Grudniowy przebój Netfliksa – film „Glass Onion” – przypomniał widzom o kryminałach spod znaku Agathy Christie. Tych, w których morderca grasuje w zamkniętej przestrzeni, w domu, zamku czy na statku, a detektyw musi go wskazać wśród zebranej na miejscu gawiedzi. Planszówka „Cluedo: Zdrada w posiadłości Tudorów” powtarza ten schemat, wprowadzając do klasycznej rozgrywki „Cluedo” elementy rodem z escape roomów!
Pan Black zaprosił do swojej posiadłości sześć pozornie przypadkowych osób. Chciał je zaszantażować, jednak nagle zgasło światło i gospodarz został zamordowany. Ustalenie tożsamości zabójcy przebiega według starannie wyreżyserowanego scenariusza. Autorzy gry dopracowali go do tego stopnia, że po otworzeniu pudełka nie można właściwie nic zrobić. Przeglądać kart, tasować ich, nie mówiąc o rywalizowaniu z pozostałymi. „Cluedo: Zdrada w posiadłości Tudorów” to w końcu gra kooperacyjna, w której ważna jest współpraca.
Czytaj więcej
Na szczęście to czarna komedia. Gdyby było inaczej, „Noc w przedszkolu” wystawiłoby bardzo surową notę polskim rodzicom.
Zabawa polega na przemierzaniu kolejnych pomieszczeń i ciągnięciu kart. Niektóre z nich skrywają łamigłówki, inne przedmioty niezbędne do ich rozwiązywania, są też takie, które zawierają elementy fabuły i popychają opowieść do przodu.
Sama konstrukcja planszówki – precyzyjnie zaplanowana zagadka – znacznie ogranicza jednak jej regrywalność. Innymi słowy to gra właściwie na jeden raz. Po rozegraniu trwającej około półtorej godziny partii najlepiej jest przekazać pudełko komuś znajomemu, by i on spróbował zmierzyć się z zagadką śmierci niedoszłego szantażysty.