Michał Szułdrzyński: Łyk tradycji na św. Patryka

Czy rzeczywiście społeczna rewolucja jest nieodwracalna?

Publikacja: 15.03.2024 10:00

Wyborcy w Irlandii w przeważającej większości zagłosowali przeciwko zmianie konstytucji. Propozycje

Wyborcy w Irlandii w przeważającej większości zagłosowali przeciwko zmianie konstytucji. Propozycje zmiany sformułowań w celu uwzględnienia rodzin, które nie są oparte na małżeństwie, zostały odrzucone przez 67,7 proc. głosujących.

Foto: AFP

Świat przypomina sobie o Irlandii zazwyczaj w marcu. W dzień św. Patryka, który przypada 17 marca, nawet piwo ma kolor zielony, jak symbol tego kraju, zielona koniczyna. Ale w tym roku o Irlandii zrobiło się głośno dziesięć dni wcześniej. Idąc z duchem postępu, jej władze rozpisały bowiem na 8 marca – czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet – referendum mające wprowadzić dalsze zmiany w pochodzącej z lat 30. ubiegłego wieku konstytucji. Wcześniej, w 2015 r., zapisano w niej zgodę na małżeństwa jednopłciowe, a w 2018 r. – dopuszczalność aborcji, co ogłoszono końcem katolickiej dominacji w tym kraju.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Sora od OpenAI – sztuczna inteligencja znów bawi się rzeczywistością

Najpierw małżeństwa jednopłciowe, potem aborcja. Trzecie referendum w Irlandii zaplanowano na Dzień Kobiet. Co mogło pójść nie tak?

Teraz zaproponowano Irlandczykom głosowanie nad dwoma punktami. Pierwszy dotyczył definicji rodziny, drugi roli kobiety. Słowa „państwo uznaje rodzinę za naturalną, pierwotną i podstawową komórkę społeczną” proponowano zastąpić sformułowaniem „państwo uznaje rodzinę, czy to opartą na małżeństwie, czy też innej trwałej relacji, za naturalną, pierwotną i podstawową komórkę społeczną”. Dodatkowo przedmiotem referendum miało być usunięcie zapisu, w którym państwo zobowiązane jest do tego, by strzec przed atakami małżeństwo, na którym opiera się rodzina.

Jakie było jednak zdziwienie establishmentu, gdy okazało się najpierw, że zawiodła frekwencja. W referendum aborcyjnym sześć lat temu głosowało dwie trzecie uprawnionych, w Dzień Kobiet – 44 proc. Wielkim rozczarowaniem okazały się też wyniki. 

A punkt drugi? Dotychczas konstytucja stanowiła, że „państwo uznaje, iż poprzez swoje życie w domu kobieta daje państwu wsparcie, bez którego nie można osiągnąć wspólnego dobra”, oraz że „matki nie będą zmuszone przez konieczność ekonomiczną do angażowania się w pracę, zaniedbując swoje obowiązki w domu”. Władze zaproponowały, by zastąpić to ogólnym sformułowaniem, że wspólne dobro wymaga wsparcia, jakiego członkowie rodziny udzielają sobie ze względu na istniejące między nimi więzi.

W przededniu głosowania chadecki premier Leo Varadkar zachęcał do udziału w nim, ostrzegając przy tym, że oddanie głosu na „nie” byłoby „krokiem wstecz” i niewłaściwym sygnałem dla par nieformalnych oraz utrzymałoby „staromodny język” odnoszący się do kobiet. Za głosowaniem na „tak” była większość elit politycznych oraz organizacji zajmujących się prawami człowieka. I właśnie termin głosowania, Dzień Kobiet, miał być symbolem równości i inkluzyjności w sekularyzującym się społeczeństwie.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: To nie będzie sylwester marzeń prezesa Jarosława Kaczyńskiego

Referendum w Irlandii: wyborcy mówią "nie". Establishment w szoku, konserwatyści triumfują. Na jednoznaczne wnioski za wcześnie

Jakie było jednak zdziwienie establishmentu, gdy okazało się najpierw, że zawiodła frekwencja. W referendum aborcyjnym sześć lat temu głosowało dwie trzecie uprawnionych, w Dzień Kobiet – 44 proc. Wielkim rozczarowaniem okazały się też wyniki. Zmiany dotyczące definicji rodziny odrzuciło 68 proc. głosujących, przeciw zmianie opisu roli kobiety było aż 74 proc. Premier Varadkar przyznał się do porażki, eksperci zaś zaczęli szukać powodów, dla których referendum okazało się klapą. A to, że kampania informacyjna była słaba, a to, że pytania były skomplikowane, a to, że nawet postępowi prawnicy zachęcali do głosowania na „nie” ze względu na nieprecyzyjne sformułowania zawarte w propozycji rządu.

Prawicowcy na całym świecie triumfowali, twierdząc, że oto Irlandia powiedziała „nie” lewicowej inżynierii społecznej. Cóż, Irlandia to kraj specyficzny, poświęcamy mu w tym wydaniu „Plusa Minusa” kilka tekstów. Nie wyciągałbym tak jednoznacznych wniosków z jednego referendum. Ale bez wątpienia każe ono postawić pytanie, czy rzeczywiście wszystkie przemiany społeczne są jednokierunkowe, czy społeczna rewolucja jest nieodwracalna, a jedyne, co mogą robić konserwatyści, to ją spowalniać.

Warto się nad tym zastanowić, popijając 17 marca szklaneczkę irlandzkiego piwa.

Świat przypomina sobie o Irlandii zazwyczaj w marcu. W dzień św. Patryka, który przypada 17 marca, nawet piwo ma kolor zielony, jak symbol tego kraju, zielona koniczyna. Ale w tym roku o Irlandii zrobiło się głośno dziesięć dni wcześniej. Idąc z duchem postępu, jej władze rozpisały bowiem na 8 marca – czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet – referendum mające wprowadzić dalsze zmiany w pochodzącej z lat 30. ubiegłego wieku konstytucji. Wcześniej, w 2015 r., zapisano w niej zgodę na małżeństwa jednopłciowe, a w 2018 r. – dopuszczalność aborcji, co ogłoszono końcem katolickiej dominacji w tym kraju.

Pozostało 85% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi