Po niedawnej wypowiedzi kandydatki na następczynię Szymona Hołowni, minister Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, która składki emerytalne nazwała „piramidą finansową”, to druga w tak krótkim czasie skrajnie nieodpowiedzialna wypowiedź wysokich urzędników państwowych, którzy podważają sens umowy społecznej wymuszającej na obywatelach międzypokoleniową i międzyklasową solidarność. Tak, wiem, wymuszona solidarność to oksymoron, ale to na niej oparte jest państwo. Podatki pracujących finansują usługi, z których korzystają nawet bezrobotni nieposzukujący pracy, składki emerytalne są tylko realizowaniem ze składek odprowadzanych przez dzisiejszych pracujących zobowiązań, jakie lata temu państwo zaciągnęło wobec obecnych emerytów, gdy to im zabierało część ich ciężko zarobionych pieniędzy, a składka zdrowotna nie jest finansowaniem własnego leczenia, ale dorzucaniem się do wspólnego worka, z którego będzie można na przykład sfinansować darmową antykoncepcję i biednym, i bogatym, czyli jedną z obietnic Trzeciej Drogi. Można się na to wszystko zżymać, ale jeśli ktoś podważa sens istnienia podatków i innych danin, na dodatek robi to tak głupio, to mogę to tłumaczyć tylko paniką po sprawdzeniu ostatnich notowań w prezydenckich sondażach i rozpaczliwą próbą zagrania na najtańszym populizmie.

Tylko skoro ta składka nie jest państwu potrzebna, to dlaczego potrzebne mu są składki szeregowych pracowników, a ekonomiczny guru Hołowni Ryszard Petru tłumaczy, że biedniejsi na podobną ulgę muszą poczekać, aż deficyt sektora finansów publicznych spadnie poniżej 3 proc. PKB, czyli jeszcze kilka lat.

Czytaj więcej

Kataryna: Roman Giertych wciąż się wije, ale uśmiechnięta Polska stoi za nim murem

Dlaczego mimo wszystko państwu potrzebna jest składka szeregowych pracowników

Tylko skoro ta składka nie jest państwu potrzebna, to dlaczego potrzebne mu są składki szeregowych pracowników, a ekonomiczny guru Hołowni Ryszard Petru tłumaczy, że biedniejsi na podobną ulgę muszą poczekać, aż deficyt sektora finansów publicznych spadnie poniżej 3 proc. PKB, czyli jeszcze kilka lat. Skoro już wiem, że budżetu nie stać na obniżenie składki zdrowotnej zwykłym pracownikom i osobom na umowach śmieciowych, więc oni akurat na „reformie Petru” nie skorzystają, mam nadzieję, że kampania prezydencka będzie przynajmniej dobrą okazją do pokazania na liczbach, kto skorzysta. Według oświadczenia majątkowego Ryszarda Petru w 2023 roku miał on ze swojej niskokosztowej (jak to doradztwo) jednoosobowej działalności gospodarczej przychody przekraczające 1,5 miliona złotych. Jeśli przed Nowym Ładem rozliczał się na zasadach ogólnych, jego składka zdrowotna była niższa niż pracownika zarabiającego na rękę 5000 zł. To wzruszające, że to właśnie osoby w jego sytuacji są tymi, którym rząd chce ulżyć w pierwszej kolejności. Będę o tym czule pamiętać w wydłużającej się kolejce do lekarza. Ale co o tym może wiedzieć ktoś, kto tego nie musi doświadczać?