I swoją bogatą historię, wypadałoby dodać. Jak wszędzie, zaczęli ją dwa i pół tysiąca lat temu Rzymianie. No, nie do końca Rzymianie, bo greccy kolonizatorzy z Krety, ale zasadniczo się zgadza. Potem krymskie winnice chroniły bizantyjskie garnizony, aż wreszcie nastąpiła czterystuletnia przerwa na występy turecko-tatarskie. Dopiero książę Michał Woroncow zmienił tę sytuację, tworząc na początku XIX wieku pierwszą winiarnię. Ale prawdziwa sława Krymu narodziła się... pod Warszawą, no może pod Węgrowem, ale co tam. To tutaj, w pałacu w Starej Wsi na świat przyszedł syn Marii Jezierskiej i księcia Sergiusza Golicyna, Lew. Młodzieniec wyrósł i mnożąc rodzinny majątek zainwestował pod koniec XIX wieku w winnice oraz stworzył słynne piwnice w Massandrze, dziś przedmieściach Jałty. Tu od razu musimy powiedzieć, że niecały Krym jest winiarsko interesujący, w zasadzie tylko południowe wybrzeże, bo większość to góry i stepy, gdzie zimą panują straszne mrozy, a latem pali słońce.
Czytaj więcej
Jedno można o niej powiedzieć na pewno – nie jest krajem winiarskim. Nie, żeby nigdy nie robiono tam wina, nie, żeby klimat nie sprzyjał, nie, po prostu tak wyszło. Ukraina to piwo i wódka. A wino?
Golicyn dał początek rosyjskim szampanom, potem zdegenerowanym w „Sowieckoje szampanskoje", ale to już nie wina księcia pana. Zresztą Krym nie szampanami słynie, ale słodyczami. Jakkolwiek powstawały tam i zapewne powstają wina wytrawne, to sławę półwyspowi przyniosły wina deserowe. Rosjanie przez lata uważali, że koniaki produkuje się w Mołdawii i Armenii, szampany – wszędzie, a portweiny oczywiście na Krymie. Tak, na Krym, żadne tam Porto. A słyszeli państwo o kagorach? To kolejne – znane z Besarabii (Mołdawia), ale świetnie przyjęło się na Krymie – wino deserowe, tym różniące się od portweinów, że go nie wzmacniano, choć i tak było szczodrze obdarzone alkoholem.
Zresztą Krym nie szampanami słynie, ale słodyczami. Jakkolwiek powstawały tam i zapewne powstają wina wytrawne, to sławę półwyspowi przyniosły wina deserowe. Rosjanie przez lata uważali, że koniaki produkuje się w Mołdawii i Armenii, szampany – wszędzie, a portweiny oczywiście na Krymie.
A z czego to wszystko? Książęta nasadzali szczepy francuskie, choćby cabernet sauvignon, ale potem dotarło gruzińskie saperavi i szczepy rosyjskie. Z winorośli białych, nie tylko z aligote, ale głównie z kilku odmian muszkatów czy rosyjskiego kokuru i sary pandas powstawały aromatyczne wina... deserowe. No i dobrze. Wiemy przynajmniej, że zwycięstwo będzie miało słodki smak.