Były dziennikarz Maciej Siembieda od 2017 r. pisze beletrystykę opartą na faktach i śledztwach historycznych. Po powieściach „444”, „Gambit” czy „Kukły”, wydał kolejną pt. „Nemezis”. Nawiązanie w tytule do greckiej bogini podpowiada, że to zemsta, sprawiedliwość i przeznaczenie są głównymi motywami. Jednocześnie Siembieda wyraźnie rozdziela dwie ostatnie książki („Nemezis” i „Katharsis”), choć mają wspólnych bohaterów, każdą z nich można czytać osobno i w dowolnej kolejności.

Czytaj więcej

"Taki jest Berlin. O mieście kontrastów i ciągłych zmian”: Bary, bazary i targi staroci

II wojna światowa jest nieustannie obecna w jego książkach. Pierwowzorem głównego bohatera „Nemezis”, Ślązaka Bruno Janoschka, był dziadek jego koleżanki, autochton spod Opola. Ten komandos z krwi i kości (aczkolwiek nie faszysta) zapewne ze względu na wyjątkowe umiejętności trafił do oddziału Otta Skorzeny’ego, ulubieńca Hitlera, fachowca od zadań specjalnych, nazywanego najniebezpieczniejszym człowiekiem w Europie. Janoschek brał m.in. udział w słynnej „Operacji Eiche”, której celem było uwolnienie Mussoliniego.

Autora od zawsze intrygowały losy mieszkańców pogranicza i miejsc, gdzie spotykają się różne narodowości, wiary, języki i kultury. W latach 80. był mocno zaangażowany w sprawy ziomkostw i procesy polonizacyjne. „Nemezis” to w 60 proc. fakty historyczne, jak przekonuje, które bardzo sprawnie wręcz filmowym językiem połączył z fikcją literacką. Aczkolwiek to jeszcze nie koniec, bo się zarzeka, że historii nieujawnionych ma jeszcze sporo.