W ostatniej dekadzie poszerzyliśmy swoją wiedzę o sposobach rozwiązywania problemów mieszkaniowych. Zmaganie się z nimi wyłącznie na poziomie lokalnym jest ryzykowne, ponieważ dobra jakość usług w danym rejonie przyciąga zazwyczaj ludzi bezdomnych z innych obszarów, w których ich potrzeby są ignorowane. Dlatego skuteczniejsze są strategie o zasięgu ogólnokrajowym i stanowym. Sukcesem w Seattle i innych miastach okazało się między innymi szybkie i niedrogie budowanie osiedli domków o powierzchni od zaledwie dziewięciu do trzydziestu siedmiu metrów kwadratowych. W innych miejscach eksperymentowano z umieszczaniem bezdomnych o bardziej ustabilizowanej sytuacji w domach rodzin oferujących im pomoc.
Niezmiennie najskuteczniejsze okazują się podejścia holistyczne. Program Housing First w Salt Lake City przyjmuje bezdomnych ludzi do schronisk niezależnie od tego, czy są uzależnieni od narkotyków albo alkoholu. Aktualnie uważa się to za najlepszy model, ponieważ osoby mające problemy ze zdrowiem psychicznym i z nałogami stanowią znaczną część populacji bezdomnych. Jim Vargas, który kieruje olbrzymim programem o nazwie Father Joe’s Villages dla bezdomnych w San Diego, mówi, że w niedawnym spisie wewnętrznym około dwudziestu sześciu procent dorosłych mających pod opieką dzieci zgłosiło chorobę psychiczną, czternaście procent nadużywanie alkoholu, a dwadzieścia dwa procent nadużywanie narkotyków. Wymaganie od ludzi, by zerwali z narkotykami albo alkoholem, oznacza zatem, że po prostu zostają oni na ulicy.
Waszyngton prowadzi skuteczny, choć niedofinansowany, program voucherowy, który ostatecznie pomógł Marquicie i Masonowi wyjść z bezdomności. Po roku w schronisku D. C. General Marquita otrzymała voucher mieszkaniowy ułatwiający opłacenie czynszu. Miała dostawać takie vouchery przez rok, by stanąć finansowo na nogi i móc przejąć całość płatności. Szczerze mówiąc, byliśmy do tego sceptycznie nastawieni. Nowe trzypokojowe mieszkanie – Marquita zdecydowanie przy tym obstawała – kosztowało tysiąc trzysta dolarów miesięcznie i trudno było sobie wyobrazić, że po roku będzie ją stać na płacenie takiego czynszu. Na jej korzyść przemawia to, że gdy była bezdomna, poszła na kurs obsługi komputera, a zdobyte na nim umiejętności pomogą jej znaleźć lepiej płatną pracę.
Oznaczyć priorytety
Problemy w mieszkalnictwie uwypuklają potrzebę nauczania podstaw przedsiębiorczości w szkołach średnich. W swojej pracy reporterskiej często spotykaliśmy się z tym, że gdy najemcom odcina się media za niepłacenie czynszu, nie dzieje się to wyłącznie z powodu nagłych wydatków na leczenie albo kryzysu w pracy, lecz często przyczyną jest nieumiejętne gospodarowanie pieniędzmi. Ludzie wprowadzają się do większych mieszkań niż ich stać, a potem coś idzie nie tak. Przy uważniejszej analizie okazuje się, że nauczanie podstaw przedsiębiorczości nie zawsze przynosi efekty, lecz wydaje się, że niekiedy faktycznie poprawia funkcjonowanie młodych ludzi z grupy ryzyka.
Mimo swoich zastrzeżeń co do tego, czy Marquicie uda się utrzymać nowe mieszkanie, gdy skończą się vouchery, uważamy, że pomysł takiego wsparcia samotnych matek jest dobry. Owszem, programy mieszkaniowe potrafią sporo kosztować, lecz społeczeństwo płaci olbrzymią cenę także za bezdomność: są to koszty związane ze zdrowiem, patrolowaniem ulic, zaprzepaszczeniem potencjału dzieci i erozją wspólnotowości. Wszyscy wiedzą, że istnieją rządowe programy mieszkaniowe dla ubogich, na przykład Section 8 (kosztujący trzydzieści miliardów dolarów rocznie), ale nieliczni Amerykanie zdają sobie sprawę, że w ostatnich latach wydaliśmy ponad dwa razy więcej na dofinansowanie domów dla osób, które w większości są zamożne (siedemdziesiąt jeden miliardów dolarów rocznie w postaci odliczenia odsetek od kredytów hipotecznych oraz innych świadczeń). Rząd federalny wpompował ogromne kwoty w parkingi dla domków holenderskich przeznaczonych na wynajem przez osoby o niskich dochodach, lecz ostatecznie na tym programie skorzystali nie najemcy, lecz firmy private equity. Fannie Mae, pożyczkodawca sponsorowany przez rząd, przekazał miliard trzysta milionów dolarów olbrzymiej firmie Stockbridge Capital na zakup istniejących parkingów – a potem, jak donosił „The Washington Post”, Stockbridge podniosło tam czynsze, by uzyskać trzydziestoprocentowy zwrot inwestycji.