Nie chciałbym nikogo zanudzać literaturą naukową, ale zanim przejdę do tej luźniejszej, muszę wspomnieć o świetnej książce „A Monetary and Fiscal History of the United States, 1961–2021” Alana S. Blindera, która jeszcze nie ma polskiego tłumaczenia. Jest bardzo interesująca i skłania do przemyśleń, choć uważam, że jest to pozycja skierowana dla osób, które naprawdę interesują się ekonomią.
Wróćmy do literatury, że tak powiem, dla normalnych ludzi. Ostatnio przeczytałem bardzo ciekawą książkę Joshuy Cohena pt. „Rodzina Netanjahu”. Była to dla mnie przyjemna rzecz, dlatego że akcja toczy się m.in. w środowisku akademickim. Historia jest bardzo pomysłowa, dobrze napisana i niezwykle miło się ją czyta, a jednocześnie zmusza do refleksji. Świetna pozycja, zwłaszcza dla tych osób, które fascynują się przecięciem świata polityki i nauki.
Czytaj więcej
Kino rządzi się swoimi prawami, ale czasami jako historyka drażnią mnie przekłamania w fabułach.
Nie będę mówił o najnowszych pozycjach, ponieważ ostatnio postanowiłem nadrabiać swoje zaległości i sięgam po lektury, które, mówiąc wprost, można było przeczytać trochę wcześniej. Bardzo zainteresowała mnie biografia Adama Zamoyskiego pt. „Napoleon. Człowiek i mit”. Niezwykle ciekawa lektura i oczywiście niezwykle gruba, ponieważ ma ponad 600 stron. Co ciekawe, angielskie spojrzenie na francuskiego przywódcę zdecydowanie różni się od polskiego i to widać w tej książce, gdzie Napoleon nie jest pomnikową postacią. Mimo docenienia jego talentów, jest tam wiele sceptycyzmu. Oglądałem również film „Napoleon” w reżyserii Ridleya Scotta, ale tu niestety byłem rozczarowany. Szczerze mówiąc, spodziewałem się więcej po tym reżyserze. Filmem, który z pewnością mnie nie rozczarował, był za to „Oppenheimer”. Przywrócił mi w pewien sposób wiarę, ponieważ nie ukrywam, że w ostatnich latach nie zawsze zgadzałem się z nominacjami do Oscarów. Mam nadzieję, że w tym roku film Nolana zdobędzie statuetkę.
Muszę jeszcze wspomnieć o produkcji, do której wracam z ogromną przyjemnością, mianowicie do „Barry'ego Lyndona”. Uważam, że jest to jeden z najpiękniejszych filmów, jeśli nie najpiękniejszy.