Plus Minus: Co jest tak fascynującego w boksie, że filmowcy stale do niego wracają? Od popularnej serii o Rockym z Sylvestrem Stallone’em zaczynając, a kończąc na znakomitych dramatach, jak „Wściekły byk” Martina Scorsesego, „Człowiek ringu” Rona Howarda czy głęboko zanurzony w polityce „Bokser” Jima Sheridana. A jakoś wielu filmów o skoczkach narciarskich czy maratończykach nie widziałam.
W„Kuleju. Dwóch stronach medalu” jest scena, w której reżyser proponuje olimpijskiemu mistrzowi rolę w sportowym dramacie. Mówi: „Panie Jurku, tu będzie wszystko, czym karmi się kino”. To odpowiedź na pani pytanie. Sport niesie atawistyczne elementy, które w nas wszystkich drzemią: rywalizację, walkę. W kinie też każda scena jest ringiem, a każde spięcie – paliwem. A boks najprościej wyraża sportowe emocje. Musi wygrać lepszy, silniejszy, sprawniejszy, lepiej prowadzący swój pojedynek. W skokach czy w maratonie nie ma takiej dramaturgii.
„Jerzy Kulej (1940–2012), polski bokser, dwukrotny mistrz olimpijski, komentator sportowy, poseł na Sejm IV kadencji” – to można przeczytać w Wikipedii. Ale za tym krótkim opisem nie kryje się człowiek, który poznał smak sukcesu, ale też przeżył niejeden upadek. Miał problemy alkoholowe, walczył ze swoimi demonami. Jego biografię „Jerzy Kulej. Dwie strony medalu” napisał w 1996 roku Piotr Szarama. Cztery lata po śmierci boksera wyszła uzupełniona wersja „Jerzy Kulej. W cieniu podium”. Podobno właśnie z tą książką w dłoniach syn pięściarza – Waldemar Kulej – przyszedł do Krzysztofa Tereja, który po tragicznej śmierci Piotra Woźniaka-Staraka prowadzi Watchout Studio.
Po obejrzeniu „Bogów” i „Sztuki kochania” Waldek uznał, że tylko w Watchoucie może powstać film o jego ojcu. Piotr Woźniak-Starak zawsze chciał robić filmy pozytywne, dawać widzom energię. Takim właśnie potencjalnie projektem wydawał nam się film o Kuleju, w którym przecież odbijała się historia nietuzinkowego sportowca, ale też zawiłość naszej historii. Oczywiście, gdybyśmy pociągnęli Kuleja głębiej i zaczęli się rozliczać…
Jerzy Kulej przeżył niejeden sukces i upadek
No właśnie.