„Chłopiec w ogniu”: Miłość, wierność I stalking

W charakterystycznym, naznaczonym ironią stylu Alan Sasinowski portretuje bohatera, który stracił z pola widzenia ostrzegawcze boje i płynie na skały.

Publikacja: 19.05.2023 17:00

„Chłopiec w ogniu”: Miłość, wierność I stalking

Foto: mat.pras.

Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów” – mówi Piotr w pierwszym zdaniu książki. I dodaje: „Odmawiam składania wyjaśnień”. Ale wyjaśnienia mimo wszystko dostaniemy, bo „Chłopiec w ogniu” to przede wszystkim powieść psychologiczna. Dobrze napisana, intrygująca. Gdzie wady? Na pewno jest jedna, otóż lektura pozostawia głęboki niedosyt graniczący z poczuciem rozczarowania i gdy kończymy ostatnią stronę, brzęczy myśl: „To już koniec?!”.

Kim jest Alan Sasinowski? To 40-letni prozaik, krytyk i dziennikarz rodem ze Szczecina. Pozostający dotychczas na literackim uboczu, choć wydał już pięć powieści – „Chłopiec w ogniu” jest jego szóstą i wydał ją w PIW-ie, w nobilitującej serii „Polska proza współczesna”.

Czytaj więcej

„Policjant”: Brudne ulice zepsutego miasta

O tym, jak Piotr – główny bohater powieści – znalazł się przed sądem, dowiadujemy się w kolejnych rozdziałach. Czytamy o jego życiowej historii, dość zwyczajnej, nieobfitującej w fajerwerki. Do czasu aż poznaje Alicję, rasową manipulatorkę z manią kontroli i dominacji, albo wręcz psychopatkę, niegodzącą się z tym, że świat nie zamierza jej być posłuszny.

Poznają się w sylwestrową noc. Zaczyna się niewinnie, „ale gdy Piotr pewnej niedzieli zobaczył, że w jego łazience jest nie tylko szczoteczka do zębów Alicji, ale także bateria jej kosmetyków, jej suszarka do włosów, jej ręczniki, a potem zajrzał do szafy, gdzie odkrył jej ciuchy, w tym sukienkę w kwadraty z sylwestra, wyprowadziło go to z równowagi. Wszystko wskazywało na to, że po dwóch miesiącach znajomości Alicja się do niego wprowadziła, nie informując go o tym”.

Po katastrofie z Alicją Piotr poznaje Helenę. Z nią też bywa czasem specyficznie („A teraz uderz mnie w twarz – poprosiła”), ale po namyśle Piotr uznaje, że to jest to. Oświadcza się i tak dalej, ale w pewnym momencie na scenę powraca Alicja. Na skrzynki pocztowe Piotra i Heleny spływają niepokojące wiadomości („Kociaki, których słodkie facjaty pochlastano nożem, wyglądają mało korzystnie”). Narzeczeni zachowują zimną krew w obliczu gróźb stalkerki, więc ta, zniecierpliwiona, przechodzi do rękoczynów. Cięcie.

Teraz poznajemy historię z perspektywy drugiej strony. Narrator wpuszcza nas do świata Alicji – klasycznego „control freaka”, który wszystko musi mieć w życiu uporządkowane i zaplanowane, łącznie z emocjami ludzi wokół. Zwłaszcza facetów. „(…) górowała nad mężczyznami, potrafiła nimi rządzić, karać ich, prześladować i niszczyć”. Ekspertem od psychopatycznych odchyleń nie jestem, ale narracja Alana Sasinowskiego brzmi dość przekonująco – widać, że jako pisarz te sprawy sobie bardzo dokładnie przemyślał.

Czytaj więcej

„Wyzwolenie”, „Pinokio” czy "Kruk 3": co nowego na VOD w najbliższy weekend

Wreszcie dostajemy portret Adama – przyjaciela Piotra, a zarazem jego adwokata. Adam jest trzydziestoparoletnim, samotnym ojcem. I podobnie jak Piotr mierzy się z tak zwaną dorosłością. Na koniec Sasinowski wykonuje jeszcze jeden zwrot i zderza Piotra z prawdziwą górą lodową – wszystko, co przeczytaliśmy, przestaje być już tak bardzo jednoznaczne. To jest ten koniec, w którym zostajemy złapani na wykroku, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. I w sumie bardzo dobrze, bo wiele z opisywanych przez autora sytuacji jednoznacznych nie jest. W charakterystycznym stylu – naznaczonym ironią i dystansem – Alan Sasinowski opisuje świat, w którym bohater stracił z pola widzenia nie tylko latarnię morską, ale też boje ostrzegające go przed niebezpieczeństwami. Dostrzega je dopiero wtedy, gdy już przytrze o skały. Wierzymy mu, że się tego nie spodziewał, a jednocześnie odbieramy sygnały od narratora, że katastrofa jak nic musiała nadejść.

Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów” – mówi Piotr w pierwszym zdaniu książki. I dodaje: „Odmawiam składania wyjaśnień”. Ale wyjaśnienia mimo wszystko dostaniemy, bo „Chłopiec w ogniu” to przede wszystkim powieść psychologiczna. Dobrze napisana, intrygująca. Gdzie wady? Na pewno jest jedna, otóż lektura pozostawia głęboki niedosyt graniczący z poczuciem rozczarowania i gdy kończymy ostatnią stronę, brzęczy myśl: „To już koniec?!”.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich