To zadbana i przemyślana miniaturka. Gra dla dwóch osób, na 20 minut, z prostymi zasadami, które przekładają się na złożoną rozgrywkę. Jej autor, Koreańczyk ukrywający się pod pseudonimem Geonil, na pomysł jej stworzenia wpadł w metrze. Usłyszał ucznia narzekającego na swojego nauczyciela i określającego go mianem „Jekylla i Hyde’a”.

Słynna powieść Roberta Louisa Stevensona ukazywała dwoistość natury głównego bohatera i tą samą drogą podąża planszówka. Jeden z graczy zostaje Jekyllem, drugi Hyde’em, i obaj starają się wpłynąć na miejsce położenia figurki dołączonej do pudełka. Obrazuje ona metamorfozę tytułowej postaci i jej powolne zbliżanie się do szaleństwa. To właśnie o zdrowie psychiczne toczy się tu bój.

Czytaj więcej

„Hercule Poirot: The London Case”: Mapa genialnego umysłu

„Jekyll i Hyde” jest grą asymetryczną. Gracze mają różne cele i próbują osiągnąć je nieco innymi metodami. Niby chodzi tu o branie lew, dziwacznie wybierane kolory atutowe, ale nie do końca. Jeden z graczy stara się, by różnica pomiędzy ilością wziętych kart przez obu graczy była jak największa, drugi zaś – jak najmniejsza. W dodatku Hyde może wygrać rozgrywkę w ciągu jednej rundy, przesunąć figurkę aż na sam koniec ścieżki zdrowia. Jekyll takiej możliwości nie ma. Stara się po prostu ograniczyć działania rywala.

Efekt okazuje się niezwykle ciekawy. „Jekyll i Hyde” zmusza bowiem do zmiany sposobu myślenia, oderwania się od klasycznej zasady przebijania przeciwnika (jak choćby w kierkach czy brydżu). Tu trzeba go przechytrzyć, a zatem stale analizować przebieg rozgrywki i w razie potrzeby zmienić taktykę. Nie jest to łatwe i nieraz wymaga zastanowienia się. I na tym właśnie polega zabawa.