Michał Szułdrzyński: Poczobut i Szeremeta. Walka za nas i o nas

Choć Polska jest i chce być częścią Zachodu, nasza przyszłość rozstrzyga się właśnie na Wschodzie, w kolonii karnej Białorusi i w okopach Bachmutu.

Publikacja: 10.02.2023 17:00

Michał Szułdrzyński: Poczobut i Szeremeta. Walka za nas i o nas

Foto: PAP/Artur Reszko

W chwili kiedy przy kolacji/ bronisz niedorzecznych racji/ żal za głupstwem topiąc w wódzie/ – giną ludzie”. Ostatnio znów przypomniała mi się „Piosenka o Bośni” Josifa Brodskiego. Wiersz ostrzeżenie przed pomijaniem okropieństw, które dzieją się nie aż tak daleko, ale wypychamy je ze świadomości, bo musimy jakoś funkcjonować, wstawać rano, zaprowadzać dzieci do szkoły, jechać pociągiem do pracy, kupować bułki, mieć tę odrobinę poczucia bezpieczeństwa.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Jak Facebook rozmontował demokrację

I uderzyło mnie to w tym tygodniu znów w związku z obrazem zmarniałego Andrzeja Poczobuta, który usłyszał wyrok ośmiu lat kolonii karnej. Wyrok za to, że jest Polakiem. Za to, że nie poszedł na kolaborację z władzami i nie przyjął oferty emigracji. Że woli gnić w więzieniu, by dać świadectwo przywiązania do wartości, które dziś znów zaczynamy cenić: wolności, niepodległości, polskości. I gdy tu, w Polsce, często mamy je wypisane na sztandarach i prowadzimy długie spory, czyja wersja polskości jest fajniejsza, spieramy się o sens męczeństwa, by później wrócić do ciepłego mieszkania i spokojnie zasnąć, Poczobut jest ich prawdziwym męczennikiem. I nie dzieje się to przecież gdzieś na końcu świata, to nie żadne abstrakcyjne cierpienie tysiące mil stąd. Grodno w prostej linii leży przecież, na litość Boską!, niewiele ponad 250 kilometrów od Warszawy, bliżej niż Kraków, Poznań czy Gdańsk. I to właśnie tam rozgrywa się duchowa walka Poczobuta z reżimem Łukaszenki. Przecież on tam nie siedzi w więzieniu za winy, ale za to, kim jest. W pewnym sensie więc siedzi za nas.

Wspomniałem, że to już kolejny obraz, który wywołał ostatnio u mnie skojarzenie z wierszem Brodskiego. Wcześniej dokładnie to samo wrażenie miałem, oglądając wideo, które z frontu pod Bachmutem, z samego serca piekła na Ziemi, wrzucał Janusz Szeremeta ps. Kozak, który zginął w bitwie na początku grudnia. Z tych filmów przebijała jakaś metafizyczna siła kogoś, kto zgłosił się na ochotnika, by walczyć o wolność Ukrainy, a przez to również o wolność Polski. Za wolność naszą i waszą. Ale to było coś więcej niż vlog zabijaki, który zaciągnął się na wojnę. Było w tym coś z wyprawy do kolejnych kręgów piekła, do Mordoru, w obronie tego, byśmy tu mogli sobie spokojnie żyć.

I to właśnie tam rozgrywa się duchowa walka Poczobuta z reżimem Łukaszenki. Przecież on tam nie siedzi w więzieniu za winy, ale za to, kim jest. W pewnym sensie więc siedzi za nas.

Używam słowa „metafizyczny” świadomie. Bo jest coś metafizycznego w tym, że prawie 35 lat od chwili, gdy Polska wyrwała się z uścisku Związku Sowieckiego, gdy miała wreszcie możliwość sama określać swoją przyszłość i postanowiła ją związać z Europą Zachodnią, nagle najważniejsze rzeczy dla naszej przyszłości dzieją się znów na Wschodzie. Wojna w Ukrainie, prześladowania Polaków na Białorusi – to wszystko przejawy tych metafizycznych zapasów, których stawką jest nasza przyszłość. Przecież chyba nikt nie ma wątpliwości, że w okopach Donbasu dziś rozstrzyga się nie tylko los Ukrainy, ale też nasze jutro. Że właśnie tam decyduje się to, czy będziemy mogli dalej wybierać nasz zachodni kierunek, czy też Wschód wessie nas na powrót do swojego mroku. I analogia Mordoru, której użyłem powyżej, też nie jest przypadkowa. Bo ten Wschód, od którego od wieków usiłujemy się uwolnić, jakby znów postanowił nam o sobie przypomnieć. Wcześniej był ciekawostką, zajmowało się nim kilku pasjonatów, wszyscy jednak zapatrzeni byli na Zachód.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Mieliśmy rację. I co dalej?

Czy krew Kozaka wystarczy? Czy odebranie wolności Poczobutowi nas ocali? Czy może jednak ta bestia podejdzie bliżej i zechce zburzyć świat, który z mozołem budowaliśmy przez ostatnie lata, najdłuższy od ćwierci milenium okres rozwoju i prosperity Polski?

W chwili kiedy przy kolacji/ bronisz niedorzecznych racji/ żal za głupstwem topiąc w wódzie/ – giną ludzie”. Ostatnio znów przypomniała mi się „Piosenka o Bośni” Josifa Brodskiego. Wiersz ostrzeżenie przed pomijaniem okropieństw, które dzieją się nie aż tak daleko, ale wypychamy je ze świadomości, bo musimy jakoś funkcjonować, wstawać rano, zaprowadzać dzieci do szkoły, jechać pociągiem do pracy, kupować bułki, mieć tę odrobinę poczucia bezpieczeństwa.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi