Izraelici wyszli z Egiptu i doszli do Ziemi Obiecanej. Szli jednak te ponad 700 kilometrów nie przez 2–3 tygodnie, ale przez 40 lat. Sens tej długiej pielgrzymki bywa różnie interpretowany, ale ogólnie istnieje zgoda, co do tego, że droga przez pustynię, w czasie której umarło pierwsze pokolenie bohaterów, w tym i Mojżesz, miała dydaktyczne znaczenie. Nie mówiąc i o tym, że właśnie w czasie tej podróży Bóg wręczył Mojżeszowi tablice z dziesięcioma przykazaniami, które – jak wiemy – obowiązują we wszystkich trzech religiach.
Oczywiście nowocześni egzegeci Pisma Świętego mogą mówić, że 40 lat było potrzebne na stworzenie szczepionki przeciw zarazie lub na wytworzenie przeciwciał; jednym słowem – była to kwarantanna. W miarę jak narasta niepokój i strach przed konsekwencjami obecnej pandemii, będziemy prawdopodobnie widzieć więcej odwoływania się do metafizycznego jej sensu.
Cztery dni po Pesachu w tym roku przychodzi Wielkanoc, o której nie będę się wymądrzać, ale zwrócę uwagę na rolę Poncjusza Piłata, który przewodził procesowi Jezusa Chrystusa i zatwierdził jego wyrok. Piłat ma ogólnie fatalną opinię, choć bardzo się tłumaczył, że on tylko przewodniczył procesowi (tak jak sędzia w amerykańskim systemie sądownictwa), a wyrok wydała ława przysięgłych, jakbyśmy dziś powiedzieli – współobywateli. Jedna tylko rzecz może w dzisiejszych czasach pandemii wymagać rewizji w naszym języku. Czytam właśnie, że jakaś postać polityczna „umyła ręce". Piszą tak o nim jego oponenci czy krytycy i czytelnik ma natychmiast skojarzyć byłego wicepremiera z Poncjuszem Piłatem i go potępić. Ale jesteśmy, przypomnę, w okresie pandemii, na którą mamy w tej chwilę jedno tylko antidotum – mycie rąk – i jest wyjątkowo niedydaktycznie negatywnie kojarzyć ablucję. Nie namawiam do tego, by mówić dzieciom „wymyj Józiu rączki jak pan Poncjusz Piłat", ale też nie chcemy, by milusińscy odmawiali mycia rąk, powołując się na podsłuchane rozmowy polityczne. Pamiętajmy też o roli tłumów czy jak dziś byśmy powiedzieli „powszechnej opinii publicznej" we wzajemnym podniecaniu się i wydawaniu pochopnych, błędnych, okrutnych i niesprawiedliwych wyroków. Wściekły tłum nie tylko naciskał na Poncjusza Piłata, ale buntował się kilkakrotnie przeciwko Mojżeszowi, który w gniewie aż rozbił tablice z przykazaniami.
I przeciwko prorokowi Muhammadowi buntowali się jego współplemieńcy, do tego zresztą stopnia, że musiał opuścić Mekkę, udać się do oddalonej o pięćset kilometrów Mediny i walczyć zbrojnie przez osiem lat, by zwyciężyć. Co powoduje tłumem? Zwątpienie? Strach? Psychologia tłumu, która pozbawia nas możliwości samodzielnego myślenia? Zarazy, pandemie, katastrofy nie zawsze sprzyjają rozsądnemu myśleniu. Chcemy znaleźć winnych – albo tego, co się stało, albo tego, że katastrofie nie zapobieżono. Tłum nie używa wyważonego języka. Tłum krzyczy „gilotyna", „ukrzyżowanie", „na latarnię".