To jedyny podatkowy konkret programowego przemówienia Donalda Tuska. Brzmi pociągająco, może jednak przynieść nowe problemy przedsiębiorcom i dużo pracy księgowym.
Przypomnijmy, że teraz firmy muszą płacić podatek od przychodu należnego. Czyli także wtedy, gdy nie dostały zapłaty od kontrahenta. Wystarczy, że sprzedadzą towar albo wykonają usługę. Co ma się zmienić? Wprowadzimy kasowy PIT, przedsiębiorcy zapłacą podatek dochodowy dopiero po otrzymaniu środków – powiedział premier Donald Tusk podczas expose. Wcześniej Koalicja Obywatelska zapowiadała, że z kasowej metody będą mogli korzystać mali podatnicy, czyli mający do 2 mln euro przychodu rocznie.
Czytaj więcej
Minimum 6 miesięcy ma wynosić vacatio legis dla zmian w przepisach podatkowym - przewiduje umowa koalicyjna partii, które utworzą przyszły rząd. PiS znacznie skrócił czas wejścia nowych przepisów w życie od momentu ogłoszenia w Dzienniku Ustaw, średnio z 50 do 15 dni.
Na czym polega kasowy PIT
Co to oznacza? Firma nie będzie musiała wykazywać przychodu i płacić podatku od razu po transakcji i wystawieniu faktury. Rozliczy się z fiskusem wtedy, gdy kontrahent ureguluje należność.
A co z rozliczeniem kosztów? Skoro mają być kasowe przychody, to powinny być też koszty. Teraz kupujący rozliczają je na podstawie faktury, nawet gdy za nią jeszcze nie zapłacili. Jeśli ma wejść kasowe rozliczenie przychodów, trzeba także konsekwentnie zastosować je do kosztów i uznać, że rozliczamy je dopiero po zapłacie. Inaczej budżet państwa dostanie mocno po kieszeni.