Sandrine i mnie sprowadziła do Berlina okazja, jaka w życiu dziennikarza trafia się rzadko i może nigdy się nie powtórzyć – szansa na opublikowanie materiału o znaczeniu istotnym dla całego świata. Tak się złożyło, że taksówka wioząca nas z lotniska do centrum miasta minęła w odległości zaledwie paru kilometrów Muzeum Stasi, mieszczące się w tym samym kompleksie budynków, w którym niegdyś rezydowała wschodnioniemiecka tajna policja, określana mianem „miecza i tarczy” komunistycznego państwa. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli zdecydujemy się podjąć nasze dziennikarskie śledztwo, będziemy musieli zmierzyć się z co najmniej kilkunastoma podmiotami państwowymi, gotowymi zaciekle bronić dostępu do swoich tajemnic, a także z wartą miliard dolarów firmą technologiczną, działającą pod ochronnym parasolem rządu. […].
W końcu, ledwo powłócząc nogami, dotarliśmy do małego, ale jasnego i nowocześnie urządzonego mieszkania, które wynajęliśmy przy Danziger Strasse. Późna pora i zmęczenie sprawiły, że dopadły nas wątpliwości. Czy rzeczywiście był to dobry moment na rozpoczynanie kolejnego trudnego i wymagającego pełnego zaangażowania śledztwa?
Czytaj więcej
Zawsze mieliśmy dwie myśli przewodnie: „nie ma wolności bez solidarności” i „liberalizm to pełna odpowiedzialność”. Nawet skrót PO rozwijaliśmy czasami w ten właśnie sposób - mówi Andrzej Halicki, europoseł PO, minister administracji i cyfryzacji w latach 2014–2015.
Temat nie umiera z dziennikarzem
Dziewięcioosobowy zespół naszej organizacji Forbidden Stories był przecież pochłonięty pracą nad trzecim już dużym projektem w ciągu zaledwie trzech lat; w dodatku wszystko wskazywało, że dochodzenie to, któremu nadaliśmy kryptonim „Projekt Kartel”, będzie najbardziej niebezpiecznym z naszych dotychczasowych przedsięwzięć. Wciąż mieliśmy jeszcze wiele do zrobienia, zanim efekty naszego śledztwa będą gotowe do publikacji. Dokumentowaliśmy zbrodnie narkotykowych karteli z Veracruz, Sinaloi i Guerrero; zbieraliśmy informacje na temat przemytu z Azji do Meksyku chemikaliów do produkcji fentanylu, supersilnej substancji z grupy opioidów, a także na temat lukratywnego handlu bronią, zasilającego arsenały meksykańskich karteli (oraz konta bankowe handlarzy i producentów uzbrojenia w Europie, Izraelu i Stanach Zjednoczonych).
W zasadzie podejmowaliśmy wątki badane już wcześniej przez garstkę dzielnych meksykańskich dziennikarzy, którym nie dane było doprowadzić swoich śledztw do końca, ponieważ zginęli z rąk zamachowców, nasłanych najprawdopodobniej przez narkotykowe kartele. Nie licząc stref wojny, Meksyk był i jest nadal najbardziej niebezpiecznym miejscem na świecie dla dziennikarzy mających odwagę nagłaśniać przypadki łamania prawa. W ciągu dwóch pierwszych dekad XXI wieku w Meksyku zamordowano ponad 120 dziennikarzy i pracowników mediów. Kolejne dwadzieścia osób ze środowiska dziennikarskiego po prostu zniknęło tam bez śladu.