Royalsów nigdy za dużo” – odparł redaktor na pytanie, czy jest sens pisać o kolejnej biografii Elżbiety II, skoro media pełne były tekstów o niej. I dobrze się stało, że tak odparł, bo Robert Hardman napisał książkę, z którą trudno będzie konkurować innym autorom. Jest to kompletny zapis życia Elżbiety II, uzupełniony informacjami o osobach z jej kręgu. Nie ma sensu streszczać książki – ogarnia ona czasy od królowej Wiktorii po chwile nam współczesne.
Chyba wszystkiego, czego można się było dowiedzieć o Elżbiecie II, Hardmanowi dowiedzieć się udało. Choć z pewnością nie o wszystkim napisał, ale i tak przyswoić sobie wszystkie te fakty polskiemu czytelników nie będzie lekko. Wiele tu postaci z dalszych szeregów i wydarzeń z historii Wielkiej Brytanii oraz Wspólnoty, które nie są nam znane. Dla wielu wartością książki Hardmana będą odniesienia, najczęściej polemiczne, do serialu „The Crown”, który narobił tyle zamieszania. Autor pieczołowicie prostuje przekłamania i przerysowania scenarzystów filmów.
Czytaj więcej
„Ostatni dzień Hanaczowa” to historia niezwykłego sojuszu, który był możliwy dzięki wzajemnemu zaufaniu Polaków i Żydów.
Generalnie Hardman, choć nie jest hagiografem, o Elżbiecie II pisze z sympatią i zrozumieniem. Ewidentne błędy pałacu Buckingham nazywa bolesnymi epizodami. Royalsi nie popełniają zresztą błędów, one w książce ich spotykają. W jakim stopniu takie pisanie było ceną za możliwość bezpośrednich rozmów z członkami rodziny królewskiej, a w jakim wyrazem poglądów autora? Zapewne jedno podparte jest drugim. Szczęśliwie książka skupia się nie na plotkach rodem z magazynów o celebrytach, lecz na polityce, brytyjskim ustroju, dekolonizacji itp.
Hardman broni tradycji, dworu i z nostalgią wspomina stare dobre, bo imperialne, czasy. Konfrontacja z jego poglądami jest ożywcza. Opisuje on ze zrozumieniem, jak to mieszkańcy dawnych kolonii, choćby wierni Australijczycy, poczuli się odrzuceni, kiedy po wejściu do UE ich „pierwsza ojczyzna” na lotniskach zaczęła traktować ich inaczej niż przybyszy z Europy. Także tych, którzy, jak Niemcy, przed laty zrzucali na Londyn bomby. Hardman rozumie też rozżalenie rolników z dawnych kolonii, którzy na wejściu Wielkiej Brytanii do Unii mieli wiele stracić. Trudno się dziwić, jeśli za autorytety służą mu brytyjski konstytucjonalista Vernon Bogdanor – który za Europą nigdy nie przepadał i którego najbardziej znany uczeń to David Cameron, skądinąd przyjaciel Hardmana.