Jak tej powtórki uniknąć?
Epidemiolodzy wskazują, że sposobem na to są masowe testy na koronawirusa, szybkie izolowanie wszystkich chorych, identyfikowanie ludzi, którzy mieli z nimi kontakt, bo ich też trzeba szybko izolować i testować. Wymaga to przygotowania systemu, który oznacza duże inwestycje w zdrowie publiczne, ale pomoże odmrozić gospodarkę i stworzy też nowe miejsca pracy. Potrzebni będą np. ludzie, którzy z pomocą nowych technologii zajmą się identyfikowaniem potencjalnie chorych. Taką technologię warto byłoby zresztą opracować na poziomie całej Unii Europejskiej. Tym bardziej że według analiz przygotowanych zarówno w Europie, np. przez London School of Hygiene and Tropical Medicine albo Imperial College London, jak i w Stanach Zjednoczonych na Harvardzie, jeśli nie powstanie szczepionka ani lekarstwo na Covid-19, to bez rozwiązań systemowych będziemy mieli kolejne cykle kwarantanny trwające co najmniej do połowy 2022 r.
Po takiej serii to nawet z tarczą antykryzysową wartą bilion złotych nie byłoby co zbierać. Załóżmy więc, że pojawią się jakieś rozwiązania systemowe. Czy wtedy branże zablokowane przez pandemię mają szansę na powrót do pracy, czy lepiej, by ich pracownicy zaczęli już szukać sobie innego zawodu?
Jest bardzo prawdopodobne, że efekty obecnego wstrząsu szybko nie miną. Jeśli Polska nie będzie umiała reagować na nawroty epidemii inaczej niż kwarantannami, to można podejrzewać, że w sposób trwały obniży się popyt na usługi hoteli, restauracji, kin czy związanych ze sportem. Na razie jest jednak za wcześnie, by sensownie prognozować długookresowe trendy. Powinniśmy dotrwać w kwarantannie do końca pierwszej fali epidemii, czyli, miejmy nadzieję, do czerwca, a polityka gospodarcza powinna dążyć do tego, by zahibernować gospodarkę w stanie możliwie podobnym do tego z początku marca. Państwo powinno więc zapewnić możliwie szeroką pomoc, wspierając płynność firm oraz budżety domowe pracowników i samozatrudnionych tak, by do czasu zdjęcia kwarantanny jak najwięcej ludzi przetrwało w marcowej strukturze gospodarczej. I jednocześnie trzeba pracować nad tym, by na spodziewaną jesienią drugą falę epidemii państwo mogło zareagować inaczej.
A co, jeśli do tego czasu nie wrócimy do kin, klubów i restauracji?
Jeśli w kolejnych miesiącach okaże się, że obserwujemy trwały spadek zapotrzebowania na określone usługi, a wzrost popytu na inne, to rynki będą musiały się do tej zmiany dostosować. Część biur podróży czy organizatorów imprez będzie musiała zmienić swój profil czy zakres działalności. Równocześnie, będziemy potrzebowali firm i ludzi do zarządzania ryzykiem w kolejnych falach pandemii. Przecież sytuacja, w której jedne firmy produkują ad hoc materiały ochronne, inne dostarczają służbie zdrowia posiłki, a społeczeństwo organizuje zrzutki dla szpitali, nie jest rozwiązaniem na kilka lat. Staniemy więc przed dużym wyzwaniem realokacji kadr.