Bogusław Chrabota: Niemcy i pytania o przyszłość Rosji

Nie można wykluczyć, że z tej niesprawiedliwej wojny zrodzi się nowa Rosja, jeśli nie demokratyczna, to przynajmniej na ścieżce do jakiegoś systemu wolnościowego. Czy jesteśmy na to gotowi?

Publikacja: 27.01.2023 17:00

Bogusław Chrabota: Niemcy i pytania o przyszłość Rosji

Foto: AFP

Można mieć wrażenie, że wojna w Ukrainie – zdaniem niektórych – na tyle trwale definiuje politykę międzynarodową, że jej projekcja jest nienaruszalna, a podstawowe pytania doczekały się ostatecznej odpowiedzi. Siła stereotypu wychodzi najmocniej przy ocenie polityki Berlina w kontekście dozbrajania Ukrainy. I mimo że niecierpliwie oczekiwane przez świat decyzje w sprawie leopardów zostały ostatecznie i na korzyść Ukrainy podjęte, ogólna ocena naszego zachodniego sąsiada się nie zmienia: Niemcy są nieetyczni i niesolidarni; ich polityka jest mętna, a przywództwo miałkie i niezdecydowane. Tak jak postawili przed laty na ścisłe relacje gospodarcze z Rosją i Chinami, tak nie potrafią z tym modelem zerwać; choć dziś już wiadomo, że strategia „business as usual” w relacjach z państwami autokratycznymi była błędna.

Taki stereotyp króluje w Warszawie, Wilnie czy Rydze, ale już nie w Waszyngtonie, gdzie lepiej rozumie się światopoglądowe fundamenty powojennych Niemiec. A te od czasów Adenauera były wyjątkowo czytelne i niezmienne: zdemilitaryzowane Niemcy na trwałe mają się skupić na rozwoju gospodarczym, intensyfikować procesy integracyjne w Europie i propagować pacyfizm. Bezpieczne Niemcy to Niemcy bez wojny, armii i zapędów militarnych. Niemcy, w których słowo i kategoria wojny, choćby „sprawiedliwej”, były zakazane. Taka autoidentyfikacja nad Renem była nie tylko wskazówka polityczną, ale też budziła nadzieję, że cały posttotalitarny świat pójdzie tą samą ścieżką. Z Rosją i Chinami, może nie w pierwszym, ale przynajmniej w drugim rzędzie. I chociaż nie byli Niemcy w tej nadziei odosobnieni, właśnie ze względu na tę przesłankę, później niż inni zaczęli rozumieć, że to nie nadzieja, ale iluzja. Dodajmy do tego osobiste uwikłania polityków – zwłaszcza z SPD – w korupcyjne relacje z Moskwą i głos milionowej, zinfiltrowanej przez Kreml mniejszości rosyjskiej nad Renem. 

Wszystkie te czynniki powodują, że Berlin w kwestii dozbrajania Ukrainy jest do dziś mniej jastrzębi niż Warszawa; warto to pojąć i wyciągnąć z tego wnioski. Mniej więc narzekania, obrażania się na Berlin, więcej pracy na rzecz przekonania zarówno niemieckiej opinii publicznej, jak i polityków, że mamy ważny moment w dziejach Europy. Możliwe, że to nic innego, tylko ten od dawna wyczekiwany prześwit w dziejach, który na dobre zamknie w Rosji epokę postsowieckiego imperializmu. Bo Moskwa w rękach szajki z FSB to – można mieć taką nadzieję – nic, tylko etap pośredni między czasami Breżniewa i jakąś nieodgadnioną, możliwe, że demokratyczną przyszłością.  Czy Rosja może być inna? Odpowiedź na to pytanie rezonuje inaczej w Warszawie, inaczej w Berlinie, jeszcze inaczej w Waszyngtonie. Polskie elity nie mają złudzeń co do przyszłej Rosji – zawsze będzie zagrożeniem. To wynika z kart naszej historii. Nasza niechęć i nieufność wobec Rosjan jest dziedzictwem wielu pokoleń i coraz intensywniej zakorzenia się w szybko odradzającej się polskiej rusofobii. 

Nasza niechęć i nieufność wobec Rosjan jest dziedzictwem wielu pokoleń i coraz intensywniej zakorzenia się w szybko odradzającej się polskiej rusofobii. 

W Niemczech dominuje zupełnie inne myślenie, będące – najogólniej – dziedzictwem powojennego pacyfizmu i wizji świata opartej na pragmatycznym, gospodarczym filarze. Przede wszystkim, powiadają w Berlinie (choć nie tylko), Rosja nie zniknie. Podobnie Rosjanie. Z upadłego, bo nie ma innego scenariusza, państwa zrodzi się jakieś nowe polityczne integrum. Uboższe, mniejsze, mniej imperialne, może bardziej otwarte na świat. Nawet jeśli po Putinie przyjdzie turbo-Putin, musi stanąć przed prostą alternatywą: albo pokój w Ukrainie, albo dalsza wojna, czyli jeszcze głębsze pogrążenie obciążonego wysiłkiem wojennym państwa. Jeśli zdecyduje się kontynuować wojnę, tylko przyspieszy perspektywę, że ktoś w końcu siądzie do stołu rozmów o zawieszeniu broni.

I tu ważne pytanie: przy jakim stanie wojny do nich dojdzie? Czy Rosja nadal będzie kontrolować jakąś część terytorium Ukrainy? Czy Rosjanie zdecydują się na przywrócenie status quo z 2014 roku? Czy taki będzie warunek Kijowa? Czy Moskwa podejmie się płacenia reparacji? Rozliczenia zbrodniarzy? Zwrotu zagrabionego mienia i ludzi? To pewnie ukraińskie minimum na początek 2023 roku, choć nie można wykluczyć, że wycieńczony wojną Kijów postawi w przyszłości diametralnie inne warunki. 

Podobnie nie można wykluczyć, że z tej niesprawiedliwej wojny zrodzi się nowa Rosja, jeśli nie demokratyczna, to przynajmniej na ścieżce do jakiegoś systemu wolnościowego. A jeśli tak, to nie tylko Berlin, ale cały świat stanie przed dylematem – wspierać taką Rosję czy nie? Trudno mieć złudzenia co do odpowiedzi, jaką zaserwuje ćwiczony na co dzień w pragmatyzmie Zachód: jeśli Moskwa spełni określone warunki, świat pójdzie jej na rękę. Ruszy import surowców, Rosja uzyska dostęp do światowych rynków, powoli zdejmowane będą sankcje. Krótkimi słowy, świat wróci z Rosją do formuły „business as usual”. 

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Koniec epoki nadchodzi niepostrzeżenie

Jak się zachowa wtedy Berlin? Bez wątpienia stanie w pierwszym szeregu bliskiej współpracy, łypiąc na Warszawę jednym okiem i szepcząc: „a nie mówiłem”. Absurdem byłoby, gdybyśmy w Warszawie mieli to Berlinowi za złe. Sami zresztą musimy być na taki scenariusz gotowi, bo żadna geografia nie przekreśli naszej roli pośrednika. Czy jesteśmy na to gotowi? Polski biznes, przedsiębiorcy bez wątpienia tak. Gorzej z ludźmi idei: ci mogą nie wyczuć, kiedy, z jakim momentem coś się kończy, a coś innego zaczyna. Kiedy z mgły historii zaczyna się wyłaniać jakiś nowy ład i trzeba go dostrzec. A trzeba będzie szybko zadać pytania i równie szybko znaleźć odpowiedzi.

Można mieć wrażenie, że wojna w Ukrainie – zdaniem niektórych – na tyle trwale definiuje politykę międzynarodową, że jej projekcja jest nienaruszalna, a podstawowe pytania doczekały się ostatecznej odpowiedzi. Siła stereotypu wychodzi najmocniej przy ocenie polityki Berlina w kontekście dozbrajania Ukrainy. I mimo że niecierpliwie oczekiwane przez świat decyzje w sprawie leopardów zostały ostatecznie i na korzyść Ukrainy podjęte, ogólna ocena naszego zachodniego sąsiada się nie zmienia: Niemcy są nieetyczni i niesolidarni; ich polityka jest mętna, a przywództwo miałkie i niezdecydowane. Tak jak postawili przed laty na ścisłe relacje gospodarcze z Rosją i Chinami, tak nie potrafią z tym modelem zerwać; choć dziś już wiadomo, że strategia „business as usual” w relacjach z państwami autokratycznymi była błędna.

Pozostało 87% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich