Zza okna z Chłodnej dobiegają dźwięki, aria, śpiew operowy. Vibrato wypełnia ulice, skwery, sączy się na podwórka. To Wagner, prezes rozpoznaje jego arię. Zakazana muzyka – żydowska bezczelność! Adam Czerniaków jest melomanem. Poświęca tej swojej pasji wiele wpisów. Marzy, by stworzyć w getcie operę. Ma nawet pomysł na repertuar: „Żydówka”, „Carmen” lub „Opowieści Hoffmanna”. Musiałby mieścić się w ramach tego, czego wolno słuchać Żydom. Wolno grać kompozytorów żydowskich, na przykład Halévy’ego, Bizeta, Offenbacha, Meyerbeera, Mendelssohna, Mahlera; nie wolno grać nieżydowskich, zwłaszcza niemieckich. A jednak słychać Verdiego, Pucciniego, Moniuszkę, Schumanna, Schuberta. Są i żydowskie pieśni, i ludowa polska piosenka, i Chopin, i oczywiście Beethoven.
Czytaj więcej
Kiedy obrazy Zagłady stają się elementem popkultury, kicz wypłukuje z nich śmierć, zastępując ją tanim pocieszeniem. Mierność i tandeta jednak świetnie się sprzedają, dlatego w kontrze potrzebujemy wybitnej fikcji.
Żydowska Orkiestra Symfoniczna
Getto kocha Beethovena. Najbardziej w wykonaniu orkiestry Szymona Pullmana (jego żona jest kierowniczką świetlicy pogotowia opiekuńczego dla żebrzących dzieci przy ulicy Wolność 16, niedługo będzie musiała zdecydować, czy zostanie ze swoimi maluchami; zostanie). Moment, gdy Pullman podnosi batutę, i to, jak wydobywa nowe emocje z dźwięków – przy tym przeżyciu nie ma znaczenia, że w getcie brakuje instrumentów: obojów, fagotów, fletów i waltorni. Pullman ma w orkiestrze dwóch saksofonistów. „Szlachetne, romantyczne brzmienie waltorni zastąpione przez nieco jaskrawy i płytki dźwięk saksofonu. Lecz inteligentny acz wrażliwy słuchacz przyjął tę namiastkę jako konieczność wywołaną warunkami nadzwyczajnymi” – pisał nie bez podziwu recenzent Aleksander Rozensztejn w „Gazecie Żydowskiej” w czerwcu 1941 roku. Dokonywano licznych przeróbek dzieł klasyków i romantyków, by dostępne instrumenty mogły grać partie zamiast innych, których brakowało.
Adam i Felicja Czerniakowowie doprowadzają do utworzenia Żydowskiej Orkiestry Symfonicznej w getcie. Niunia jest jej patronką. Pierwszy koncert odbył się 25 listopada 1940 roku w sali Biblioteki Judaistycznej przy ulicy Tłomackie 5. W programie znalazły się dzieła Beethovena: uwertura „Coriolan”, „V koncert fortepianowy Es-dur”, uwertury do „Niemej z Portici” Daniela Aubera i „Peera Gynta” Edwarda Griega. Beethovena jest oczywiście najwięcej: uwertury, symfonie I, III, V, VIII, IX. W Melody Palace odbyło się wzruszające wykonanie „VI Symfonii »Patetycznej« Piotra Czajkowskiego. Muzyka gra również w sali teatru Femina, w sali Gospody przy Orlej 6, w Domu Sierot Janusza Korczaka. Część dochodów trafia na cele dobroczynne, ubodzy dostają bezpłatne bilety. Muzyka jest też wszędzie indziej – upchnięta w getcie razem z jej wykonawcami. Podobnie jak oni zmieniona, inna, ale wciąż żywa, wymykająca się ramom, w których została uwięziona. Głodujący muzycy i śpiewacy operowi rozstawiają się co dzień dosłownie na każdym rogu. Podwórka – amfiteatry getta, jak piszą dziennikarze – zajmują uliczne zespoły. Mają doświadczenie z taką akustyką. Wielu innych może tylko pomarzyć o tej namiastce sali koncertowej. Lecz grają mimo wszystko: na skrawku betonu, w zakamarku placu.
Nieżydowski Chopin na oficjalnym posiedzeniu
Od początku 1942 roku władze okupacyjne zaczynają coraz kategoryczniej podchodzić do zakazu wykonywania muzyki „nieżydowskiej”. Rekwirowane są instrumenty, trwają prześladowania. Coraz mniej pomagają interwencje i zapewnienia Czerniakowa, że od tej pory wykonywane będą tylko utwory żydowskie. Muzyka polska – niezapowiadana – nadal się pojawia, przeważnie w bisach. Żydzi oprócz Beethovena kochają też Brahmsa i Chopina. Nie wyobrażają sobie, że mogliby zrezygnować z tego, jak pisał Ludwik Hirszfeld, „wieczystego piękna”. Zabronić grania ich utworów to jak zabronić cieszenia się słońcem. Więc finał „IX Symfonii Beethovena”, Oda do radości, wybrzmiewa na ulicach i w salach koncertowych. Ostatni oficjalny koncert symfoniczny odbywa się 12 kwietnia 1942 roku. Obok Mozarta, Paganiniego, Webera i Mendelssohna jest „Źródło Aretuzy” Karola Szymanowskiego, zagrane na skrzypcach przez Henryka Reinberga. Od tamtej pory orkiestra ćwiczy już tylko potajemnie. Przygotowują kolejny koncert. Boli jednak, że dźwięki, które pozwalały myślom wyjść poza mury, zeszły do podziemia, ucichły.