Ojciec Adam Szustak – kontrowersyjny kapłan multimedialny

Ojciec Adam Szustak, najpopularniejszy polski kaznodzieja, gromadzi w sieci setki tysięcy wiernych. Dla niektórych bywa heretykiem. Czy chce być męczennikiem?

Aktualizacja: 05.07.2021 06:04 Publikacja: 02.07.2021 00:01

Ojciec Adam Szustak – kontrowersyjny kapłan multimedialny

Foto: EAST NEWS, Beata Zawrzel

W przeddzień Wigilii 2016 r. udało mu się zrzucić habit, co ogłosił na YouTubie (gdzie jego kanał ma 771 tys. subskrybentów) – jednak nie na stałe, lecz do prania. Cały on: dowcipny i przewrotny, plączący myśli i gubiący tropy. Nie pierwsza i nie ostatnia prowokacja dominikanina. Katolicki komentator Dawid Mysior (45 tys. widzów) opisał tę postawę za pomocą przypowieści o dziesięciu dietetykach, z których dziewięciu zaleca zdrowe odżywianie – wodę, warzywa i owoce, chude mięso; a jeden z przekory sugeruje, że może by sięgnąć po chipsy i colę? Jaki głos miałby wzięcie na YT? Ten oryginalny, którego autor broniłby się, że dzięki niemu więcej ludzi pochyli się nad talerzem, choć nie powiedziałby im całej prawdy – puentuje Mysior. Tym odszczepieńcem w wierze ma być o. Szustak.

Czy ewangelizator bywa heretykiem? „Wiem, że zdarzyło mu się wygłosić treści heretyckie" – mówi Mysior. Skąd to się bierze? „Pytanie zmuszałoby mnie do spekulacji, nie znam odpowiedzi" – konkluduje. I nie podejmuje rozmowy: „więcej woli się nie wypowiadać", bo swoje już powiedział i napisał – włącznie z pismami do przełożonych ojca. Bez efektów.

Szustak to zawodnik wagi ciężkiej: w sporach z Mysiorem mówił o wzajemnym zrozumieniu, by dodać, że nigdy nie użyje wiadomości o prowadzeniu jego biznesów w Gdańsku i traktowaniu pracowników. Na zarzut, że działalność ewangelizacyjną traktuje zarobkowo, odparował, że to kończy dyskusję, bo oponent „nie ma prawa tak mówić" i „nie traktuje go jak brata w wierze".

Nigdy nie będziesz szedł sam

Rocznik 1978. W rodzinnym Myszkowie (pół godziny z Poznania) skończył liceum ogólnokształcące. Wiary w domu nie było, ale od zawsze wiedział, że będzie księdzem. Nawet uciekł do zakonu, ale wrócił „ze spuszczonym ogonem". Ogonem? Przez lata tkwił w nieczystości, z prostytucją włącznie, ale po maturze znowu spróbował zmierzyć się z powołaniem: rodzicom powiedział, że jedzie do Krakowa na historię, wybrał seminarium duchowne w Częstochowie, bo za zakon „zabiliby go". O planach powiedział im dzień przed wyjazdem.

Po roku nauki, na wakacjach w dyskotece na Krupówkach zakochał się w dziewczynie i chciał dla niej rzucić seminarium. Wrócił tylko na rekolekcje – o godz. 12:47 wstał do komunii świętej i ścięło go. Usłyszał głos: „Pójdziesz do tego zakonu". Mocne doświadczenie! Dziewczyna zrozumiała, ale w seminarium komentowano je jako podszept szatana i dostał zakaz kontaktu z dominikanami. Pojechał do nich po kolejnym roku – nie wiedział nawet, czy to zakon otwarty, czy za klauzurą; zamiast białych habitów zobaczył czarną kapę z kapturem i uznał, że się pomylił, „bo to nie ci goście".

W 1999 r. przyjęto go do nowicjatu Zakonu Kaznodziejów w Poznaniu, gdzie wróciła nieczystość: „totalny gnój, trzy razy gorzej". Szustak spakował się i spotkał z Tomaszem Golonką, przełożonym braci, któremu półtorej godziny opowiadał o grzechach. Usłyszał: „Adaś, jeżeli jest, jak mówisz, to źle. Dawaj jeszcze, będziemy to nosić". I wspomina „zdanie-siekierę" w serce, bo jako grzesznik nie został odrzucony, lecz przytulony i zapewniony, że nigdy nie będzie szedł sam. Wtedy w ojcu Golonce miał objawić się Bóg i pierwszy raz w życiu podarował Szustakowi swą Łaskę. „To było jak śluby wieczyste", które formalnie złożył 18 kwietnia 2004 r., święcenia kapłańskie – 4 grudnia. Za zgodą przełożonych chodził na zajęcia akademii teatralnej w Krakowie. Na Papieskiej Akademii Teologicznej zdobył magisterium („Ekonomia trynitarna w ujęciu św. Ireneusza z Lyonu").

W latach 2007–2012 był duszpasterzem wspólnoty akademickiej „Beczka". Niedzielne msze odprawiał dla setek ludzi, jednak czuł się niewierzący i grzeszny. Przyznaje, że dryfował. Przełom nastąpił 16 maja 2008 r., gdy do Krakowa trafiło „dwóch magików", byłych salezjanów, brazylijskich misjonarzy Antonello i Enrique, którzy „wzięli go w obroty": wiedzieli o nim wiele, choć nie mieli prawa, wypłakał „osiem wiader łez", miał wrażenie, że ktoś go „zabija"; doznał fizycznego doświadczenia wyjęcia serca i wsadzenia nowego. „Dostałem od nich wszystko nowe, jakby był innym człowiekiem. To Bóg posłużył się Brazylijczykami" – mówi. Wszystko trwało 50 minut.

Brazylijczycy doradzili mu, aby założył wspólnotę. Skrzyknął 50 osób i przez rok w modlitwie szykowali się do zesłania Ducha Świętego, gdy – znów 16 maja – widział języki ognia nad głowami uczestników i czuł wicher między nimi. „Cała podłoga w sali była usiana chusteczkami i papierem toaletowym" – wspomina, bo wszyscy płakali na potęgę i doznali tego samego! Na kapitule dominikanów zgłosił powstanie wspólnoty, marzyła im się nowa siła w Kościele, „Sobór watykański to pikuś". Tymczasem klasztor „zrównał to z ziemią, zrobił z nas sekciarzy, nakazał zlikwidować. Żeby w Kościele tak zgasić Ducha!" – wspomina. Wtedy w głowie pojawił mu się Jezus, który trochę jak gangster spod przymkniętych powiek powiedział, że „On to rozwalił". I nakazał robić wszystko, co mu powie. „Dawaj!" – miał rzucić do o. Szustaka.

Langusta na palmie

Głosić Ewangelię „wszystkim, wszędzie i na wszelkie sposoby" – zawołanie dominikańskie jest dewizą jego życia. Dziesięć lat temu asygnowano go do klasztoru w Łodzi. Stał się wędrownym kaznodzieją, który czas spędza na walizkach. I przed kamerą, gdzie „stara się głosić Ewangelię". Stara się? Zna swój charakter, skróty myślowe i wie, że czasem coś palnie – i trudno się z tym nie zgodzić. Księdzu Markowi Rojszykowi, przeorowi łódzkich dominikanów, nie doskwierają jednak kontrowersyjne wypowiedzi podopiecznego. – Czy o. Adam rzeczywiście aż tak często „jedzie po bandzie"? Zazwyczaj dotyczy to rzeczy, z którymi trudno się nie zgodzić, a co do formy wypowiedzi, to często sam potrafi się do tego odnieść, skorygować czy przeprosić. Uważam natomiast, że nie mówi nic, co byłoby sprzeczne z prawdami wiary – orzeka przeor.

Czy to kończy tę dyskusję? Wszak za ciepłym głosem i zimnym spojrzeniem ojca Adama poszli wierni, których zbiera na stadionach i halach sportowych (wypełnił po brzegi katowicki Spodek i krakowską Tauron Arenę – bilety 30 zł), kościołach i parafiach, aulach uniwersyteckich i salach kinowych, domach. „Nie ma także żadnych ograniczeń terytorialnych: jestem gotowy przyjść/przyjechać/przypłynąć/przylecieć do każdego miejsca w znanym nam wszechświecie, żeby tam o Nim mówić. Jeśli tylko da się tam jakoś dotrzeć, dotrę" – reklamuje się na stronie internetowej. I przede wszystkim działa w sieci, gdzie publikuje rekolekcje, homilie, komentarze do Pisma i życia. Często mówi „strasznie" i wtrąca swoje „nie?", wytykano mu plebejskość języka. I to, że zbyt mocno spoufala się z ludźmi i Bogiem.

Ojciec stworzył markę „Langusta na Palmie", nazwę zaczerpnął z mozaiki w bazylice Matki Bożej Wniebowziętej we włoskiej Akwilei. Obrazek niezwykły: langusta żyjąca na morskim dnie, w ciemności i zimnie, nigdy nie wychodzi na brzeg, ale Łaska wynosi ją ku górze, słońcu i szczęściu, gdzie sama nigdy by nie dotarła. I tak jest z nami, maluczkimi jak langusty. Najpopularniejszy film kanału – prawie 9 mln odsłon – to dźwiękowy zapis różańca; materiałów z milionową widownią jest kilkanaście; łącznie 400 mln! Najdłuższe serie: „Chlebak" (1160 odcinków), „Wstawaki" i „Niecodzienny vlog". Mija dekada od pierwszej sesji „Dla tych, którzy czekają na świt". Przekornie przedstawiał się jako „mężczyzna w średnim wieku, który nagrywa filmiki na YouTubie", a na planie czuje się „jak nastolatka na koncercie Justina Biebera".

Wydał kilkadziesiąt książek i audiobooków. Otrzymał nagrodę publiczności magazynu „Press" za najlepszy vlog (o słoniu, który dorasta do zerwania się z palika, co autor polecał innym). Film profesjonalnie nagrany, skadrowany, zmontowany, oświetlony – żadna produkcja żelazkiem lub mikrofalówką. W 2018 r. został dyrektorem Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego i współtworzył stronę dominikanie.pl z materiałami ojców i świeckich. Odnowiony portal określa „katolickim Netfliksem", z którego zresztą skopiował układ ikon. Pojawiły się nowe działy – teologiczny, liturgiczny

i dziecięcy; komentarze do niedzielnych czytań, konferencje, okolicznościowe kazania (adwentowe, wielkopostne, duszpasterskie), informacje o sakramentach.

Ładna treść wywodów trafia do środowisk wielkomiejskich, celebryckich i artystycznych, gdzie Kościołowi trudno wejść. Serwuje im produkt chrześcijańskopodobny? Paulo Coelho w habicie? Najwyraźniej o. Szustak lubi swoją popularność, lecz czy narcyzm to grzech? Jako wpływowy influencer, oprócz kanału na YT, ma profile na Facebooku (280 tys. osób) i Instagramie (140 tys.). Obsługą profili społecznościowych od początku zajmują się fani, którzy koordynują spotkania i zbiórki. Krakowska Fundacja Malak, której pomysłodawcą był przed dekadą (nie zasiada we władzach), wydaje jego książki i płyty z konferencjami, organizuje rekolekcje. Ojciec wylicza, że razem wydali 4 mln zł, ale Ekipa Langusty (grupa współpracowników bezosobowo odpisująca w imieniu ojca) poleca „zgłosić się do fundacji, niezależnej od nas organizacji".

Całością spraw langustowych zawiaduje Niezła Fundacja, powstała w sierpniu zeszłego roku, prezesem zarządu jest Sylwia Smoczyńska, żona muzyka Jana Smoczyńskiego, który dba o oprawę produkcji filmów ojca. Dominikanin został wiceprezesem.

Jerzy Owsiak w habicie! Bóg zapłać

YouTube to największa ambona świata, więc wlazłem na nią i nie zejdę, aż do wszystkich dotrze Dobra Nowina. No chyba że wcześniej będzie koniec świata. Ale to tym lepiej :)" – przedstawia się na portalu Patronite, gdzie długo zbiórka na Langustę była najpopularniejsza ze wszystkich! Co miesiąc wspiera go ponad 3200 osób kwotą 70 tys. zł, co razem dało prawie 3 mln zł. Wpierw zbierano na to, co niezbędne do regularnego funkcjonowania: zakup sprzętu, wynajem studia, gaże pracowników. Potem na spotkania na żywo: jesienią w kilkudziesięciu miastach zaplanowano trasę z programem „Już się nie wstydzę" oraz „przynajmniej trzy wielbienia w Bydgoszczy, Wrocławiu i Trójmieście, a może uda się więcej". Trzeci etap – właśnie wypełniany – to „marzenia": „po pierwszym langustowym serialu z prawdziwego zdarzenia, czyli »Jonasz z 2b« – jego realizacja pochłonęła ponad 160 tys. zł; teraz chcielibyśmy nagrać drugi sezon tegoż serialu oraz dwa nowe seriale – trochę mniej kosztowne".

„Środki przekazywane przez patronów są darowizną na określone cele, które są podawane na naszym profilu i tylko na te cele są przeznaczane, zgodnie z intencją darczyńców. Nie trafiają do ojca Adama ani do klasztoru dominikanów w Łodzi czy zakonu w Polsce" – odpowiada Langusta, choć tego nie sugeruję. Co kilkanaście miesięcy każdy profil aktualizuje cele i Langusta publikuje wówczas zestawienia wydatków – nie musi, lecz by nie było posądzeń. Rok temu katolicki portal aleteia.org pisał, że „biuro prasowe ojca Szustaka na razie nie zdradza, na co zostaną przeznaczone pieniądze [ze zbiórki]. Poinformowało jedynie, że pracuje nad nowymi celami, o których wkrótce poinformują". Na pytanie „Plusa Minusa" odpowiada Langusta, bo sam ojciec Adam nie udziela wywiadów. „Nie prowadzi korespondencji mailowej, listowej, faksowej, telefonicznej czy jakiejkolwiek innej formy wirtualnego kontaktu. Można jednak spotkać się z nim osobiście" – mogę co najwyżej zaaranżować spotkanie, zwyczajowo po grupowych modłach zdarzają się indywidualne rozmowy.

Policzmy. Patronite za prowizje i płatności zabiera ok. 10 proc. plonów, więc zostaje 60 tys. zł. Za to wpływy z YouTube'a nie są stałe: nie wszystkie filmy są połączone z reklamami, portal czasem demonetyzuje kontrowersyjne tematy (np. aborcja), przy wysokiej oglądalności nagrania można liczyć na ok. 30 tys. zł zysku – razem ok. 100 tys. zł. „Od jesieni działa fundacja, która ogarnia już wszystkie nasze działania (wspomniana Niezła Fundacja – red.). Przed jej powstaniem korzystaliśmy z firmy menedżerskiej, zajmującej się artystami i kulturą. Udało nam się stworzyć w Warszawie studio, w którym pracujemy nad rozwojem naszych filmowych projektów, dzięki którym powstał dominikański portal kaznodziejski dominikanie.pl, oraz zrealizowaliśmy ponad 5 tys. filmów na YouTubie. Udało nam się zgromadzić we wspólnej pracy kilkudziesięciu twórców: kaznodziei, mówców, filmowców i artystów" – wylicza Ekipa Langusty. Studio jest na warszawskim Żoliborzu, wnętrza wyglądają bardziej jak loft, ze względu na częste podróże dominikanina pomyślano o części sypialnej. O. Szustak koniec remontu zapowiadał na czas, gdy „będziemy mieli więcej kasiury". Ale remontu nie będzie: właśnie trwa wyprowadzka i Ekipa przenosi się w nowe miejsce.

Celebryta pełną gębą! Ktoś wyrzucał, że jest „absolutnie uzależniony od sushi", „uwielbiam je w każdej postaci, w każdym miejscu na świecie, a jadłem już chyba na wszystkich kontynentach sushi. I najlepsze było w Łodzi na Piotrkowskiej!". Mogą zniesmaczać słowa po ślubach ubóstwa, ale działają w drugą stronę: on jest taki jak my. Języka używa takiego jak słuchacze. Na przedramieniu „wyrył na ciele" herb z łacińską sentencją „Laudare, Benedicere, Praedicare" (chwalić, błogosławić, przepowiadać). I stał się modny wśród młodych, wykształconych, z wielkich ośrodków. Langusta ostrzega, że „z powodu liczby zaproszeń i wypełnienia kalendarza na kilka lat do przodu ojciec nie jest w stanie towarzyszyć w zawieraniu sakramentu małżeństwa" – i zaleca nie słać takich próśb. „Ma poczucie bycia na topie" – komentował współbrat od dominikanów, gdy odważnie w habicie wybrał się na film „Kler", po którym przyznał, że jest prawdziwy, choć „nie wyrządzi więcej szkody, niż Kościół już ma porobione". I – także po liście papieża Franciszka o pedofilii – wpadł na pomysł pieszej pielgrzymki do Jerozolimy za grzechy własne i Kościoła, co przedstawił na Kapitule Zakonu. Zgodę otrzymał.

Mówi Pismo

O ojcu Szustaku nawet krytycy mówią, że kiedyś bronił wiary; proponował proste i praktyczne prawdy, „dobrą katolicką apologetykę": świadczył „o Bogu, który nie stoi w opozycji do naturalnych dążeń człowieka, które realizują się w życiu rodzinnym, a jednocześnie, że czasem Bóg chce człowieka w większej wyłączności dla siebie i nie jest to powód do nieszczęścia" – chwalił w tygodniku „Do Rzeczy" historyk Tomasz Rowiński (współautor książki „Alarm dla Kościoła. Nowa reformacja?"). Również Tomasz Samołyk, katolicki vloger (85 tys. subskrypcji), przyznawał: „Nawrócił mnie Bóg, nie o. Szustak, ale w czasach największego mroku, grzechu i opuszczenia przez ludzi to on, jako jedyny, mówił o sprawach, które przeżywałem, o których nie słyszałem na żadnej mszy, mimo że byłem co niedzielę". Podobne świadectwa można liczyć na pęczki.

Najpierw błędy i heretyckie treści wytykali tradycjonaliści. „Kaznodzieja na miarę Rzymu, dlatego tak chwali papieża Franciszka" – kpi jeden z nich. Dowód: w Watykanie spotkał się z papieżem, co pokazał na Instagramie. Pytany o to Tomasz Samołyk schodzi z linii strzału: – Moje zdanie na ten temat nie ma żadnego znaczenia (tak jak i nie ma takiego znaczenia zdanie innych polemistów, komentatorów, vlogerów etc.). Właściwym do rozstrzygania o ewentualnym „zbłądzeniu" lub głoszeniu herezji jest wyłącznie Kościół, tj. przełożeni o. Adama Szustaka. Jeżeli natomiast ktoś jest zatroskany drogą, którą obrał o. Adam, to powinien postąpić zgodnie z instrukcjami upomnienia braterskiego.

Mówi Pismo (Mt 18, 15–20): „Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik".

Chwyćmy diabła za rogi i zapytajmy, do jakiego Boga prowadzi o. Szustak? O muzułmanach mówił, że „jeśli ktoś wierzy w Boga, to wierzy w Boga". W ten sposób zamazuje różnice między religiami w dogmatycznych kwestiach, bo dla chrześcijan jest sprawą zasadniczą, czy zbawienie znajdujemy w Chrystusie, czy także u Mahometa i Buddy. I nawet, gdy innowiercy dostąpią tego zaszczytu – stanie się to pomimo ich wyborów, nawet niezawinionych, a nie dzięki nim. Owszem, Bóg pragnie zbawienia wszystkich, ale nie toleruje grzechu. Według religii katolickiej każdy człowiek wierzący już na ziemi angażuje się w drogę ku niebu. Czy o. Szustak wynalazł własny katechizm? I czy to aby nie relatywizm?

Religia ma być kwestią indywidualną i tradycja wydaje się balastem: dlatego o. Szustak krytykuje zwykłą pobożność. Wielkodusznie podkreśla przy tym otwartość na różne nurty w Kościele, każdy ma prawo do własnej drogi, ale z tradycji katolickiej pokpiwa. Zarzekał się, że samo zwracanie się do Boga – proszenie, przepraszanie, odmawianie litanii i nabożeństw – to nie modlitwa, choć „Ojcze nasz" składa się z samych próśb. Według niego w prawdziwej modlitwie nie mówi się, lecz staje wobec Niego. To argument niechętny religii stawiającej wymagania: wiara ma być lekka, łatwa i przyjemna! Twierdzi, że w Kościele jest wiele pogaństwa, bo w modlitwach używa się wzniosłego języka. Czy bardziej pogańskie nie jest chrześcijaństwo w wersji wygodnej dla liberalnego słuchacza, który nie chce słyszeć o niebezpieczeństwach duchowych? A największą przeszkodą jest nie dość fajny Kościół, czyż nie wystarczy, że sam o. Adam jest zajefajny?

Powtarza, że z Kościołem w Polsce jest ogromny problem: „ogień ma Go zniszczyć", „wypalić całe plugastwo", „to musi runąć". „Nienawidzi tego Kościoła", bo stał się „ladacznicą polityczną" i „wmieszał się w politykę". On sam pozytywnie odniósł się do Strajku Kobiet i miotał gromy, jakby chodziło o Strajk Kapłana. Zapewniał też, że będzie głosował na Szymona – pardon: Szymka – Hołownię, chociaż nigdy nie brał udziału w wyborach, bo „nie miał na kogo". Co oznacza poparcie poglądów, które bywają na bakier z nauką Kościoła. Czy dlatego ojciec stwierdził potem, że jego wypowiedź była „błędem z braku przemyślenia", i przepraszał, że nie dotrzymał obietnicy nieangażowania się w politykę, ale nie odwołał poparcia i krytykował tych, którzy „bez miłości" wyrazili swoje zdanie.

Różnice z polemistami – Samołyk, Mysior, ks. Michał Chaciński i jego Szkoła Akwinaty, tradycjonaliści, wielu innych – tłumaczy odmienną wrażliwością i sposobem mówienia. Samołyk: – Znów: nie jest rolą takich osób jak ja snuć opinie na ten temat. Jeżeli natomiast mamy wątpliwości co do oceny danego człowieka, powinniśmy poznawać go po owocach (wedle: Mt 7, 16).

Podpowiada słowa z Kazania na Górze o fałszywych apostołach („Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi?)". Dopytuję, czy droga o. Szustaka nie prowadzi do zrzucenia habitu i opuszczenia Kościoła. – Nie jesteśmy w stanie tego rozeznać. Wszystkie dywagacje na ten temat obracają się wokół przypuszczeń, domysłów i przewidywania przyszłości, a tylko Bóg panuje nad przyszłością (więcej w: Iz 48, 1–22) – mówi Samołyk i zachęca do lektury Pisma. Rowiński swój tekst puentuje dosadniej: „Czy takiego o. Szustaka potrzebuje Kościół?".

Nie było komisji śledczej

Przyznaje się do skasowania kilku filmów z wytkniętym błędem, nie jest nieomylny, choć nie wiadomo, kto go zmusił. Mówił, że także cenzor czasem wprowadza uwagi do jego książek, na co się godzi, bo chce mieć imprimatur i zarabiać... W odpowiedzi na zarzuty o. Szustak nagrał film „Heretyk", gdzie miał odnieść się do oponentów, ale zagadał temat – w didaskaliach zastanawiał się, dlaczego nie ma jednych chrześcijan, lecz podzieleni na katolików, prawosławnych, protestantów i innych. Diabła – z dawnej lektury pism greckich – zdefiniował jako „podstępnie różniącego ludzi" i „dokonującego rozwałki". „Kochani, piekła jeszcze nie ma! Jeżeli kiedyś będzie, to będzie po końcu świata, po Sądzie Ostatecznym" – i cóż ma oznaczać, skoro życie nie ma znaczenia dla zbawienia? Kto tego nie rozumie, ten „dupa, nie chrześcijanin".

O. Szustak twierdzi, że Wielki Post kończy się w Wielki Czwartek, nie w Wigilię Paschalną. Takie niuanse zauważa ks. Dariusz Józef Olewiński z archidiecezji wiedeńskiej, doktor teologii na Uniwersytecie w Monachium, który miał tam zajęcia. Po godzinach prowadzi blog „Teolog katolicki odpowiada", gdzie punktował dominikanina. Skąd błędy i wypaczenia? „To pytanie retoryczne. Wg św. Ignacego z Loyoli są trzy rodzaje myśli: od Ducha Św., od samego człowieka i od ducha złego. W przypadku wskazanych wypowiedzi o. Szustaka pierwszy rodzaj jest na pewno wykluczony... Stoją za nim tzw. charyzmatycy, sam się do nich przyznaje. Na pewno zależy im na protestantyzacji" – tłumaczy. Czyli wspólnotach z charyzmatycznym liderem.

Dlatego złośliwie mówią Pastor, Pan Szustak i Oszustak. Przed miesiącem dopuścił się schizmy, gdy na kanale „Imponderabilia" zaatakował: „Jestem zmęczony, zniechęcony, zrozpaczony tą degrengoladą, która się dzieje. Było jakieś tam spotkanie, jakieś tam episkopatu, jakieś coś tam tej komisji, i wydali takie tam oświadczenie, m.in. Gądecki, co jest teraz najważniejszą potrzebą Kościoła. Tak aktualnie, że kończy się pandemia, jak teraz Kościół powinien zafunkcjonować i pierwszy punkt, k..., który podano, Gądecki go podał, to najważniejsze jest to, żeby teraz zrobić wszystko, co się tylko da, żeby ludzie wrócili do Kościoła, czyli żeby zaczęli chodzić do kościoła. No do k... nędzy, w takim razie mi ręce opadają. Ja nie mam już żadnej nadziei w tych gościach, skoro dla nich najważniejsze teraz jest to, żebyśmy wrócili do Kościoła".

O. Adamowi chodziło o słowa poznańskiego arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, że „pandemia nie tyle zmieniła istotę Kościoła w Polsce, bo ta jest niezmienna, ale bardzo zmieniły się okoliczności zewnętrzne. Musimy zrobić wszystko, by wierni z powrotem mogli realnie uczestniczyć w liturgii i sakramentach, bo od tego zależy zbawienie, a nie od oglądania telewizji". Cóż gorszącego w tym, że Kościół po pandemii chce powrotu wiernych? Może chodzi o ich odciąganie od YouTube'a, ambony o. Szustaka, który nie zamierza dzielić się owcami?

Po tych słowach abp Gądecki zaprosił dominikanina na rozmowę. „Nie było żadnego »dywanika«, nie było żadnego stawiania do pionu, nie było żadnego korygowania, nie było żadnego karania. Chciałbym powiedzieć, że jestem bardzo, bardzo wdzięczny biskupowi Gądeckiemu, za właśnie takie podejście do sprawy. Że usiedliśmy w cztery oczy. Po prostu ja i on. Nie było żadnej komisji śledczej" – mówił dominikanin, który przeprosił szefa za swoją wypowiedź. Miała się wziąć „z pewnej bezradności, z gniewu, z wkurzenia". Bagatelizował ją zarazem, mówiąc, że „wyrwano dwie minuty, jeden wzburzony tekst".

Spotkanie dotyczyło również problemów Kościoła: pedofilii, aktów apostazji i odchodzenia młodych.

O. Szustak sugerował, że nad dalszymi działaniami powinno zastanowić się „paru mądrych teologów, paru wybitnych, zatroskanych o Kościół dziennikarzy, kilku ludzi z różnych frakcji kościelnych, świeckich, zaangażowanych w miłość do Kościoła i chęć naprawy i zmiany. Wziąć wybitnych duszpasterzy. Specjalistów życia kościelnego w różnorodnych dziedzinach. Oczywiście z reprezentacją kobiet, sióstr zakonnych, ludzi, którzy robią robotę świecką w różnych dziedzinach. To powinno być pewnie kilkadziesiąt osób. Ludzi z różnej maści. Także krytycznych".

Ludzie listy piszą

Wedle zajadłych krytyków to nie pieniądze mają być jego motywacją, ale próba dywersji w Kościele: w apogeum popularności ojciec może pociągnąć za sobą młodzież... Wzburzonym pozostaje modlić się za nawrócenie lub – zgodnie z wykładnią Samołyka – pisać skargi. Ks. Olewiński również radzi, jak demaskować „fałsze, kłamstwa, błędy i herezje", i dokąd słać pisma – „najlepiej własnymi słowami, konkretnie i zwięźle. Można się posłużyć krytyką podaną na blogu". Chodzi o adresy rzymskie – Padre Gerard Francisco Parco Timoner III przy Piazza Pietro d'Illiria oraz Sua Eminenza il Cardinale Prefetto przy Piazza Pio XII 3; warszawskie – konferencja Episkopatu Polski i Polska Prowincja Zakonu Kaznodziejskiego (oo. Dominikanów).

A klasztor w Łodzi? Pytam przeora Rojszyka, czy dostaje listy o ojcu Szustaku: – Przychodzą maile dotyczące o. Adama, ale to raczej pojedyncze głosy, zazwyczaj będące upustem jakichś negatywnych emocji, często obraźliwe. Odnoszę wrażenie, że wiele osób powtarza zasłyszane opinie lub inwektywy, nie umiejąc ich uzasadnić. Myślę też, że wiele zarzutów wobec o. Adama wynika z niezrozumienia tego, co mówi, lub z emocjonalnych uprzedzeń.

A herezje? – Zdarzały się takie głosy i je właśnie miałem na myśli, mówiąc o niezrozumieniu. Nie znam żadnej wypowiedzi o. Adama, w której głosi pogląd o powszechnym zbawieniu. Wielokrotnie podkreśla, że chodzi o nadzieję na powszechne zbawienie, którą każdy chrześcijanin nie tylko może, ale i powinien mieć, bo za wszystkich umarł Chrystus. Nadzieja, że wszyscy będą zbawieni nie jest sprzeczna z nauką Kościoła. Podobnie z pobożnością. Mam wrażenie, że o. Adam cały czas mówi nie tyle o pobożności samej w sobie, tylko o źle rozumianej pobożności lub złym podejściu do niej. Nie twierdzę, że w tym, co mówi, nie ma uproszczeń lub skrótów myślowych, ale przy tej formie wypowiedzi chyba trudno ich uniknąć.

Czyli konsekwencji nie należy się spodziewać i problem z Szustakiem będzie się rozrastać. Oby jednak tylko takie kłopoty miał polski Kościół. 

W przeddzień Wigilii 2016 r. udało mu się zrzucić habit, co ogłosił na YouTubie (gdzie jego kanał ma 771 tys. subskrybentów) – jednak nie na stałe, lecz do prania. Cały on: dowcipny i przewrotny, plączący myśli i gubiący tropy. Nie pierwsza i nie ostatnia prowokacja dominikanina. Katolicki komentator Dawid Mysior (45 tys. widzów) opisał tę postawę za pomocą przypowieści o dziesięciu dietetykach, z których dziewięciu zaleca zdrowe odżywianie – wodę, warzywa i owoce, chude mięso; a jeden z przekory sugeruje, że może by sięgnąć po chipsy i colę? Jaki głos miałby wzięcie na YT? Ten oryginalny, którego autor broniłby się, że dzięki niemu więcej ludzi pochyli się nad talerzem, choć nie powiedziałby im całej prawdy – puentuje Mysior. Tym odszczepieńcem w wierze ma być o. Szustak.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich