Bo takie jest zdanie o influencerach... Jest trochę tych komentarzy, że robimy z tego wielkie halo, ale bez tych naszych zasięgów to na takim Centralnym przez dwa tygodnie nic by się nie udało zrobić. Jak wrzucam na Insta relację, że trzeba ogarnąć łóżeczko dla dziecka, to znajduje się w ciągu pięciu minut – to jest niesamowite. A już najbardziej mnie rozwala, że Jessica Mercedes, top blogerek modowych, pojechała na granicę robić relację. Dziennikarze z tzw. starych mediów patrzą i nie wierzą, jakim cudem dziewczynę, która jeszcze niedawno doszywała swoje metki do cudzych ubrań i delikatnie mówiąc, nie ma dykcji, milion ludzi na Insta ogląda z zapartym tchem. Pokazywała na przykład chłopaków z restauracji Dinette i District Saigon, jednych z lepszych we Wrocławiu, którzy rzucili wszystko i ruszyli gotować przy granicy. Ściągają tam tiry wypełnione jedzeniem zakupionym z datków Polaków, firmy eventowe rzuciły tam swoje namioty, producenci grilli gazowych – grille, butliz gazem – butle. I to przecież zostało zorganizowane w mediach społecznościowych.
I łatwo tak rzucić wszystko, by zająć się pomaganiem?
Na dwa tygodnie można, ale potem trzeba wrócić do swojej roboty, szczególnie że kredyty coraz droższe. Dlatego teraz musi to przejąć państwo. Fajnie, że wszyscy zakasaliśmy rękawy i ruszyliśmy do pomocy, poświęcając własny czas i pieniądze, ale jeszcze fajniej by było, żebyśmy teraz mogli skończyć robić te memy wyśmiewające rząd dumny z tego, że „pozwolił Polakom pomagać".
Dla nas, wolnorynkowej „Rzeczpospolitej", to fantastyczna historia – państwo nie dało rady szybko zorganizować pomocy, ale biznes, oczywiście pod rynkową presją, stanął na wysokości zadania.
Nie mam dobrego zdania o CSR-rze, jak już na pewno zauważyłeś, bo to zawsze był tylko marketing, a nie prawdziwa społeczna odpowiedzialność biznesu. Kiedyś pracowałem dla międzynarodowego koncernu sprzedającego alkohol, który w ramach CSR-u pomagał ośrodkom odwykowym – to tak jakby kartele narkotykowe sponsorowały Monar (śmiech). Ale w dzisiejszej sytuacji to na szczęście wygląda dużo lepiej, każdy daje co ma, szczególnie małe firmy. Dla wielkiej korporacji kilka zestawów Happy Meal to żaden koszt, a dla handlowca dystrybuującego w małej skali termometry, przekazać takie 200 termometrów na Centralny to już odczuwalna sprawa. Do tego wszyscy potrafimy wznieść się ponad swoje antypatie i razem pomagać. Chwaliłem ostatnio w mojej audycji Krytykę Kulinarną, z którą delikatnie mówiąc, nie łączą mnie stosunki przyjazne, ale Magda robi dziś świetną robotę, wykorzystując swoje gigantyczne zasięgi. W zeszłym tygodniu zachęcałem również do wzięcia udziału w akcji sieci wegańskich fast foodów Krowarzywa, z którymi również mam tzw. trudną relację.
I którzy mieli problem wizerunkowy, bo ich szczytne lewicowe ideały jakoś nie szły w parze z przestrzeganiem prawa pracy.
Wegańskie restauracje bardzo często mają ten problem (śmiech). Normalnie wielkie zdziwienie, że bardzo lewicowe ideały są bardzo trudne do wprowadzenia. Ale sieć Krowarzywa świetnie się teraz zaangażowała – wspomniany już Paweł Janowski z Mszczonowa, który gra w tym momencie główną rolę chyba we wszystkich historiach związanych z pieczywem, upiekł jakąś chorą liczbę bułek wegańskich, które za 3 zł można kupić w ich fast foodach, z czego całość kasy idzie na pomoc Ukraińcom. Udostępniłem tę informację, a oni: „Wow, nie spodziewaliśmy się" (śmiech). Odpowiedziałem: „To niczego między nami nie zmienia".
Ale nie chcesz mi chyba powiedzieć, że tak to wygląda u wszystkich wielkich gwiazd polskiego internetu.
Jasne, że są osoby, które udają, że nic się nie dzieje i wrzucają zdjęcia, jak to jedzą sobie pyszne śniadanko, oznaczając pierdyliard marek. I one wcześniej, w pandemii, reklamowały na przykład Wolta, który brał i bierze ponad 30 proc. prowizji od knajp będących na granicy upadku. Choć wtedy oczywiście wszystko było jeszcze dużo tańsze: niższe czynsze, tańsze paliwo... No, dużo tańsze paliwo. Teraz np. ceny mąki tak idą w górę, że chleb za chwilę będzie kosztować jeszcze dwa razy więcej.
Bo wiesz, gdzie rosło zboże...
No tak, i z podobnych powodów nie ma też drożdży. Byliśmy tak uzależnieni od Rosji, ale też Ukrainy, że zaraz naprawdę wszystko pójdzie masakrycznie w górę i gastronomia nam się za chwilę przewróci. Ale koledzy od reklamowania Wolta, któremu większość z nas w pandemii zdecydowanie odmawiała, za chwilę będą mieć jakieś fajne akcje z dużymi korpo, bo co ich obchodzi gastronomia... Niestety, tak już jest i zawsze było – choćby programy kulinarne często dostawali ludzie, którzy zachowali się kiepsko, a wyrzucano z nich tych, którzy robili coś fajnego, mieli warsztat, ale nie byli celebrytami.
Gotowi na chude lata? Dlaczego niedobór potrwa dłużej niż pandemia
Przerwane łańcuchy dostaw, rosnące koszty produkcji związane z zieloną transformacją i coraz bardziej ograniczone zasoby będą miały ogromny wpływ na gospodarkę i sposób konsumpcji. O tym dlaczego warto polubić swój stary samochód i jaki wpływ na współczesny świat będzie miał niedobór z Arturem Bartkiewiczem, publicystą „Plusa Minusa”, rozmawia Michał Płociński.
Czekaj, ale to nie ty prowadziłeś głośny show „Najgorszy kucharz" w mainstreamowej TVP 2? Jak zobaczyłem cię w „Wiadomościach" zapowiadającego finałowy odcinek, to byłem w lekkim szoku.
W 2019 r. poszedłem do TVP tylko dlatego, że zrzucili mi program w komercyjnej stacji. Wszyscy się pukali w czoło, ale Kurskiemu ręki nie podałem (śmiech). Zresztą dlatego też położyli promocję tego programu, może w końcu zrobili research, co ja tam wypisuję w soszjalach i jak często pojawia się u mnie słynne osiem gwiazdek. Od razu po nagraniu finałowego odcinka kazali mi nawet oddać buty, które mi kupili na zdjęcia – chcieli mnie puścić dosłownie boso (śmiech). Fajnie sobie z tego teraz pożartować, ale uwierz: byłem w TVP oczywiście dla dużych pieniędzy, ale gdy mamy tuż obok wojnę, to naprawdę nikt normalny nie myśli o robieniu sobie zasięgów na pomaganiu ludziom. A tak po prawdzie, to czynienie dobra wcale nie podbija zasięgów w soszjalach.
Marcin Kuc (ur. 1984)
Kucharz, influencer kulinarny znany jako Jaja w kuchni, prowadzi audycję w warszawskim Radiu Kampus
@jajawkuchni
*storiski – Instastories, czyli krótkie relacje w serwisie Instagram, opowiadające, co się dzieje „tu i teraz"; dostępne przez 24 godziny od opublikowania