Kościół w służbie wolności

W teorii Kościół promuje wychowanie do wolności, ale w praktyce nie można wychowywać do wolności, nie dając wolności, a więc władzy i odpowiedzialności. Do wolności i aktywności natomiast wychowuje się poprzez zlecanie zadań i okazywanie zaufania. I właśnie brak zaufania do świeckich i powierzania im ważnych zadań jest jedną z przyczyn ich bierności.

Publikacja: 06.11.2020 18:00

Kościół w służbie wolności

Foto: AdobeStock

W artykule „Katolicyzm politycznego użytku" („Plus Minus", 5–6 września 2020), analizując przyczyny braku atrakcyjności Kościoła w Polsce, Michał Szułdrzyński pisze: „może właśnie tym, czego nam trzeba, jest nowa koncepcja Boga, odczytanie Ewangelii na nowo w świecie płynnej nowoczesności, pandemii i mediów społecznościowych?". Uważam, że ma rację i że trzeba szukać takiej „nowej koncepcji Boga", która sprzyja wolności człowieka, ponieważ tym, co kultura postmodernistyczna, czyli „świat płynnej nowoczesności", stawia na pierwszym miejscu, jest właśnie wolność, cytując za Dariuszem Brzezińskim: „płynna nowoczesność jest czasem, w którym człowiek może się cieszyć nigdy wcześniej niedostępną miarą wolności". Jeśli więc Kościół chce być atrakcyjny, to powinien być miejscem doświadczania i zwiększania wolności. Jezus Chrystus powiedział przecież, że jeżeli będziemy trwać w Jego nauce, „to poznamy prawdę, a prawda nas wyzwoli" (J 8,32). Św. Paweł dodał, że „gdzie Duch Pański, tam wolność" (2 Kor 3,17) i że „ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5,1). Czy jednak polski Kościół jest takim miejscem? A jeśli nie, to dlaczego i jak można to zmienić?




Jaki jest Bóg

Zauważmy, że duszpasterska praktyka Kościoła, a w jej ramach pojmowanie roli kapłanów i ich relacji ze świeckimi, a więc także wolność wiernych, zależy od przyjętej w nim koncepcji Boga. Jaka ona jest, a jaka powinna być? W poprawnym mówieniu o Bogu i w działaniu zgodnym z Jego wolą powinno się podkreślać dwa równie ważne akcenty: transcendencję oraz immanencję.

Po pierwsze, Bóg jest transcendentny, to znaczy jest ponad nami, jest większy, lepszy i mądrzejszy ode nas, do Niego należy władza. Bóg chce od nas poddania, zaufania i posłuszeństwa; także Jego przedstawicielom. Rolą kapłanów jest zatem przewodzenie, organizowanie i zarządzanie. Należy im się szacunek, zaufanie i posłuszeństwo – tak jak Bogu. Wiernym natomiast potrzebna jest cnota posłuszeństwa. Dlatego „tradycyjna nauka, potwierdzana życiem wielu świętych, zaleca, by słuchać zarządzeń (przełożonych – red.) nawet wtedy, gdy z ważnych przyczyn się z nimi nie zgadzamy lub ich znaczenia nie rozumiemy". Te słowa Pawła Milcarka, redaktora naczelnego „Christianitas", dotyczą raczej duchownych i ich przełożonych, ale w pewnym stopniu także świeckich.

Po drugie, Bóg jest immanentny, to znaczy jest w nas i chce działać przez nas, a działa przez nas wtedy, gdy jesteśmy naprawdę autentyczni. Zatem nie chce sztuczności, udawania, obłudy i kłamstwa; chce, abyśmy byli sobą, chce prawdy i wolności. Chce szczerości, wyrażania siebie i wierności sobie; postępowania zawsze zgodnie z przekonaniem, czyli z sumieniem. Rolą kapłanów jest więc pomoc wiernym w doskonaleniu się w tych cnotach. Wiernym natomiast potrzebna jest zaleta asertywności rozumianej jako odwaga mówienia swego zdania, wyrażania swoich uczuć i pragnień; lub inaczej: cnota autentyczności, czyli postępowania zgodnego ze swoją tożsamością; zgodnego z tym, kim się jest. Asertywność to przecież autentyczność w działaniu i spójność między tym, co myślimy i jacy jesteśmy, a tym, co robimy.

Chrześcijanin zatem powinien być zarazem posłuszny i asertywny. A czy działalność duszpasterska Kościoła w Polsce sprzyja ukształtowaniu takiej postawy? Czy równowaga jest zachowana? Raczej nie, w nauczaniu i praktyce duszpasterskiej Kościoła jest o wiele więcej wymagania posłuszeństwa niż asertywności. Zakonnicy składają ślub posłuszeństwa, kapłani przyrzekają posłuszeństwo biskupowi, kardynałowie składają homagium nowo wybranemu papieżowi. Nikt nie ślubuje autentyczności. Jest bardzo silny akcent na hierarchię i władzę, zwłaszcza kapłańską. W przesadnej formie przejawia się to jako klerykalizm. Czym on jest?

Przekonanie o racji

Kardynał Beniamino Stella, referując nauczanie papieża Franciszka na ten temat, powiedział: „Sądzę, że mogę dobrze odczytać rozumowanie Ojca Świętego, jeśli powiem, że »klerykalny« jest ten kapłan, który chce dowodzić, który wydaje rozkazy, który wie wszystko, zamykając się w sobie samym i nie dopuszczając, aby inni współpracowali z nim w misji Kościoła. Klerykalny jest kapłan zamknięty w sobie, we własnych horyzontach, który nie radzi się, nie daje miejsca innym, zwłaszcza świeckim, nie uznając ich podstawowej roli w misji Kościoła".

Z kolei jezuita Jacek Prusak napisał kiedyś na portalu opoka.org.pl: „Klerykalizm to przede wszystkim pewien system przekonań oparty na założeniu, że im jednostka zajmuje wyższe miejsce w hierarchii kościelnej, tym jest mądrzejsza i świętsza, a przez to jej decyzje nie powinny być kwestionowane".

Mówiąc wprost, klerykalizm, który występuje zarówno u osób duchownych, jak i świeckich, to pogląd, że ksiądz ma zawsze rację, a cała władza powinna należeć do duchownych, bo ich decyzje są wyrazem woli Boga. Cała odpowiedzialność spoczywa na hierarchii, czyli duchowieństwie. Jakie to przynosi skutki? Między innymi brak utożsamiania się świeckich z Kościołem. W powszechnym przekonaniu, jeśli ktoś mówi o stanowisku Kościoła, to mówi o stanowisku biskupów, czyli „Kościół to oni".

Co więcej, przeakcentowanie w nauczaniu Kościoła transcendencji Boga, z pominięciem Jego immanencji, powoduje nieliczenie się ze zdaniem podwładnych i brak u przełożonych chęci poznania tego zdania. Powoduje negowanie zasady, że Bóg przemawia nie tylko przez przełożonych, ale też przez podwładnych, a więc sprzyja ucieczce od wolności, ślepemu posłuszeństwu i bierności u tych podwładnych. Jeśli świeccy na wszystko muszą mieć zgodę księdza oraz jeśli wszystkimi instytucjami kościelnymi muszą kierować księża, to to nie mobilizuje świeckich do aktywności. Trudno, żebym był aktywny, jeśli widzę, że moje zdanie się nie liczy.

Jak tę bierność usunąć? Nie widzę innej drogi, jak podkreślanie immanencji Boga, Jego obecności w każdym wierzącym, niezależnie od miejsca w hierarchii, oraz tego, że chce On działać przez każdego wiernego. W praktyce będzie to wymagało rezygnacji z klerykalizmu, czyli liczenia się ze zdaniem świeckich i udzielenia im władzy. To zmobilizuje, przynajmniej niektórych, do działania. Tak twierdzi publicysta „Niedzieli" Tomasz Musiał, prezentując stanowisko papieża:

„W piętnowaniu klerykalizmu chodzi też o cel pozytywny, a mianowicie o zwiększenie wpływu na zarządzanie Kościołem przez świeckich. Tutaj przeszkodami są nie tylko blokowanie tej możliwości przez »kościelną górę«, ale też brak chęci wśród laikatu, która jest równoznaczna z brakiem wiary, że »widzialność i sakramentalność Kościoła przynależy do całego Ludu Bożego, a nie tylko do nielicznych wybranych i oświeconych« (...). Chodzi więc o większe włączenie całego ludu Bożego w odpowiedzialność za Kościół. O obudzenie tego olbrzyma, jak się często w Kościele mówi o laikacie".

Błędna logika

To „włączanie w odpowiedzialność" nie może się dokonać inaczej niż przez udzielenie władzy. Przecież zależność między władzą, wolnością i odpowiedzialnością jest taka, że im więcej władzy, tym więcej wolności i odpowiedzialności. Władza – wolność – odpowiedzialność: razem wzrastają albo maleją. Dlatego jest bardzo dziwna wypowiedź abp. Józefa Michalika, który na pytanie, czy mógłby wskazać sprawy w parafii, w których decyzje mogliby podejmować świeccy, a proboszcz musiałby je uznać, odpowiedział: „Proboszcz na parafii powinien być jak ojciec, który decyduje o najważniejszych sprawach, informując o trudnościach, szukając rozwiązań i podejmując wspólne decyzje. To, że dzieci nie decydują, nie oznacza, że nie biorą odpowiedzialności za dom. Podobnie i parafianie powinni podjąć wysiłek bycia odpowiedzialnymi za ich kościół, wspólnotę, za ich księży i parafię".

Tak więc biskup takich spraw nie wskazał. Poza tym, w tej wypowiedzi są błędy logiczne. Albo ojciec decyduje, albo decyzje podejmuje się wspólnie. Poza tym, jeśli dzieci nie decydują, to nie są odpowiedzialne za dom. Nie mogą być przecież odpowiedzialne za cudze decyzje. Nie ma też czegoś takiego jak „wysiłek bycia odpowiedzialnym".

Drugi przykład nielogiczności wypowiedzi przedstawiciela hierarchii to sprawa zbierania podpisów pod ustawą „Stop LGBT" w parafiach. „W związku z pytaniami księży i do księży informujemy, że inicjatywa ta, ze względu na swój charakter, nie powinna być promowana w kościołach i pomieszczeniach kościelnych. Nie odbierajmy katolikom świeckim ich podmiotowego działania" – powiedział kilka lat temu dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Rodzin Kurii Metropolitalnej Warszawskiej.

Nie chodzi mi o to, czy to była słuszna decyzja, ale o to, kto ją powinien podejmować. Czyją bowiem własnością są kościoły i pomieszczenia parafialne? Kto ma prawo decydowania o tym, co tam się dzieje? Jest to własność parafii, ale przecież parafia to grupa ludzi, „wspólnota wiernych", a więc to ona właśnie ma to prawo. Sytuacja jest zatem taka, że teren parafii i kościół (pomieszczenia kościelne) są własnością świeckich, ale nie mogą oni „działać podmiotowo" na swoim własnym terenie.

Trzeci przykład to następująca wypowiedź przewodniczącego Krajowej Rady Katolików Świeckich Kazimierza Kryły: „zadanie, jaki nam wyznaczyła Konferencja Episkopatu Polski, to reprezentowanie świeckich w kraju i za granicą". Rada ta składa się z osób delegowanych przez metropolitów. A więc sytuacja jest taka, że biskup wyznacza tego, kto ma mnie reprezentować, nie pytając mnie o zdanie. Coś tu chyba nie tak z rozumieniem przedstawicielstwa.

Nauka wolności

W teorii Kościół promuje wychowanie do wolności, ale w praktyce nie można wychowywać do wolności, nie dając wolności, a więc władzy i odpowiedzialności. Do wolności i aktywności natomiast wychowuje się poprzez zlecanie zadań i okazywanie zaufania: Cytując J.M. Barrio: „Zaufanie, które ktoś nam okazuje, mobilizuje nas do działania, natomiast poczucie, że nam nie ufają, paraliżuje nas. Dlatego bardzo korzystne jest pomaganie dzieciom w kierowaniu ich wolnością, poprzez okazywane im zaufanie". I właśnie brak zaufania do świeckich i powierzania im ważnych zadań jest jedną z przyczyn bierności laikatu.

Kapłani powinni zatem okazywać zaufanie świeckim i zlecać im jak najwięcej zadań, często zostawiając sobie rolę doradców. Zaufanie jednak powinno być obustronne: świeccy powinni okazywać zaufanie kapłanom w sprawach wiary i obyczajów oraz liczyć się z ich zdaniem. Wolność przecież to nie tylko władza, to także pewność, że to, co się robi, jest dobre. I tu rola księży jest niezastąpiona. To oni są od wskazywania, co jest dobre, a co złe. Celem duszpasterstwa jest przecież troska o to, aby wierni dobrze postępowali, pomoc w tym.

Dlatego warto wprowadzić stałe dyżury księży w parafii z możliwością porozmawiania z nimi. Nie słyszałem jednak o tym, aby w jakiejś parafii było ustalone, że np. ks. X we wtorki od godziny 16.00 będzie czekał na chętnych do rozmowy. Rolą księdza powinna być przede wszystkim pomoc w rozwoju duchowym, w rozpoznawaniu i wypełnianiu woli Boga, a także budowanie jedności i poczucia wspólnoty między ludźmi. Kapłan przecież – jak powiedział w Polsce Benedykt XVI – powinien być „specjalistą od spotkania człowieka z Bogiem" i „ekspertem w dziedzinie życia duchowego", a to znaczy też specjalistą od rozróżniania dobra i zła, który może pomóc znaleźć właściwy sposób postępowania w konkretnej sytuacji. Tu jak najbardziej kapłani mają władzę i należy im się zaufanie, a nawet czasem posłuszeństwo.

Święcenia jednak nie gwarantują bezbłędności. Duchowni nie są przecież nieomylni, rozwijają się, uczą – także na swoich błędach – i dlatego należy im się informacja zwrotna na temat skutków ich działań. Nie zauważyłem jednak wielu próśb o to ani okazji do tego stwarzanych. Wprawdzie Jana Pawła II stać było na powiedzenie: „Jeżeli kiedykolwiek zauważycie u mnie coś, co się wam nie spodoba, proszę was, powiedzcie mi to szczerze", ale rzadko można usłyszeć taką wypowiedź. Czy jest to tylko sprawa osobista, regulowana zasadą „braterskiego upomnienia", czy jednak powinna też mieć bardziej formalny i prawny charakter? Wydaje mi się, że tak i że w Kościele powinny być stworzone takie okazje, np. na początku Wielkiego Postu.

Myślę, że w nauczaniu oraz działaniu Kościoła należy bardziej akcentować immanencję Boga i wypływającą z niej godność i podmiotowość człowieka, a następnie szanować te cechy poprzez okazywanie zaufania i pomoc w osiąganiu postawy „bycia sobą", czyli autentyczności. Kościół zatem będzie służył wolności, jeśli będą w nim obowiązywać następujące reguły:

– dla podwładnych: bądź posłuszny przełożonemu, ale mów mu, co myślisz o jego decyzjach i jak się czujesz pod ich wpływem,

– dla przełożonych: dziel się władzą i odpowiedzialnością, jak tylko możesz, oraz staraj się przekonać podwładnych do swoich decyzji, chociaż nie zawsze musisz się ze wszystkiego tłumaczyć; masz prawo oczekiwać zaufania mocą swego urzędu,

– dla wszystkich: nie czekaj, aż ci powiedzą, co masz robić; inicjatywa należy do ciebie.

Niezależne rady parafialne

To są postulaty osobiste, których nie da się wprowadzić odgórnie; są sprawą sumienia każdego chrześcijanina. Warto jednak – idąc w tym kierunku – wprowadzić również odpowiednie zmiany w zarządzaniu Kościołem, sprzyjające autentyczności i wolności jego członków. Kościół powinien być taki, aby mógł każdemu powiedzieć: „przyjdź, poczujesz się bardziej wolny: powiemy ci, kim jesteś, i znajdziemy odpowiednie dla ciebie pole działania".

A tym polem będzie przede wszystkim parafia, której funkcjonowanie – jak sądzę – wymaga pewnych zmian. Myślę, że warto zastanowić się nad reformą funkcjonowania rad parafialnych. Czy rady parafialne powinny być tylko organami doradczymi, czy też powinny mieć więcej władzy i odpowiedzialności? Jan Paweł II – omawiając funkcje diecezjalnych rad duszpasterskich – postulował, aby zasada współpracy „mającej w pewnych przypadkach charakter decyzjonalny" była stosowana szerzej i odważniej (ChL 25). To samo, jak sądzę, dotyczy rad parafialnych. Należałoby więc ściśle określić: na co świeccy muszą mieć zgodę proboszcza; o czym muszą go poinformować, ale nie muszą mieć jego pozwolenia; o czym mogą zadecydować bez zgody i wiedzy proboszcza.

Uważam też, że warto zorganizować kierowane przez świeckich czasopismo „Rada Parafialna". Byłoby miejscem wymiany doświadczeń, omawiania problemów w pracy rad, propozycji, przykładów działania itp.

Sytuacja jest trochę jak z Okrągłym Stołem w PRL. Pracownicy strajkujący w roku 1980 chcieli mieć niezależne związki zawodowe; a tu chodzi o to, aby mieć przynajmniej częściowo niezależne rady parafialne. Uważam, że tak byłoby lepiej i dla świeckich, i dla duchownych, ponieważ duchowni mają w Kościele władzę absolutną, a władza absolutna raczej nie sprzyja prawidłowemu jej spełnianiu. Dlatego Tomasz Terlikowski pisał niedawno na portalu Deon.pl, odnosząc się do biskupów, że – dla zdrowia instytucji i diecezji – powinny być stworzone mechanizmy kontrolne wobec biskupa, który ma władzę absolutną w diecezji; a następnie publicysta zadaje pytanie o to, „jak zbudować skuteczny, a jednocześnie niesprzeczny z eklezjologią i Tradycją katolicką model kontroli biskupów nie tylko przez odległy Rzym (...), ale także przez wiernych i duchownych swojej diecezji czy innych biskupów. Bez tego, bez szukania nowych (a może wzorowanych na średniowieczu czy starożytności, albo rozwiązaniach innych wyznań chrześcijańskich) wzorców zachowania, będziemy wciąż borykać się z problemem tego, że władza biskupia będzie nie tylko niepodzielna, nie tylko absolutna, ale także całkowicie pozbawiona kontroli. Nie chodzi o to, by całą władzę oddać w ręce świeckich, bo to także nie jest dobre rozwiązanie, ale o to, by szukać rozwiązań z jednej strony katolickich, a z drugiej dzielących władzę i budujących struktury kontroli i odpowiedzialności".

Uważam, że tymi „mechanizmami kontrolnymi" powinny m.in. dysponować rady parafialne oraz diecezjalne, mające prawo krytycznego wypowiadania się o postępowaniu duchownych. Taka propozycja może wzbudzić opór, ale prawdziwa cnota krytyk się nie boi, prawdziwa cnota o krytykę prosi.

Wsparcie papieża

Jeśli chodzi o realność możliwości wprowadzenia takich zmian, to weźmy pod uwagę, że świeccy, którzy odważą się zaproponować zmiany przeciwdziałające klerykalizmowi, mają poparcie papieża Franciszka, który mówi o „niewłaściwym sposobie rozumienia władzy w Kościele (...) jakim jest klerykalizm, ta postawa, która »nie tylko anuluje osobowość chrześcijańską, ale także dąży do pomniejszania i niedoceniania łaski chrzcielnej, jaką Duch Święty zaszczepił w sercach naszych ludzi«. Klerykalizm, któremu sprzyjają zarówno sami kapłani, jak i świeccy, tworzy rozłam w ciele eklezjalnym, który sprzyja i pomaga w popełnianiu wielu złych rzeczy, które teraz potępiamy".

Papież ma rację co do tego sprzyjania klerykalizmowi, gdyż dla niektórych duchownych posiadanie pełnej władzy jest wygodną sytuacją, ponieważ nie muszą nikogo pytać o zdanie, a dla niektórych świeckich też, gdyż – uciekając od wolności – zrzucają z siebie ciężar decyzji i odpowiedzialności, zwalniają się od myślenia, przyjmując stanowisko, że ksiądz ma zawsze rację. Jest to rezygnacja z samodzielności i bycia sobą, czyli zaprzeczenie rozwoju duchowego; działanie wbrew woli Boga, który chce, abyśmy żyli w prawdzie, potrafili upominać innych i nie marnowali swoich talentów.

Tak pisze też Jan Paweł II: „Żaden talent, nawet najmniejszy, nie może być zakopany i pozostać bezużyteczny" (ChL 56). Kościół powinien właśnie być miejscem rozpoznawania i wykorzystywania tych talentów. Wtedy będzie służył wolności.

Lekarstwem na klerykalizm będzie m.in. udzielenie większej władzy świeckim. Być może potrzebne jest nawet niezależne od hierarchii zorganizowanie się katolików świeckich i sformułowanie postulatów oraz zaproponowanie przedyskutowania ich z przedstawicielami duchowieństwa w celu utworzenia rad parafialnych (a później i diecezjalnych, a także krajowej) przynajmniej częściowo niezależnych od duchowieństwa. Ta niezależność może polegać choćby na tym, aby przyznać świeckim wiceprzewodniczącym rad parafialnych większe uprawnienia.

To są tylko propozycje, może niezbyt rozsądne czy realne, ale mogą stanowić wstęp do dyskusji. Gdyby ktoś widział lepsze sposoby, to chętnie się z nimi zapoznam. W każdym razie mnie osobiście ten problem wolności w Kościele bardzo dotyka i chciałbym przyczynić się do zmiany tej sytuacji. Dzielę się tym, co mnie boli, choć zdaję sobie sprawę, że w Kościele zawsze byli, są i będą święci każdego stanu oraz że żadna reguła prawna nie usunie grzeszności jego członków. Nie znaczy to jednak, że nie warto wskazywać na potrzebę zmian. Prawo może sprzyjać – lub nie – moralności.

Październik był dobrym momentem na podjęcie inicjatyw w tym zakresie, gdyż papieska intencja Apostolstwa Modlitwy na ten miesiąc brzmi: „Módlmy się, aby wierni świeccy, a szczególnie kobiety, na mocy chrztu, w większym stopniu byli włączeni w podejmowanie odpowiedzialności za Kościół". Uważam, że kobiety jak najbardziej mogą być wiceprzewodniczącymi rad parafialnych czy innych (z odpowiednimi uprawnieniami), a całą inicjatywę należy wesprzeć modlitwą; zwłaszcza o to, aby świeccy chcieli i mogli być bardziej aktywni, duchowni chętni do współpracy – a wszyscy przez to bardziej wolni.

W artykule „Katolicyzm politycznego użytku" („Plus Minus", 5–6 września 2020), analizując przyczyny braku atrakcyjności Kościoła w Polsce, Michał Szułdrzyński pisze: „może właśnie tym, czego nam trzeba, jest nowa koncepcja Boga, odczytanie Ewangelii na nowo w świecie płynnej nowoczesności, pandemii i mediów społecznościowych?". Uważam, że ma rację i że trzeba szukać takiej „nowej koncepcji Boga", która sprzyja wolności człowieka, ponieważ tym, co kultura postmodernistyczna, czyli „świat płynnej nowoczesności", stawia na pierwszym miejscu, jest właśnie wolność, cytując za Dariuszem Brzezińskim: „płynna nowoczesność jest czasem, w którym człowiek może się cieszyć nigdy wcześniej niedostępną miarą wolności". Jeśli więc Kościół chce być atrakcyjny, to powinien być miejscem doświadczania i zwiększania wolności. Jezus Chrystus powiedział przecież, że jeżeli będziemy trwać w Jego nauce, „to poznamy prawdę, a prawda nas wyzwoli" (J 8,32). Św. Paweł dodał, że „gdzie Duch Pański, tam wolność" (2 Kor 3,17) i że „ku wolności wyswobodził nas Chrystus" (Ga 5,1). Czy jednak polski Kościół jest takim miejscem? A jeśli nie, to dlaczego i jak można to zmienić?

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich