Bogusław Chrabota: NATO to polska szansa na pokój. Rosja jej nie ma

Prezydent Rosji Władimir Putin uzyska w tych dniach kolejny mandat do sprawowania swojej zbrodniczej i antynarodowej polityki. Ogłosi swój triumf, pardon, przyjmie wyrażoną w drodze wyborów wolę narodu z pokorą, by dalej słać w roli mięsa armatniego na ukraiński front tysiące młodych ludzi.

Publikacja: 15.03.2024 10:00

Prezydent Rosji Władimir Putin

Prezydent Rosji Władimir Putin

Foto: AFP

To była wczesna wiosna 1993 roku, choć nie wykluczam, bo pamięć bywa zawodna, że kilka miesięcy wcześniej. Polska droga do NATO była jeszcze długa i zawiła, rzekłbym: sprawa wciąż wyrywała się marzeniom. A jednak gdzieś tam ktoś w Warszawie pomyślał, a w Brukseli wyrażono zgodę. W ramach oswajania nas z mglistą jeszcze perspektywą członkostwa w sojuszu umożliwiono grupie polskich dziennikarzy zapoznanie się z bazami paktu.

Najpierw było więc Ramstein, potem wizyta w brukselskiej centrali, na koniec szybka wyprawa do siedziby północnego dowództwa, czyli norweskiego AFNORTH. Gospodarze byli nadzwyczaj uprzejmi i otwarci, choć przy okazji zwiedzania hangarów z odrzutowcami jednemu z amerykańskich oficerów wyrwało się: „Nigdy nie przypuszczałem, że będę dziennikarzom z komunistycznego kraju pokazywał kokpity F-16”. W przeciwieństwie do kolegów nie próbowałem wepchnąć się do kabiny, choć nikt tego nie zabraniał. Po prostu byłem za duży. Do dziś pamiętam te słowa, a właściwie głębokie oburzenie całej naszej grupy. Uznano nas za dziennikarzy z kraju komunistycznego, całkiem jakbyśmy byli jakąś gromadą żurnalistów z moskiewskiego „Komsomolca” czy „Czerwonego Sztandaru”. Cóż, nie wszyscy mieli pojęcie, jaką drogę przeszła Polska po historycznym przełomie i jakie są nasze narodowe cele.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Po agresji Rosji na Ukrainę nasz świat się wywrócił

Andrzej Duda i Donald Tusk w USA u Joe Bidena. Jarosława Kaczyńskiego w takiej roli nie widzę

Swoją drogą, osiągnęliśmy jeden z nich, może najważniejszy, ledwie sześć lat po niefortunnej rozmowie z amerykańskim pilotem, który wziął nas za komunistów. W marcu 1999 roku wszystko było już jasne. Mieliśmy jako Polska poparcie całej demokratycznej społeczności krajów sojuszu, a na natowskie maszty wciągano polską flagę. Czy tak musiało być? Wcale. Myślę, że w tym wypadku zadziałał nadzwyczajny zbieg okoliczności. Wyjątkowy wysiłek wielu ludzi poparty nadzwyczajną koniunkturą, swoistym genius historiae. Efekty? Polska wyszła z realiów Układu Warszawskiego. Zmieniła orientację geostrategiczną. Uzyskała dostęp do nowych technologii, uzbrojenia, nowej doktryny obronnej i procedur.

Czy było to niezbędne? Historia ostatniej dekady potwierdza, że tak, choć wtedy, w drugiej połowie lat 90., wielu dało się porwać marzeniu o końcu historii. Cóż, Władimir Putin zadał kłam tej pięknej idei bardzo szybko. Rosja znów okazała się agresorem, a nasza decyzja o związaniu się z sojuszem – wyborem dziejowym. Dziś nikt nie myśli o alternatywie. Sprawa wybija się ponad wszelkie podziały, będąc dowodem, że nawet w tak spolaryzowanym uniwersum polityki jak Polska można się dokopać fundamentów racji stanu.

Cóż, Władimir Putin zadał kłam tej pięknej idei bardzo szybko. Rosja znów okazała się agresorem, a nasza decyzja o związaniu się z sojuszem – wyborem dziejowym.

To właśnie dzięki temu w 25. rocznicę wejścia Polski do NATO na spotkanie w Białym Domu zgodnie wybrali się polski prezydent z premierem. Ludzie z dwóch stron sceny, czemu żaden z nich nie zaprzecza. A jednak, nawet jeśli nie wzajemny szacunek, to łączy ich interes polskiej państwowości. Swoją drogą, zastanawiam się, czy podobny gest byłby możliwy w wykonaniu Jarosława Kaczyńskiego, gdyby był premierem, w towarzystwie na przykład lewicowego czy liberalnego prezydenta. Choćby Rafała Trzaskowskiego. Trudno to sobie wyobrazić. Potencjał negatywnych emocji w głowie lidera PiS raczej to wyklucza. I jest najlepszym dowodem, że pewne pokolenie polityków, straumatyzowanych ciągnącym się od dekad sporem, powinno zejść z areny dziejów.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Co zostanie z TVP, gdy opadnie kurz po bitwie?

Tragiczny przypadek obsesji Putina. Kolejny zamach stanu pod pozorem wyborów w Rosji. Czy skutki dosięgną także Polskę

To samo dotyczy zresztą elit rosyjskich z Putinem na czele. Ten przypadek jest dużo bardziej tragiczny, bo zakładnikiem indywidualnej obsesji lidera jest cały, wielomilionowy naród. Putin to niejedyny przypadek postępującego radykalizmu w historii. Niegdyś stróż narodowej dyscypliny i strażnik rozwoju gospodarczego, stał się tyranem wysyłającym na śmierć setki tysięcy swoich obywateli. W krajach demokratycznych taka postawa nie miałaby racji bytu. Trzeba twardego autorytaryzmu, prawdziwej dyktatury, by w tych okolicznościach utrzymać się u władzy. Putin wiedział to zawczasu i dawno temu dokonał zamachu stanu, dzięki któremu trzyma się u władzy. W tych dniach, od 15 do 17 marca, zamach pod pozorem wyborów jest powtarzany. Prezydent Rosji uzyska kolejny mandat do sprawowania swojej zbrodniczej i antynarodowej polityki. Ogłosi swój triumf, pardon, przyjmie wyrażoną w drodze wyborów wolę narodu z pokorą, by dalej słać w roli mięsa armatniego na ukraiński front tysiące młodych ludzi. Tych samych, których tak dramatycznie Rosji brakuje.

Pal sześć, że ludzie tacy jak ja nie będą mogli odwiedzić grobów swoich przodków na Wschodzie przez kolejną dekadę. Jakoś to przeżyję. Dużo bardziej żal tych młodych ludzi, którzy nie wrócą już z frontu do domów. Żal jak cholera i strach, że nieuchronna logika dziejów może sięgnąć i nas nad Wisłą. Oby nie. Dlatego tak cieszy zgoda polskich prezydenta i premiera, że razem stawiają się na dywaniku u Bidena. Może dzięki temu będziemy bezpieczniejsi.

To była wczesna wiosna 1993 roku, choć nie wykluczam, bo pamięć bywa zawodna, że kilka miesięcy wcześniej. Polska droga do NATO była jeszcze długa i zawiła, rzekłbym: sprawa wciąż wyrywała się marzeniom. A jednak gdzieś tam ktoś w Warszawie pomyślał, a w Brukseli wyrażono zgodę. W ramach oswajania nas z mglistą jeszcze perspektywą członkostwa w sojuszu umożliwiono grupie polskich dziennikarzy zapoznanie się z bazami paktu.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi