To radykalna droga.
To jest Droga wtajemniczenia chrześcijańskiego, bo chrześcijaństwo jest Tajemnicą.
Miał pan takie momenty, gdy zastanawiał się pan, czy to właściwa droga?
To jest tak, jak się w kimś zakocha. To nie jest żaden przymus, tylko pragnienie. Żeby czegoś pragnąć, trzeba najpierw tego skosztować. Trzeba usłyszeć tę Dobrą Nowinę, która mówi, że Bóg kocha grzesznika, a miłość jest możliwa. To może całkowicie zmienić życie.
Jak to zmienia życie w praktycznym wymiarze?
Jak byłem dzieckiem, wmawiano mi, że Pan Bóg kocha tylko ludzi dobrych i świętych, i powtarzano, żebym w związku z tym był grzeczny. Ale dziecko zaczyna dorastać i z tą świętością zaczyna być problem.
Wiele osób to słyszy.
Bo zrobiono z chrześcijaństwa moralizm. Nikt mi nie mówił o miłości Boga do mnie. Ale trafiłem z żoną na katechezy Drogi Neokatechumenalnej i tam usłyszałem tę „głupotę przepowiadania". To jest tak, jakby w ciemności zabłysło światło! Taka świadomość zmienia wszystko. To się musi przełożyć na relacje codzienne, bo skoro mnie wszystko przebaczono, to ja też powinienem przebaczać innym.
I potrafi pan to zrobić?
Najlepiej, co potrafię, to grzeszyć. Wszystko weryfikuje się od razu w najbliższym otoczeniu: czy potrafię przebaczyć mojej żonie, służyć jej i prosić ją o przebaczenie. To nie o to chodzi, że poeta cierpi za miliony, tylko o codzienne życie. Jeżeli dzieci widzą awanturę, to powinny też widzieć przebaczenie. Jeśli widzą grób rodzinny, to powinny też widzieć zmartwychwstanie. Dlatego, jak z żoną się kłócimy, to prosząc ją o przebaczenie, chcę, aby dzieci to widziały. Miłość polega na tym, aby służyć tej drugiej osobie i przebaczeniu. Czasem wydaje się to niemożliwe, ale ja się o to modlę. Nie chodzi zresztą tylko o rodzinę, ale również różne kontakty w pracy czy w sklepie, gdzie można np. obrazić ekspedientkę. Później można wrócić do tego sklepu i prosić ją o przebaczenie. Ten otaczający nas świat słowami Sartre'a mówi, że „piekło to inni" – my mówimy, że „drugi jest Chrystusem".
Zrobił pan tak kiedyś?
Powtarzam, że to wydaje się czasem niemożliwe, ale Bóg daje Ducha Świętego, żeby móc to zrobić. Trzeba Go prosić o pomoc i zaryzykować. Ja to zrobiłem i ta pani była bardzo zadowolona, a i mnie było lżej.
Armii można dziś słuchać na portalach streamujących muzykę, a co z płytami zespołu 2Tm2,3 w którym wraz z Litzą i Maleo śpiewał pan psalmy?
Płyty Armii umieścił na tych portalach wydawca, a w przypadku 2Tm2,3 wydawcą był Litza i trzeba go zapytać, czy się na to zdecyduje. Szczerze mówiąc, to nie myślę za dużo o tych sprawach. Ludzie mnie o to pytają, ale nie mam w głowie takich rzeczy. Jestem starej daty i mam wszystko na płytach, choć widzę, że mój syn słucha już tylko ze smartfona. Trochę trudno mi się przestawić na to myślenie. Dla mnie muzyka wiąże się z konkretnym przedmiotem, jakim jest płyta.
Tylko one się zużywają, a nowych nie ma. Może powinniście zastanowić się nad streamingiem, bo te piosenki są ważne dla całkiem sporej grupy ludzi.
Ja myślę, że to tylko kwestia czasu.
A będziecie nagrywać nowe jako 2Tm2,3?
Mam nadzieję, że na jesieni nagramy nową elektryczną płytę. Z tego, co wiem, to teraz każdy jest trochę zajęty: Litza nagrywa właśnie nową płytę Luxtorpedy, a Darek pracuje z nowym zespołem Hyperhemon. Po prostu nie jest łatwo nas razem skrzyknąć. Jesienią będzie czas wolny i myślę, że jest szansa na nową płytę.
Jak zaczynaliście, to był kop energetyczny. W cztery lata wyszły trzy płyty, a teraz macie problem ze skrzyknięciem się. Nie macie już takiej potrzeby grać religijnych piosenek?
Oczywiście, że mamy, ale w naszym wieku już są trochę inne emocje niż 30 lat temu. Jak byłem młody, to w jakiejś piwnicy w Puławach darłem się do upadłego z zespołem Siekiera i czułem się szczęśliwy, że w ogóle trzymam w ręku mikrofon.
Te ekscytacja czasami wraca?
Wystarczy, że gramy koncert i od razu wraca! Ja teraz jestem w trakcie tworzenia czwartej płyty solowej. Muzyka, którą nagrałem wraz z synem, jest już dawno zrobiona, a ja się od roku męczę nad tekstami. Mam nadzieję, że skoro się tak męczę, jak w przypadku słynnej „Opowieści zimowej", to może i efekt końcowy będzie podobny? Ale z muzyki jestem, na razie, bardzo zadowolony.
Na tylu płytach pokazywał pan już swój poetycki talent. Może trzeba go jakoś pobudzić.
Staram się pobudzać, jak mogę, ale włącza mi się autocenzura: to już było, a to banalne, a to podobne do czegoś itp., itd. Ja mam kilka zeszytów wypełnionych pomysłami, ale to, co by przeszło 20 lat temu, dziś już nie przejdzie. I to jest mój problem. Maluję za to bardzo dużo obrazów.
A jak bywało wcześniej? Raczej natchnienie czy ciężka praca i osiem godzin za biurkiem?
Zawsze czekałem na natchnienie. Ale jak powiedziałem wcześniej, ono ma swoje własne drogi i być może teraz świeci sobie pod jakimiś paprociami, a nie na szczycie „najwyższej wieży".
Natchnieniu można pomóc?
Owszem, tylko może trzeba się po nie po prostu schylić albo samemu zmaleć? No i szybko zapisać, żeby nie zapomnieć!
—rozmawiał Piotr Witwicki, dziennikarz Polsatnews.pl
Tomasz Budzyński (ur. 1962) – wokalista, malarz, poeta, kompozytor. W 1983 r. współzałożyciel punkrockowego zespołu Siekiera, od 1984 r. lider Armii, jednej z najważniejszych grup polskiej sceny niezależnej. Znany także z zespołów 2Tm2,3, Budzy i Trupia Czaszka. Autor trzech solowych płyt