San ma problemy z zaimkami. Co ja gadam, z zaimkami, San ma problemy z całą polską gramatyką, która nań napadła. No i jeszcze z prawakami ma kłopoty, ale po kolei. Kampania wyborcza, każda kampania wyborcza, obfituje w zjawiska nadprzyrodzone, metafizyczne. Politycy chudnący na zawołanie, ba, zmieniający kolor oczu, damy młodniejące na plakatach o dwie dekady dawno już nam spowszednieli. Posłowie przemawiający ludzkim głosem jako te zwierzęta na Wigilię też nie dziwią. O właśnie, zwierzęta, tu akurat cud zanotowaliśmy. Oto najpierw młoda działaczka Konfederacji, a potem pomysłowy poseł Sośnierz junior – skądinąd senior to też oryginalny egzemplarz – oznajmili, że konsumpcja psów jest OK. Patrzcie państwo, cóż za dalece posunięta inkulturacja, jaki wspaniały gest wobec naszych drogich wietnamskich migrantów. I jaka przemiana naszej ekstremy, już nie „Kupujesz kebaba, osiedlasz Araba!”, a pałaszowanie psiny. I zamiast przykucnąć ze zdumienia, że Konfederacja się tak pięknie cywilizuje, to naród im jeszcze złośliwości z tego powodu prawi.
To i tak nic w porównaniu z tym, co spotyka krakowską osobę kandydacką Platformy przedstawiającą się jako San Kocoń. San powiedział/a/o (niepotrzebne skreślić), że jest aktywiszczem klimatycznym oraz LGBT. Więcej aktywiszcze napisało o sobie w internetach, gdzie przedstawiło się jako rzecznicze i człończe. To ostatnie określenie – jako jednostka wiekowa – chyba już raz widziałem. Było to w toalecie Instytutu Filozofii warszawskiego uniwersytetu, gdzie za minionego ustroju prowadzono nie tylko burzliwe polemiki filozoficzne, ale równie bogate spory polityczne. „Lepiej człończe trącać w kącie niż działać w Narodowym Froncie” – głosił jeden tam z napisów.
San Kocoń nie było wtedy na świecie, dziś świat to dla niej za mało. To prawda, Platforma dorobiła się kandydatiszcze, przy którym osoba nazwiskiem Jachira to matrona haftująca parafialny sztandar. To jest kosmos na miarę naszych możliwości i my ten kosmos zdobędziemy! Nie, nie będę się pastwił nad młodą damą, która wytoczyła nierówną walkę polszczyźnie i zdrowemu rozsądkowi. Można raczej spytać Donalda Tuska, czy naprawdę woli mieć w Sejmie Koconioosobę niż Schetynę, ale zdaje się, że odpowiedź na to pytanie znamy. Owszem, woli Koconio.
Nie, nie będę się pastwił nad młodą damą, która wytoczyła nierówną walkę polszczyźnie i zdrowemu rozsądkowi. Można raczej spytać Donalda Tuska, czy naprawdę woli mieć w Sejmie Koconioosobę niż Schetynę, ale zdaje się, że odpowiedź na to pytanie znamy. Owszem, woli Koconio.
Same zaimki to zresztą problem, nad którym jako pierwsza w świecie pochyliła się z sukcesem polska służba zdrowia. Z dumą możemy powiedzieć, że to nasze pielęgniarki były prekursorkami równego traktowania osób niebinarnych na całej planecie. One to, nie wdając się w zbyteczne konwersacje, każdego pacjenta traktowały i wciąż jeszcze traktują jako niebinarnego. Niech się rozbierze, niech nabierze powietrze do płuc, niech siądzie. Gdzie siada?! Tu myte było, tam niech se siędzie.