Najnowsza, szósta część serii wcale nie jest szósta. Od premiery oryginału ukazało się już ponad 20 tytułów, w tym takie produkcje jak „Super Street Fighter II Turbo” czy „Street Fighter Alpha 3”. Ich twórcy wykazywali się kreatywnością w wymyślaniu tytułów, gry jednak tworzyli dość podobne. We wszystkich chodziło o spuszczenie łomotu przeciwnikom na coraz to bardziej dopracowanych lokacjach.
Nie inaczej jest w „Street Fighter 6”. To klasyczna komputerowa „bijatyka”, w której gracz wybiera sobie jednego z kilkunastu wojowników, a następnie toczy efektowne, choć niewątpliwie brutalne pojedynki. Kluczem do sukcesu jest umiejętność blokowania ciosów oraz wyprowadzania kontr, a także combosów (całych serii ciosów). Bez dobrego refleksu nie ma co myśleć o sukcesie.
Czytaj więcej
„Love to Love You” to nie tylko próba przypomnienia wspaniałej wokalistki Donny Summer.
Centralną część gry stanowi tryb World Tour, gdzie uczymy się ciosów i możemy swobodnie przemieszczać się po wirtualnym mieście, pojedynkując się z napotkanymi bandytami. Takie przypadkowe starcia nie są trudne, bardziej wymagających przeciwników napotkamy, idąc ścieżką fabularną i wykonując misje. Scenariusz stanowi ciekawą alternatywę względem klasycznego trybu Fighting Ground, gdzie po prostu walczy się z kolejnymi przeciwnikami. Co ważne, rywalizować można zarówno z komputerem, jak i innymi graczami (poprzez sieć).
Największą zaletą „Street Fighter 6” są same walki. Efektowne, soczyste, widowiskowe. Każde zwycięstwo sprawia olbrzymią satysfakcję i pozwala pozbyć się negatywnych emocji. Czy nie o to w grach chodzi?