. Wśród interpelacji dotkniętych największym poślizgiem są niemal same autorstwa opozycji. Dotyczą w zasadzie kilku obszarów: nagród, gabinetów politycznych i przelewów dla organizacji pozarządowych. Najdłużej, bo 586 dni, na odpowiedź czeka Marcin Kierwiński z PO-KO. Pytał o nagrody przyznane wojewodom.