Blackmore gubił się jako człowiek, ale miał intuicję w sprawie nowych współpracowników. Następcami Gillana i Glovera byli wokalista David Coverdale i Amerykanin Glenn Hughes, śpiewający basista z zespołu Trapeze. Purple unowocześnili brzmienie, dodając do rocka elementy soul i funky. Nagrali albumy „Burn" i „Stormbringer" z przebojami „Soldier of Fortune" i „Mistreated", „You Fool No One". Do rockowej legendy przeszedł koncert „California Jam" w 1974 r. Obejrzało go 400 tys. fanów. Blackmore był wściekły z powodu przyspieszenia występu, gdy kontrakt mówił o wejściu na estradę po zmierzchu. Nie ograniczył się do zniszczenia gitary: rozbił też obiektyw jednej z kamer telewizyjnych. Okrasił to niezapowiadanymi efektami pirotechnicznymi, które zmiotły okulary z twarzy Iana Paice'a. Grupa uciekała przed szeryfem na pokładzie helikoptera. Estrada była zdemolowana, posypały się pozwy do sądu. Blackmore był już jednak mentalnie poza zespołem.
– Przez długie 30 lat musiałem sobie radzić z negatywną energią, jaką rodziła moja konkurencja z Ritchiem, przed którym na początku klęczałem na kolanach, jak uczeń przed mistrzem. A z czasem, gdy uczyłem się show-biznesu i bliżej się poznawaliśmy, staliśmy się rywalami, wręcz wrogami – powiedział Coverdale. – Wolę jednak pamiętać o tym, czego od Ritchiego się nauczyłem, o tym, jak wiele mu zawdzięczam, bo przecież mnie, nikomu nieznanemu wokaliście, dał pracę w Deep Purple! Blackmore od 1975 r. stał na czele Rainbow, kreując nową gwiazdę: wokalistę – Jamesa Ronnie Dio (1942–2010). Gitarzysta zdecydował się wtedy komponować z użyciem wiolonczeli, co dało możliwość tworzenia akordów, jakich nie wymyśliłby, grając na gitarze. Dio pisał teksty inspirowane średniowieczem.
– Z Ritchiem połączyły nas wspólne fascynacje. Dał mi szansę zaprezentować moje umiejętności. Wiele od niego się nauczyłem. Wielu mu zawdzięczam – mówił mi James Ronnie Dio.
Rainbow sprzedał 30 mln albumów. Z Dio wylansował przeboje „Man Of The Silver Mountain", „Stargazer", „Kill The King". Dio odszedł z grupy, gdy lider zrezygnował ze stylistyki „miecza i czarów". Królowała muzyka disco i Blackmore chciał grać przebojowo. Postawił na Johna Lee Turnera. To on zaśpiewał „I Surrender" i „Stone Cold". Na basie w Rainbow grał wtedy Roger Glover z Deep Purple, a fani z entuzjazmem przyjęli comeback najsłynniejszego składu, który w 1984 r. nagrał album „Perfect Strangers".
Furorę robił teledysk pokazujący, jak muzycy zjeżdżają się do posiadłości w Vermont, rozmawiają, biesiadują, grają w piłkę nożną i nagrywają. Ich tournée w 1985 roku przyciągnęło rekordową rzeszę fanów. Większe wpływy z biletów zanotował wtedy tylko Bruce Springsteen. Idylla w Deep Purple zawsze trwała jednak krótko. Blackmore nie potrafił ułożyć relacji na koleżeńskich zasadach. Kiedy wokalista przez przypadek wtoczył się pijany do pokoju gitarzysty, znalazł się pretekst, żeby wyrzucić go z zespołu. Ale narzucony Purplom wokalista John Lee Turner, były członek Rainbow, nagrał tylko jedną płytę „Slaves & Masters". A chociaż Paice, Lord i Glover ryzykowali licytację swoich domów – nie chcieli dłużej występować w roli niewolników. Postawili Blackmore'owi ultimatum: powrót Gillana albo koniec zespołu. Gitarzysta ustąpił tylko ze względów finansowych. Właśnie wtedy 31 października 1993 roku Purple zagrali w Zabrzu pierwszy koncert w Polsce. 17 listopada w Helsinkach ostatecznie zrezygnował z grania w zespole.
– Co rusz pojawiają się spekulacje o powrocie Ritchiego – mówił mi Ian Gillan. – Całkiem bezsensowne, ponieważ Deep Purple wzmocnił Steve Morse, z którym udało nam się znów dojść do najwyższej formy. Atmosfera w zespole jest znakomita. Po co to zmieniać? I wcale nie chodzi o to, że jestem pokłócony z Ritchiem. Jesteśmy w stałym kontakcie, ale ma on charakter wyłącznie prywatny.
Dlatego najnowsza płyta Purpli, która ukaże się niebawem, powstała bez udziału Blackmore'a. Ritchiego zaś można oglądać i słuchać na jego stronie, gdzie 10 kwietnia transmitował koncert z udziałem Candice, z którą może się pochwalić dziesięcioletnią córką i dziesięcioma studyjnymi albumami.