W chwili kiedy przy kolacji/ bronisz niedorzecznych racji/ żal za głupstwem topiąc w wódzie/ – giną ludzie”. Ostatnio znów przypomniała mi się „Piosenka o Bośni” Josifa Brodskiego. Wiersz ostrzeżenie przed pomijaniem okropieństw, które dzieją się nie aż tak daleko, ale wypychamy je ze świadomości, bo musimy jakoś funkcjonować, wstawać rano, zaprowadzać dzieci do szkoły, jechać pociągiem do pracy, kupować bułki, mieć tę odrobinę poczucia bezpieczeństwa.
Czytaj więcej
Z Trumpem czy bez Facebook nie rozwiąże problemów, które sam stworzył.
I uderzyło mnie to w tym tygodniu znów w związku z obrazem zmarniałego Andrzeja Poczobuta, który usłyszał wyrok ośmiu lat kolonii karnej. Wyrok za to, że jest Polakiem. Za to, że nie poszedł na kolaborację z władzami i nie przyjął oferty emigracji. Że woli gnić w więzieniu, by dać świadectwo przywiązania do wartości, które dziś znów zaczynamy cenić: wolności, niepodległości, polskości. I gdy tu, w Polsce, często mamy je wypisane na sztandarach i prowadzimy długie spory, czyja wersja polskości jest fajniejsza, spieramy się o sens męczeństwa, by później wrócić do ciepłego mieszkania i spokojnie zasnąć, Poczobut jest ich prawdziwym męczennikiem. I nie dzieje się to przecież gdzieś na końcu świata, to nie żadne abstrakcyjne cierpienie tysiące mil stąd. Grodno w prostej linii leży przecież, na litość Boską!, niewiele ponad 250 kilometrów od Warszawy, bliżej niż Kraków, Poznań czy Gdańsk. I to właśnie tam rozgrywa się duchowa walka Poczobuta z reżimem Łukaszenki. Przecież on tam nie siedzi w więzieniu za winy, ale za to, kim jest. W pewnym sensie więc siedzi za nas.
Wspomniałem, że to już kolejny obraz, który wywołał ostatnio u mnie skojarzenie z wierszem Brodskiego. Wcześniej dokładnie to samo wrażenie miałem, oglądając wideo, które z frontu pod Bachmutem, z samego serca piekła na Ziemi, wrzucał Janusz Szeremeta ps. Kozak, który zginął w bitwie na początku grudnia. Z tych filmów przebijała jakaś metafizyczna siła kogoś, kto zgłosił się na ochotnika, by walczyć o wolność Ukrainy, a przez to również o wolność Polski. Za wolność naszą i waszą. Ale to było coś więcej niż vlog zabijaki, który zaciągnął się na wojnę. Było w tym coś z wyprawy do kolejnych kręgów piekła, do Mordoru, w obronie tego, byśmy tu mogli sobie spokojnie żyć.