Ponad 350 listów poety i jego tłumacza zamieszczają i omawiają w książce „Zbigniew Herbert. Karl Dedecius. Listy 1959–1974” Wojciech Kudyba i Przemysław Chojnowski, którą przygotowuje Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
„Nic nie zapowiadało ich wieloletniej przyjaźni – piszą autorzy we wstępie do wyboru korespondencji. – Młody pisarz nie zabiegał o względy tłumacza. Przeciwnie – to translator wypytywał (m.in. Czesława Miłosza) o to, który z polskich poetów wart jest przekładu. Kończyła się szósta dekada XX wieku. Agent ubezpieczeniowy Karl Dedecius wracał do domu, gdzie wieczorami oddawał się skrytej pasji tłumaczenia wierszy. Nie mógł wówczas wiedzieć zbyt wiele o autorze »Struny światła«, a i trzydziestoparoletni wówczas Zbigniew Herbert nie domyślał się, kim wkrótce stanie się dla niego niemiecki tłumacz. Obaj znajdowali się u początków swych dróg, obaj z wolna dojrzewali do ról, jakie mieli odegrać w kulturze”.
Z prezentowanej w książce korespondencji wyłania się „pasjonujący dialog obu respondentów o współczesnej literaturze i – szerzej – o współczesnym świecie literackim. Dialog, w którym przeglądają się zarówno sylwetki twórcze Dedeciusa i Herberta, jak i ówczesne uwarunkowania rynkowe, kulturowe, a nawet polityczne. Swej pracy translatorskiej i popularyzatorskiej Dedecius nadawał przecież sens dużo szerszy niż tylko opanowanie pewnego sektora czytelniczego rynku. Wpisywał ją w imponujący swym rozmachem projekt społeczno-polityczny. Trudno wręcz wyliczyć wszystkie zasługi tłumacza dla idei pojednania między narodami polskim i niemieckim po doświadczeniach drugiej wojny światowej”.
Czytaj więcej
„Porwanie Europy” Sándora Máraiego to zapiski o uroku i pięknie włoskich, szwajcarskich miast, ale też krytyczny obraz kultury z połowy XX wieku.
Większość listów pochodzi z lat 60. i 70. ubiegłego wieku. „Dla polskiego czytelnika ujmujący jest fakt, że niemal wszystkie pisane są w języku polskim, co nie jest regułą w korespondencji innych translatorów z Herbertem. Obaj respondenci stopniowo wypracowują zresztą dla potrzeb swej listownej rozmowy specjalny idiom konwersacyjny, pełen osobliwego wdzięku i językowego humoru – stosują zabawne rusycyzmy, zręcznie grają idiomatyką polską i łacińskimi sentencjami, obaj starannie wybierają też kartki pocztowe, a poeta okrasza niektóre listy rysunkami. Wszystko to mogłoby sugerować, że w ich listach dominuje prywatność, a oni sami prezentują się – sobie nawzajem i nam – poza wyznaczonymi im rolami społecznymi. Tak jednak nie jest. Choć nie brak w ich listach spraw drobnych, dotyczących życia rodzinnego, uciążliwości powszednich obowiązków, stanu zdrowia itp., to jednak na pierwszy plan zawsze wysuwają się zagadnienia bezpośrednio związane z twórczością i życiem literackim”.