Zapowiadał się na sportowca. Od dziewiątego roku życia ćwiczył boks, grał też w piłkę nożną i szykował do występów w pierwszoligowym Bohemians. W międzyczasie studiował fizykę i informatykę w Belfaście oraz uwijał się wózkiem widłowym w browarze Guinness. Liam Neeson nie ukrywa, że aktorem został przez politykę. Zachwycił się brytyjskim unionistą i duchownym protestanckim Ianem Paisleyem i doszedł do wniosku, że facet po prostu świetnie gra. A to ułatwia życie w każdej branży.
Dziś Neeson jest gwiazdą kina akcji, choć takim pozbawionym mięśni Sylvestrem Stallone’em. Wcale tego nie planował. Przez lata starannie wybierał role, kreując nieszablonowe postacie w filmach utytułowanych reżyserów. Debiutował jako Jezus u Kena Andersona w „Procesie Pielgrzyma”, mignął jako sir Gawain w „Excaliburze” Johna Boormana czy głośnej „Misji” Rolanda Joffé. Największą rozpoznawalność przyniósł mu horror „Darkman” też nie byle kogo – bo Sama Raimiego, późniejszego twórcy „Spider-Manów”. Jednak dopiero główna rola w „Liście Schindlera” Stevena Spielberga zapewniła mu miejsce w Hollywood. Występami w „Gwiezdnych wojnach” czy „Gangach Nowego Jorku” umacniał już tylko swój gwiazdorski wizerunek. I robił wszystko, by nie dać się zaszufladkować.
Jakim więc cudem został gwiazdą kina akcji, aktorem z kilkunastu już filmów, w których gra dokładnie tę samą postać samotnego mściciela? Zadecydował o tym splot okoliczności. W 2008 roku kariera Neesona spowolniła, a otrzymywane przez niego gaże zaczęły spadać. Zbiegło się to w czasie z premierą thrillera „Uprowadzona”, w którym zagrał ojca nastolatki wykorzystującego umiejętności zdobyte podczas pracy dla rządu, by odbić ją z rąk porywaczy. Obraz odniósł olbrzymi sukces, a widzowie domagali się kontynuacji. Rok później w tragicznym wypadku narciarskim zmarła żona aktora Natasha Richardson. Aktor przewartościował swoje życie. Skupił się na wychowywaniu synów i zarabianiu pieniędzy, z których część przekazuje na działalność instytucji charytatywnych. Jest ambasadorem dobrej woli UNICEF-u, wspiera chorych na raka, odwiedza miejsca konfliktów. Może więc dlatego nie wybrzydza i kręci film za filmem?
Czytaj więcej
W „Disney Illusion Island” najsłynniejsze myszki na świecie trafiają na tajemniczą wyspę.
Jego najnowsza produkcja, „Ultimatum”, zaczyna się interesująco. Pracujący w instytucji finansowej Matt Turner (w tej roli właśnie Liam Neeson) odwozi dzieci do szkoły. Po drodze znajduje w samochodzie telefon, a dzwoniąca osoba informuje go, że zainstalowała w aucie bombę. O tej pory bohater musi wykonywać wszystkie polecenia i nie może wysiąść z pojazdu. Szybko odkrywa, że nieznajomy chce go wrobić w serię morderstw i przy okazji okraść placówkę finansową, dla której pracuje.