„Królowa naszych czasów”: Bóle koronowanej głowy

Chyba wszystkiego, czego można się było dowiedzieć o Elżbiecie II, Robertowi Hardmanowi dowiedzieć się udało. Choć z pewnością nie o wszystkim w książce „Królowa naszych czasów” napisał.

Publikacja: 30.06.2023 17:00

„Królowa naszych czasów”: Bóle koronowanej głowy

Foto: WPA Pool

Royalsów nigdy za dużo” – odparł redaktor na pytanie, czy jest sens pisać o kolejnej biografii Elżbiety II, skoro media pełne były tekstów o niej. I dobrze się stało, że tak odparł, bo Robert Hardman napisał książkę, z którą trudno będzie konkurować innym autorom. Jest to kompletny zapis życia Elżbiety II, uzupełniony informacjami o osobach z jej kręgu. Nie ma sensu streszczać książki – ogarnia ona czasy od królowej Wiktorii po chwile nam współczesne.

Chyba wszystkiego, czego można się było dowiedzieć o Elżbiecie II, Hardmanowi dowiedzieć się udało. Choć z pewnością nie o wszystkim napisał, ale i tak przyswoić sobie wszystkie te fakty polskiemu czytelników nie będzie lekko. Wiele tu postaci z dalszych szeregów i wydarzeń z historii Wielkiej Brytanii oraz Wspólnoty, które nie są nam znane. Dla wielu wartością książki Hardmana będą odniesienia, najczęściej polemiczne, do serialu „The Crown”, który narobił tyle zamieszania. Autor pieczołowicie prostuje przekłamania i przerysowania scenarzystów filmów.

Czytaj więcej

„Ostatni dzień Hanaczowa”: Dobro jednak czasem zwycięża

Generalnie Hardman, choć nie jest hagiografem, o Elżbiecie II pisze z sympatią i zrozumieniem. Ewidentne błędy pałacu Buckingham nazywa bolesnymi epizodami. Royalsi nie popełniają zresztą błędów, one w książce ich spotykają. W jakim stopniu takie pisanie było ceną za możliwość bezpośrednich rozmów z członkami rodziny królewskiej, a w jakim wyrazem poglądów autora? Zapewne jedno podparte jest drugim. Szczęśliwie książka skupia się nie na plotkach rodem z magazynów o celebrytach, lecz na polityce, brytyjskim ustroju, dekolonizacji itp.

Hardman broni tradycji, dworu i z nostalgią wspomina stare dobre, bo imperialne, czasy. Konfrontacja z jego poglądami jest ożywcza. Opisuje on ze zrozumieniem, jak to mieszkańcy dawnych kolonii, choćby wierni Australijczycy, poczuli się odrzuceni, kiedy po wejściu do UE ich „pierwsza ojczyzna” na lotniskach zaczęła traktować ich inaczej niż przybyszy z Europy. Także tych, którzy, jak Niemcy, przed laty zrzucali na Londyn bomby. Hardman rozumie też rozżalenie rolników z dawnych kolonii, którzy na wejściu Wielkiej Brytanii do Unii mieli wiele stracić. Trudno się dziwić, jeśli za autorytety służą mu brytyjski konstytucjonalista Vernon Bogdanor – który za Europą nigdy nie przepadał i którego najbardziej znany uczeń to David Cameron, skądinąd przyjaciel Hardmana.

Aczkolwiek o niektórych premierach z Partii Pracy Hardman pisze dobrze – jeśli mieli dobre relacje z królową. Widać jednak, że o konserwatystach ma lepsze zdanie.

Autor z estymą odnosi się do George’a W. Busha i dziwi się, że Donalda Trumpa przywitały w Londynie protesty, a przecież ten okazał królowej wielki szacunek – bo na czas wizyty zaprzestał tweetowania (choć kazał czekać witającym go na lotnisku, bo wyżywał się na Twitterze na burmistrzu Londynu).

Czytaj więcej

Janusz Mierzwa: Konstytucje pisano pod Piłsudskiego

Hardman, w ślad za Elżbietą II, jest także na przykład łagodniejszy w ocenach postkolonialnych dyktatorów. Podziela słuszne obrzydzenie królowej, jakie wzbudzał w niej Nicolae Ceausescu. Używa tu licznych epitetów, podczas gdy spotkanie z Idi Aminem uznaje za konieczność. Oczywiście, że przywódca Rumunii był zbrodniarzem, ale gdzie mu tam do Amina! Na tego ostatniego Elżbieta II w końcu się naprawdę wściekła… gdy żona Amina przemyciła do pałacu Buckingham swojego pieska.

Co ciekawe, na prawie 650 stronach niełatwo znaleźć świadectwo zainteresowania Windsorów jakąkolwiek literaturą. Czytają oni chyba tylko dokumenty i artykuły brukowe na swój temat.

Generalnie książka Hardmana potwierdza tezę, że lepiej być normalsem niż royalsem. Pałace, służba i pieniądze nie uchroniły Windsorów od problemów. Jedyne, czego można im zazdrościć, to faktu, że w chwilach kryzysów zawsze mogą zaszyć się w jakimś zameczku w Szkocji i przeczekać, aż się uspokoi.

Royalsów nigdy za dużo” – odparł redaktor na pytanie, czy jest sens pisać o kolejnej biografii Elżbiety II, skoro media pełne były tekstów o niej. I dobrze się stało, że tak odparł, bo Robert Hardman napisał książkę, z którą trudno będzie konkurować innym autorom. Jest to kompletny zapis życia Elżbiety II, uzupełniony informacjami o osobach z jej kręgu. Nie ma sensu streszczać książki – ogarnia ona czasy od królowej Wiktorii po chwile nam współczesne.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi