Państwa demokratyczne mają oczywiście więcej trudności w kontrolowaniu społeczeństwa i jego zachowań, ale i dyktatury nie zawsze dobrze sobie z tym radzą. Reakcja komunistyczno-kapitalistycznego rządu Chin wywołała zazdrość w wielu krajach, również w Stanach Zjednoczonych. – Im to dobrze – wzdychał jeden z lekarzy odpowiedzialnych za koordynację walki z koronawirusem. – Mogą zamknąć miasto wielkości Los Angeles, nie wpuszczać i nie wypuszczać nie tylko wirusa, ale i informacji. Jednak wydostało się dosyć informacji, by izolacja Chin wywołała kryzys gospodarczy w Chinach i na giełdach światowych. W Korei Północnej rozstrzelano podobno kilku nosicieli wirusa, ale w Iranie, który nie jest dyktaturą doskonałą, rząd nie panuje już nad sytuacją i mnożą się nie tylko ogniska wirusa, ale i otwarte głosy krytykujące rząd. Jeśli SARS-CoV-2 obali jakiś rząd, to będzie to właśnie rząd w Teheranie.
O samym wirusie wiemy bardzo mało, ale internet aż tętni od informacji, dezinformacji i fake newsów na jego temat. Najważniejsze jest hasło polityków i mediów: „Tylko nie wpadajmy w panikę". Oczywiście jest to hasło wywoławcze, żeby wpaść nie tylko w panikę zwyczajną, ale i w globalną.
W USA jest około 100 zdiagnozowanych zachorowań i (na razie) dziewięć przypadków śmiertelnych. Ludności jest oficjalnie około 330 mln. Duża część robi zakupy na okres zarazy. W stanach Waszyngton, Oregon i Kalifornia półki zostały opróżnione – przede wszystkim z wody, makaronów, papieru toaletowego i przeróżnych puszek. W innych stanach ludzie robią zakupy dyskretniej, twierdząc, że to nie z powodu spodziewanej epidemii ładują do swoich wielkich samochodów jedzenie na kilkadziesiąt dni dla kilkudziesięciu osób.
Zastanawiałam się, co ja bym chciała przede wszystkim kupić, gdybym nie miała, jak każdy Amerykanin, pełnej lodówki. I przypomniałam sobie PRL oraz bezustanne mówienie o robieniu zapasów. Pamiętam, że w 1962 r. na pl. Unii Lubelskiej powstał nowoczesny budynek pod nazwą Supersam. Był zupełnie niekomunistyczny, choć stanął kilkaset metrów od MDM i pl. Konstytucji. Miał płynny kształt i oszklone ściany, a przed oficjalnym otwarciem był przez wiele tygodni reklamowany w Kronice Filmowej i w gazetach jako szczytowe osiągnięcie socjalistycznej gospodarki. Kupujący mieli chodzić z koszykami między półkami, sami wybierać makaron dwu- lub czterojajeczny, masło stołowe lub eksportowe, kawę zbożową czy nawet ocet. Największą zaletą miało być stanie tylko w jednej kolejce (potem okazało się, że ogólnych kolejek było co najmniej dwie – po koszyki i do kasy, ale były też osobne po kawę i wędliny).