Dla nas Anne Applebaum i jej najnowsza pozycja są intrygujące z co najmniej kilku powodów. Zdecydowała się być matką Polką nie tylko w tytule wywiadu rzeki, ale także w życiu. Rezygnując z wygodnej egzystencji w Waszyngtonie lub Wielkiej Brytanii, wybrała polską przygodę już w latach 80. jako korespondentka anglosaskich mediów. Waletowała w Warszawie na materacu. Potem zaś przez wiele lat wyciągała z ruin dom w Chobielinie.

Urodziła się w amerykańskiej rodzinie o żydowskich korzeniach, której jedna z gałęzi wywodzi się z Krakowa, skąd przodkowie Applebaum wyemigrowali po rozbiorach. Miała szansę śledzić fenomen Solidarności, a dzięki swojej nauczycielce poznawała i wykonywała polską muzykę renesansową, której nie znają Polacy nad Wisłą. Znaczenie kultury jest zresztą w książce często eksponowane jako mocny przykład pomostu przerzucanego ponad granicami. A także budowania tożsamości narodowej, co obecne jest również w wątku ukraińskim przy okazji książki „Czerwony głód", do której napisania przekonali autorkę Ukraińcy. Była też ambasadorką ich racji w światowych mediach, gdy Rosja rozpoczęła trwającą do dziś agresję w Donbasie. Potoroczyn, jako dyplomata i były dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, rozumie znaczenie soft power, ale wielu Polaków sceptycznych co do znaczenia kultury powinno wsłuchać się w argumenty Applebaum.

Polsce zawsze brakowało takich sojuszników jak autorka nagrodzonego w 2004 r. Pulitzerem „Gułagu". Od zawsze uważano nas na świecie za naród cierpiący na antyrosyjską obsesję. Anne Applebaum wyjeżdżała do Rosji jeszcze w czasach ZSSR. Przez wiele lat zbierała materiały dokumentujące rosyjskie zbrodnie, docierała często jako pierwsza do otwartych w czasach głasnosti archiwów. Opisała językiem dokumentów i faktów to, co niektórzy Rosjanie, a zwłaszcza kremlowska propaganda, wciąż starają się pomijać lub co najmniej minimalizować. Rzecz w tym, że Gułag wciąż bywa traktowany jako ideologiczna fanaberia komunistów, a był przecież dochodową korporacją opartą na niewolniczej pracy, która przez wiele dekad ratowała chorą radziecką gospodarkę.

Warto prześledzić, jak Applebaum, starając się na początku zachować anglosaski dystans, również pod wpływem pytań Potoroczyna, ujawnia temperament osoby świadomej, że jej badania dotyczące natury władzy w Rosji nie dotyczą wyłącznie przeszłości. Analizuje sposoby kreowania i finansowania w Ameryce i Unii Europejskiej ugrupowań, które rozsadzają je od środka: nacjonalistów, autonomistów, eurosceptyków, antyszczepionkowców. Applebaum podkreśla, że dla Rosji nie ma znaczenia, że obecnie mogą być one antyrosyjskie: ważne, że podkopują transatlantycki ład.

Ma też matka Polka gorzkie refleksje na temat obecnej zmiany politycznej w Polce. Pewnie nie wszyscy, biorąc pod uwagę, że autorka jest żoną Radosława Sikorskiego, wezmą je sobie do serca. A przecież tych dotyczących choćby systemu edukacji czy kultury warto nie lekceważyć. Oczywiście polityka historyczna i wiedza o Mieszku I są potrzebne, ale najlepiej jest myśleć tak nieszablonowo i nowocześnie jak on w swoich czasach. Przecież nie zamknął się w prasłowiańskim skansenie, tylko zdecydował na europejskie otwarcie. Wybrał Zachód, a nie Wschód.