Jazda bez stresu
Maciej Bodnar, zwycięzca indywidualnej jazdy na czas na tegorocznym Tour de France, jest jednym z najbliższych kolegów Sagana. Od ośmiu lat jeżdżą w tych samych grupach zawodowych – Liquigas, Cannondale, teraz Bora-Hansgrohe. Od momentu kiedy Słowak stał się kolarzem wielkiego formatu i zaczął wygrywać, Polak pełni rolę jego pomocnika. Często razem trenują, wyjeżdżają na zgrupowania. Zna go na wylot. Pytany o to, co ma Sagan, czego inni nie mają, Bodnar mówi: – Peter ma ponadprzeciętną wydolność, znakomitą technikę jazdy, wyjątkową intuicję i spryt pozwalające mu rozgrywać wyścig według własnego planu oraz zadziwiającą mentalność łączącą cechy mistrza jadącego po zwycięstwo i wyluzowanego człowieka, któremu pozornie nie zależy na wygranej.
Polski kolarz jako przykład wyjątkowości kolegi z zespołu podaje właśnie ostatnie mistrzostwa świata. Zazwyczaj kolarze przed startem robią rekonesans trasy, by rozpoznać kluczowe miejsca wyścigu, szczególnie w końcówce, gdzie zapadają ostateczne rozstrzygnięcia. Jest to miarą profesjonalizmu. Ale Słowak jako jedyny z faworytów w tym roku zaniechał tego rytuału. Uznał, że ma na trasę za daleko od hotelu, nie najlepiej się czuje, a poza tym w dniu mistrzostw przejedzie trasę 11 razy (tyle rund liczyła) i będzie miał dość czasu na jej rozpracowanie w pierwszej fazie. Okazało się, że miał rację i wszystkich przechytrzył. Specjaliści mówią, że takie podejście do wyścigów pozwala mu uniknąć stresu, który niszczy nerwy rywali.
Chodzenie na linie
Trenerzy zwracają też uwagę na inne wyróżniające go cechy. Osobisty szkoleniowiec Słowaka (także Rafała Majki i Macieja Bodnara) Patxi Villa tłumaczył przed rokiem we francuskim magazynie „Velo" fenomen fizjologiczny mistrza świata. Wiosną, po powrocie do treningów i startów, mięśnie Słowaka znajdują się w stanie pełnej gotowości, tak jakby zimowy odpoczynek w ogóle nie wywołał obniżki formy. Sagan ma więc lepszy punkt wyjścia do rywalizacji już na początku sezonu i wygląda na to, że przewagi tej nie traci aż do końca roku. Jesienią, kiedy odbywają się mistrzostwa świata, wszyscy są wycieńczeni kilku miesiącami rywalizacji, niektórzy decydują się na kilkutygodniowy odpoczynek i dopiero potem wracają do treningów. Sagan tego problemu nie ma, bo łatwiej zachowuje tzw. pamięć mięśniową.
Jeszcze bardziej unikalną cechą kolarza z Żyliny jest propriocepcja, inaczej zwana czuciem głębokim. Jest to zmysł odpowiedzialny za ułożenie naszego ciała w przestrzeni podczas siedzenia, chodzenia, także jazdy na rowerze. Nasza ręka, noga podążają dzięki temu w kierunku, który sobie wcześniej obraliśmy. Prawidłowa propriocepcja gwarantuje doskonałą koordynację ruchów, jest więc ważnym składnikiem sukcesu sportowego.
Sagan na filmach przedstawianych na Instagramie chwali się tym, że przez kilkanaście sekund potrafi ustać na piłce szwajcarskiej. To naprawdę trudna sztuka. Jeszcze trudniejsze są ewolucje i sztuczki, które wykonuje na rowerze – jazda na tylnym kole, czym często się popisuje przed publicznością po efektownych zwycięstwach, czy bardziej praktyczna w kolarstwie zawodowym umiejętność omijania leżących w kraksach rywali albo zdolność wciśnięcia się w lukę między zawodnikami na finiszu. Sagan zawdzięcza je właśnie głęboko wykształconej propriocepcji. – Ten zmysł pozwala mu być dobrym w każdej skomplikowanej aktywności fizycznej, sprawdza się np. w chodzeniu na linie – tłumaczy Patxi Villa. Prawdopodobnie czucie głębokie Słowak rozwinął w dzieciństwie, trenując kolarstwo górskie. Wtedy nauczył się omijać przy pełnej prędkości głazy, kamienie, korzenie.
Pamięć o kolegach
Kibice bardziej niż propriocepcję czy pamięć mięśniową podziwiają jednak te cechy Sagana, które świadczą, że jest on nie tylko wielkim sportowcem, ale i interesującym człowiekiem. Gdy zdobywał przed rokiem mistrzostwo świata w Ad-Dausze, francuski dziennik „L'Equipe" napisał o nim, że to zawodnik, który zhumanizował kolarstwo. Sagan nie kalkuluje, nie podporządkowuje wyścigu z góry założonej taktyce, pozwala sobie na spontaniczność, a nawet nonszalancję. Przeciwnicy ustawiają pociągi, czyli grupę kolarzy rozprowadzających lidera, patrzą w liczniki mocy, by skalkulować czy mają jeszcze siły, by walczyć o zwycięstwo. Sagan opiera się na intuicji, własnym geniuszu. Na każdym kroku działa wbrew logice współczesnego kolarstwa. Dowód? Na mistrzostwach świata w Richmond i Ad-Dausze wygrywał, choć miał do pomocy jedynie dwóch zawodników. W tych samych wyścigach najsilniejsze reprezentacje liczyły dziewięciu kolarzy.