Thomas Urban: Putinowi nie udała się modernizacja Rosji

Widoczna jest tendencja do redukowania i stopniowego wymazywania zbrodni Stalina. Obserwuję relatywizowanie historii. W Rosji jest teraz przedstawiany jako pogromca faszystów, wyzwoliciel narodów europejskich i w moim przekonaniu większość Rosjan w to wierzy - mówi Thomas Urban, niemiecki pisarz i publicysta.

Aktualizacja: 18.01.2020 12:57 Publikacja: 17.01.2020 18:00

Thomas Urban: Putinowi nie udała się modernizacja Rosji

Foto: archiwum prywatne

Plus Minus: Jest pan autorem książki o Katyniu. Czy do zbrodni katyńskiej musiało dojść?

Związane to było z ideą Stalina – wprowadzeniem dyktatury proletariatu w innych krajach. Polska miała być pierwszym z tych, w których chciał zainstalować system nazywany przez niego socjalizmem. Na drodze do realizacji tych planów stała patriotyczna polska elita.

Ale nie był to odwet, zemsta?

Stalin miał osobisty uraz do Polaków, bo był oskarżany przez innych bolszewickich przywódców, że swoją nieudolnością przyczynił się do klęski armii Tuchaczewskiego w czasie wojny polsko-bolszewickiej. O tej nienawiści świadczyła tzw. akcja polska, czyli deportacja obywateli Rzeczypospolitej w inne rejony kraju, czy likwidacja Polskiej Partii Komunistycznej. Stalin był przekonany, iż ma prawo decydować o życiu i śmierci prawdziwych lub wyimaginowanych przeciwników jego koncepcji.

Gdy Sowieci dokonywali zbrodni m.in. w Katyniu, Niemcy prowadzili na terenach okupowanej Polski akcję AB skierowaną przeciwko polskiej inteligencji. Współpraca służb obu państw kwitła, czy mogły konsultować swoje zbrodnicze plany?

W Krakowie, Zakopanem, Lwowie odbywały się konferencje oficerów gestapo i NKWD. Ale nie mamy informacji o treści prowadzonych rozmów. Myślę, że Niemcy nie wiedzieli w tym czasie o Katyniu, a także nie informowali NKWD o akcji AB. Mogli jedynie się domyślać, że strona radziecka również ma program likwidacji polskiej elity. To, co zdarzyło się potem, dzisiaj nazwalibyśmy największym fake newsem w nowoczesnej historii. Najpierw starano się ukryć zbrodnię, a gdy została ujawniona, stwierdzono: to nie my zabijaliśmy, to Niemcy. W utrwalanie tego kłamstwa włączony został cały aparat represji państwa sowieckiego.

To był wielki sukces propagandy radzieckiej. Ale pomogło jej też to, że Goebbels, który o zbrodni poinformował, miał złą reputację. Nikt mu nie wierzył.

W niektórych publikacjach osób związanych z rządem londyńskim pojawiały się stwierdzenia, że Biały Dom i rząd Wielkiej Brytanii świadomie kłamały w sprawie Katynia. Ale nie potwierdzają tego dokumenty. Roosevelt wraz z doradcami absolutnie wierzyli, że sprawcami byli Niemcy. Mieli podstawy, aby tak myśleć, bo odkryto masowe groby pod Kijowem w Babim Jarze, i nie było wątpliwości, że sprawcami byli Niemcy. Ze znanych dokumentów brytyjskich wynika, że eksperci nie byli pewni, po której stronie szukać sprawców. Dlatego Churchill zdecydował, że rząd brytyjski w tej sprawie nie zajmie oficjalnego stanowiska. Za to do dzisiaj jest atakowany, ale w 1943 r. nie miał wyboru.

Przekaz o niemieckiej zbrodni bezkrytycznie przyjęła prasa amerykańska, brytyjska i francuska. W kilku przypadkach autorzy takich publikacji byli współpracownikami sowieckich służb.

Są dwa typy współpracowników obcych służb. Pierwsi to ci, którzy akceptują wszystko i wykonują rozkazy, a jeżeli jest taka potrzeba, kłamią.

...to po prostu funkcjonariusze.

Tak. Druga grupa to ci, którzy wierzą, którym wydaje się, że realizują jakąś misję. Wielu z korespondentów amerykańskich i brytyjskich, którzy przebywali wtedy w Moskwie, było przekonanych o niemieckiej winie, bo idealizowali radziecką rzeczywistość. Już w latach 30. wielu przedstawicieli zachodniej liberalnej inteligencji uważało, że Stalin buduje sprawiedliwe społeczeństwo. I chociaż w drugiej połowie lat 30. pojawiały się wiadomości o wielkich czystkach, oni w to nie wierzyli.

Podobnie jak w Wielki Głód na Ukrainie.

Doskonale pokazuje to film Agnieszki Holland „Obywatel Jones". Dzisiaj wiemy, jakie rozterki mieli korespondenci zachodniej prasy, jak wyglądało życie obywateli radzieckich, ale wtedy ci dziennikarze nie mogli tego wszystkiego wiedzieć. Tak – wierzyli ślepo w sprawstwo Niemców, pomylili się, ale nie sądzę, że świadomie kłamali.

Zbrodnia katyńska została wykorzystana w nagonce antysemickiej przez propagandę Goebbelsa. Gdy w kwietniu 1943 wybuchło powstanie w getcie, wskazywała ona „na żydowsko-bolszewickich sprawców z Katynia", po to, by usprawiedliwić zbrodnie popełnione w trakcie tłumienia powstania w Warszawie. Na ulotkach enkawudziści mordujący polskich oficerów nieprzypadkowo mieli rysy semickie. Co o Katyniu myśleli przeciętni Niemcy?

Znamy wewnętrzne raporty gestapo o nastrojach społecznych w Niemczech. Po Stalingradzie większość Niemców była przekonana, że wojna jest straszna, i chciała, aby szybko się zakończyła. Z drugiej strony możemy obejrzeć film ze spotkania w Berlinie, gdy Goebbels krzyczy: „Chcecie wojny totalnej?", a tłum odpowiada mu: „Tak, chcemy!". Z raportów gestapo wynika jednak, że tak myślała mniejszość Niemców. Jeżeli chodzi o opinię dotycząca Katynia, odczucia były podzielone, część wierzyła, że była to zbrodnia bolszewicka i trzeba walczyć do końca, „bo taki sam los może nas spotkać". Brytyjczycy nagrali rozmowy niemieckich jeńców, opinie wśród nich także były podzielone, ale wynikało to właśnie z braku wiarygodności Goebbelsa.

Żołnierze Wehrmachtu i SS byli przywożeni do Katynia, aby zobaczyć ofiary, co miało wzmocnić ich ducha bojowego i nienawiść do bolszewików.

Wśród tych żołnierzy był mój ojciec, wtedy młody porucznik. Jego relacja z tego pobytu spowodowała, że zacząłem się interesować Katyniem. U nas w domu znajdowała się niemiecka wersja książki Józefa Mackiewicza o Katyniu, przeczytałem ją, gdy miałem 15 lat. Ojciec opowiadał mi, że on i jego koledzy nie mieli wątpliwości co do celów działania reżimu bolszewickiego, ale mieli też nadzieję, że dzięki informacjom o Katyniu, przynajmniej na zachodzie, wojna szybko się skończy. To oczywiście była naiwność z ich strony.

Po wojnie lekarzy, którzy badali szczątki znalezione w Katyniu w 1943 r., potraktowano jak kolaborantów Hitlera. Niektóre sądy orzekały kary więzienia za szerzenie tej „kłamliwej propagandy".

To był jeden z wielu zarzutów, ale faktycznie jest widoczny w aktach sądowych.

Było to oczywiście eksponowane przez sowiecką propagandę. Przekaz miał być prosty, jeżeli byłeś kolaborantem Hitlera, to na pewno kłamiesz w sprawie zbrodni katyńskiej. Zatem ci, którzy na zaproszenie Niemców do Katynia przyjechali w następnych latach, stali się kolejnymi ofiarami ZSRR.

Co ciekawe, na zachodzie Europy, np. w Holandii, Belgii i Francji, byli oni skazywani na kary więzienia.

Świadkowie wydarzeń zostali zaszczuci, a być może niektórzy stali się ofiarami mordów politycznych. Mieszkańców okolic Katynia, którzy jako pierwsi wskazali Niemcom doły śmierci w 1943 r., zamordowały sowieckie służby, pochowano ich prawdopodobnie w Katyniu.

W archiwach radzieckich nie znaleziono informacji na temat ich losów, ale Rosjanie nie są zainteresowani upublicznianiem takich informacji. Nie znamy miejsca takiej zbrodni. Ale mamy wypowiedź byłego oficera NKWD Dmitrija Tokariewa, który pod koniec życia, już w 1990 r., zeznał przed rosyjskim prokuratorem wojskowym, że nikt „ze świadków rosyjskich nie mógł przeżyć", to zostało zinterpretowane jako rozkaz ich likwidacji. Ten sam oficer NKWD organizował egzekucję Polaków w Kalininie.

Tajemniczo brzmi sprawa córki duńskiego lekarza Tramsena, która została znaleziona martwa w Warszawie w 1970 r. Podejrzewał, że mogła to być zemsta KGB za jego udział w komisji katyńskiej.

W tym przypadku nie sądzę, że Rosjanie dokonali zbrodni politycznej. Po śmierci Stalina strona radziecka nie była zainteresowana prowokowaniem ponownej debaty o Katyniu w międzynarodowych mediach. Wydaje mi się, że to mógł być wypadek. W 1975 r. miał miejsce jednak zamach na profesora Stanisława Swianiewicza, który publicznie opowiadał, że przygotowuje książkę o Katyniu i występował na międzynarodowej konferencji o prawach człowieka.

Już od 1944 r. Sowieci na nowo pisali historię. Nikołaj Burdenko, który na nowo odkrył doły ze szczątkami w Katyniu, twierdził, że sprawcami są Niemcy. Sowieci spreparowali np. dziennik burmistrza Smoleńska Mienszagina, który jakoby miał w nim napisać w 1941 r. o mordzie dokonanym przez Niemców w lesie katyńskim. Fałszowano listy znalezione przy zwłokach. Czy preparowanie dowodów materialnych, aby udowadniać tezy w dyskusji historyków, może być wykonywane przez rosyjskie służby też dzisiaj?

Fałszowanie dokumentów przez służby specjalne odbywała się od wieków. Od dawna takie działania są elementem polityki i działalności wywiadów. Jestem przekonany, że do dzisiaj dokumenty są fałszowane i powstają na ich podstawie fake newsy. Metody działania są stare, ale instrumenty nowe i bardziej skutecznie mogą oddziaływać na społeczeństwo.

Opisuje pan w swojej książce, jak oficerowie Wehrmachtu, będący przeciwnikami Hitlera i w czasie gdy odkryto groby stacjonujący w okolicach Smoleńska, dochodzili do prawdy.

Ten wątek był dotychczas nieznany, w żadnej książce o Katyniu nie figuruje nazwisko porucznika Fabiana von Schlabrendorffa i jego współpracy z amerykańskim generałem Williamem Donovanem, szefem Biura Służb Strategicznych. Na ten trop wpadłem przez przypadek, czytając rosyjskie blogi dotyczące Katynia. Na jednym z nich znalazł się wpis, że przyjaciel von Stauffenberga miał wpływ na decyzję, aby zablokować w trakcie procesu norymberskiego inicjatywę sowieckiego prokuratora generała Siergieja Rudenki w sprawie Katynia, który chciał obarczyć tą zbrodnią Niemców. Zainteresowało mnie to, bo od dawna zajmuję się niemieckim ruchem oporu wobec Hitlera. We wspomnieniach generała Rudolfa-Christopha von Gersdorffa, który nadzorował ekshumację w Katyniu, natrafiłem na wzmiankę na ten temat. Zdecydowałem się dotrzeć do bliskich von Schlabrendorffa i to mi się udało, a w archiwum amerykańskim znalazłem jego sprawozdanie dla generała Donovana napisane podczas pierwszego procesu norymberskiego.

Gdy w Katyniu odkryto doły śmierci, właśnie ci oficerowie przygotowywali zamach na Hitlera.

Tak. To miało duże znaczenie, stali się dla amerykańskich służb wiarygodni. Amerykanie o istnieniu takiej grupy dowiedzieli się od informatora, którego mieli w MSZ w Berlinie.

Oficerowie planowali przekazać zdjęcia z Katynia Amerykanom?

Mamy poszlaki wskazujące, że jeden z dyplomatów amerykańskich przez pośredników dostał zdjęcia z Katynia od tej grupy. Przeciwnicy Hitlera dążyli do zakończenia wojny na froncie zachodnim i mieli naiwną nadzieję, że zdjęcia dotrą do Roosevelta, przekonają go o sowieckiej winie i skłonią do zerwania ze Stalinem.

Czy pośrednikiem mógł być szef Abwehry admirał Wilhelm Canaris, który potajemnie wspierał ruch oporu?

Nie jest to wykluczone. Nie znalazłem jednak na ten temat dokumentów, bowiem archiwa Abwehry zostały zniszczone podczas bombardowania Berlina. W relacji jednego z byłych oficerów wywiadu wynika, że Canaris spotkał się w czasie wojny z generałem Donovanem na terenie Hiszpanii, by zbadać szanse na rozejm na froncie zachodnim. Ale nie znam innego źródła, które może to potwierdzić, a w archiwach hiszpańskich służb na ten temat też nic nie ma.

Czy świadectwo von Schlabrendorffa miało wpływ na to, że w czasie procesu norymberskiego nie obarczono Niemców tą zbrodnią, do czego przecież dążyli Sowieci?

Tak. Amerykanie zmienili w trakcie procesu swoje oficjalne stanowisko w sprawie Katynia. Wydaje mi się, że istotne znaczenie miało właśnie raport von Schlabrendorffa.

Dla Rosjan, cytując szefa NKWD Ławrienitja Berię, Katyń był „tylko błędem", dla nas to okrutna zbrodnia. To kolosalna różnica. Ich zdaniem rozbiory Polski to było gromadzenie ziem ruskich, zajęcie Kresów Rzeczypospolitej było wyzwoleniem Ukraińców i Białorusinów, powstanie warszawskie było zaś „nieodpowiedzialną awanturą rządu londyńskiego". Dzisiaj ta narracja ponownie wykorzystywana jest przez Rosję w budowaniu ich przekazu.

Mam przyjaciół w Moskwie, bywam u nich regularnie, to ludzie inteligentni, otwarci na model demokracji zachodniej, krytykujący Stalina, a jednak uważają, że w 1939 r. pakt Ribbentrop–Mołotow był potrzebny, bo Ukraińcy i Białorusini byli represjonowani przez „faszystowski polski reżim". Oni w to wierzą. Wydaje mi się, że tak myśli też Putin.

Czy wierzą także w to, że Polacy mieli udział w rozpoczęciu II wojny światowej.

To jest czysta manipulacja, celowe wyostrzanie przekazu, drażnienie, prowokowanie. Polityka ministra Becka nie była najmądrzejsza, ale on nie chciał wojny.

Podobne działania obserwowaliśmy przed agresją Rosji na Gruzję i przed zajęciem Krymu. Czy te prowokacje mają przygotować rosyjskie społeczeństwo na najgorszy scenariusz?

Nie wierzę, by Putin celował w kraj członkowski NATO. W Gruzji testował, jak daleko może się posunąć. Wojna prowadzona przez Rosję na Ukrainie i okupacja Krymu być może wynikała z jego przekonania, że wszyscy, którzy mówią po rosyjsku, powinni być obywatelami Federacji Rosyjskiej. To jest błędne przekonanie. Jego ludzie ciągle robią zamieszanie w innych krajach, destabilizują sytuację. W Hiszpanii obserwujemy, jak rosyjscy trolle i służby angażują się w konflikt w Katalonii. Moim zdaniem takie działania wynikają z tego, że Putinowi nie udała się modernizacja Rosji. Bo co ten kraj może zaoferować innym? Ropę i gaz, czołgi, samoloty wojskowe. Młode pokolenie ucieka z Rosji. Wydaje mi się, że Putin myśli tak: jeżeli nam się nie udaje, to dlaczego inni mają mieć dobrze?

Wracając do Katynia, czy nie wydaje się panu, że rozpuszczanie „mgły informacyjnej", prowokacje spowodują, że w dyskusji o tej zbrodni pojawi się nurt rewizjonistyczny i znowu jako sprawcy będą wskazywani Niemcy?

Są poszlaki, które na to wskazują. Kiedy Władimir Putin został prezydentem po raz drugi, dokumenty katyńskie zostały usunięte z oficjalnych stron internetowych archiwum państwowego. Wprawdzie oficjalnie nie może wycofać się z przekazu, że za zbrodnią stało NKWD, bo to publicznie powiedział przecież w czasie spotkania z Donaldem Tuskiem, ale może umniejszać tę zbrodnię. Gdy jakiś czas temu byłem w Moskwie, w największej księgarni w centrum znalazłem pięć książek o Katyniu w języku rosyjskim i w każdej prezentowano tezę, że sprawcami byli Niemcy. Główne przesłanie programów telewizyjnych na ten temat – można je obejrzeć na YouTubie – też jest takie.

W rosyjskich podręcznikach Katyń nie występuje, jest za to białoruski Chatyń, gdzie złożone są ofiary nazistów. Ta zbrodnia jest zacierana do dzisiaj?

Nie ma rewizji oficjalnego stanowiska, ale w debacie historyków, także w mediach państwowych dominuje przekaz, że to nie jest zbrodnia stalinowska. Przypomnę jednak, że patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl I, który wcześniej był metropolitą smoleńskim, zawsze popierał badania na temat Katynia, atakuje Stalina jako przestępcę i uważa, że trzeba się modlić, także za polskie ofiary. Pod tym względem stoi po stronie Polaków.

Nie mamy zatem do czynienia z naturalnym sporem o odmienne postrzeganie i interpretację historii, tylko z elementem wojny informacyjnej?

Widoczna jest tendencja do redukowania i stopniowego wymazywania zbrodni Stalina. Obserwuję relatywizowanie historii. W Rosji Stalin jest teraz przedstawiany jako pogromca faszystów, wyzwoliciel narodów europejskich i w moim przekonaniu większość Rosjan w to wierzy. Przeciętny Rosjanin nic nie wie o Katyniu czy o tym, że po wojnie krajom wschodniej Europy narzucony został system totalitarny oraz dochodziło w nich do zabójstw politycznych.

Moskwa stara się podkreślać, że jej celem jest odbudowa Wielkiej Rosji i że w przeszłości kreowała wydarzenia, które miały wpływ na historię świata – dzisiaj tak wspominana jest rocznica zakończenia wojny. Jednocześnie ciągle korzysta z metod dezinformacji, które przetestowała, zakłamując prawdę o Katyniu.

Moim zdaniem taki sposób działania Putina nie jest skuteczny. Nikt na świecie, oprócz rosyjskich rewizjonistów, nie kwestionuje tego, że za zbrodnią katyńską stało NKWD i państwo radzieckie. Większość osób interesujących się polityką na zachodzie Europy czy w USA jest przekonana, że Rosja, a nie jakaś milicja ludowa, prowadzi wojnę w Donbasie.

Zatem Rosja tę debatę przegrywa?

Tak. Bardziej bolesne dla Putina może być to, że efekt działań wojennych w Gruzji i na Ukrainie jest odwrotny od zamierzonego. Przed agresją na Gruzję Rosja miała dobre notowania w tym społeczeństwie, teraz Rosjanie są traktowani przez przeciętnego Gruzina jako wrogowie. Przed agresją na Ukrainie Rosja miała wpływ na politykę wewnętrzną w tym kraju, teraz nie ma o tym mowy. Rosja nie jest wzorem dla młodego pokolenia w tych krajach. Kraje islamskie dawnego Związku Radzieckiego wyemancypowały się od Rosji, w debacie wewnętrznej pojawia się przekaz, że przez wieki ich mieszkańcy byli traktowani przez Rosjan jako ludzie drugiej kategorii. Dość wspomnieć, że Kazachstan trzy lata temu wprowadził alfabet łaciński i zrezygnował z cyrylicy. To był poważny cios dla idei Wielkiej Rosji.

Thomas Urban, pisarz, publicysta, były korespondent niemieckiej gazety „Süddeutsche Zeitung" w Madrycie, autor m.in. książki „Katyń. Zbrodnia i walka propagandowa wielkich mocarstw" (polskie wydanie: Wydawnictwo Bellona, 2019)

Plus Minus: Jest pan autorem książki o Katyniu. Czy do zbrodni katyńskiej musiało dojść?

Związane to było z ideą Stalina – wprowadzeniem dyktatury proletariatu w innych krajach. Polska miała być pierwszym z tych, w których chciał zainstalować system nazywany przez niego socjalizmem. Na drodze do realizacji tych planów stała patriotyczna polska elita.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich