Armię tę tworzy ponad 8 tys. figur wykonanych z wypalanej gliny, przedstawiających naturalnych rozmiarów żołnierzy, oficerów, a nawet konie wraz z rydwanami. Jakieś 200 lat przed naszą erą ustawiono je w grobowcu pierwszego cesarza Qin. Prawdopodobnie miały strzec władcy w życiu pozagrobowym. Niedawno odkryto tam zawalony tunel, a w nim, prócz kolejnych rzeźb, narzędzia do ich produkcji. Pozwoliły one chińskim naukowcom lepiej poznać metody pracy ówczesnych rzemieślników.

Podobną tematykę podejmuje „Terakotowa armia”, polska strategia planszowa autorstwa Przemysława Fornala i Adama Kwapińskiego. Gracze wcielają się we współtwórców owych figur, ludzi zarządzających ich produkcją. Podczas zabawy gromadzą zasoby i szkolą robotników, a wszystko po to, by zyskać przychylność dworu. Wymaga to dokładnego planowania działań i podejmowania optymalnych decyzji. Rola przypadku i szczęścia została w tej produkcji zmarginalizowana.

Czytaj więcej

„Pathaan”: Bollywoodzki James Bond

„Terakotowa armia” należy bowiem do tzw. europlanszówek, czyli gier, w których bardziej niż klimat czy przystępność rozgrywki liczy się jej skomplikowanie. Chodzi o to, żeby zmusić graczy do wysiłku i nagrodzić tych, którzy opracują najlepszą strategię. Nie wszyscy tego typu produkcje lubią, gdyż wymagają one przeczytania szczegółowej instrukcji, zapamiętania wielu zasad i przygotowania się do rozgrywki. Nagrodą jest satysfakcja płynąca ze zwycięstwa. No i świadomość, że zadecydował o niej spryt wraz z umiejętnościami, a nie szczęśliwy rzut kostką.

W zabawie może brać udział od dwóch do czterech osób. Z pewnością docenią one wysokiej jakości wydanie, estetyczną planszę, kilkaset żetonów i garść niewielkich figurek.